Polska3,5 roku więzienia dla wędkarza za zabójstwo kajakarza

3,5 roku więzienia dla wędkarza za zabójstwo kajakarza

Na 3 lata i 4 miesiące więzienia skazano Feliksa S. - wędkarza znad Kanałku Żerańskiego w Warszawie, który w 2000 r. zabił kajakarza, twierdząc, że bronił się przed jego atakiem. Sąd uznał, że S. przekroczył granice obrony koniecznej.

3,5 roku więzienia dla wędkarza za zabójstwo kajakarza
Źródło zdjęć: © PAP

21.05.2007 | aktual.: 21.05.2007 17:41

Ten nieprawomocny wyrok Sądu Okręgowego Warszawa Praga jest już trzecim orzeczeniem sądu I instancji w tej głośnej sprawie. S. nie trafi do więzienia, bo w areszcie spędził ponad półtora roku - co zaliczono mu w poczet kary.

Prosto w serce

W październiku 2000 r. 82-letni dziś Feliks S. ugodził śmiertelnie scyzorykiem 22-letniego Damiana Ś. - jednego z kajakarzy, z którymi wcześniej wdał się w sprzeczkę. Powodem było przepłynięcie kajakarzy w pobliżu spławika, na co S. nazwał ich "sk.........i". Wtedy Damian wysiadł z kajaka i ruszył w stronę wędkarza. Ten schował za plecami nóż i gdy kajakarz znalazł się przy nim, dwa razy uderzył prosto w serce.

S. twierdził, że nie chciał nikogo zabić, a kajakarze byli agresywni i mówili: "Utopić dziada". Kajakarze - koledzy zamordowanego - twierdzą zaś, że to wędkarz był agresywny.

W pierwszym procesie w 2001 r. sąd uznał S. za winnego zabójstwa i skazał go na 9 lat więzienia. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił jednak ten wyrok, zwolnił oskarżonego z aresztu (gdzie spędził ponad półtora roku) i nakazał I instancji ustalić liczne szczegóły ważne dla sprawy.

W ponownym procesie sąd w 2003 r. uniewinnił wędkarza uznając, że działał on w wyniku "błędu usprawiedliwionego okolicznościami", co wyłącza jego odpowiedzialność karną. Sąd Apelacyjny uchylił i ten wyrok, nakazując ponowne zbadanie, czy działanie wędkarza mieściło się w granicach obrony koniecznej.

W 2005 r. rozpoczął się trzeci proces. Oskarżony - tak jak poprzednio - nie przyznał się, że chciał zabić i oświadczył, że był zaatakowany przez kajakarza. Prokuratura podtrzymała oskarżenie, bo nie dała wiary wyjaśnieniom oskarżonego.

"Zmiany w mózgu"

W poniedziałek sąd uznał, że S. przekroczył granice obrony koniecznej i - działając przy znacznym ograniczeniu poczytalności - popełnił zabójstwo, gdyż godził się na śmierć Damiana. Zarazem sąd zastosował wobec S. nadzwyczajne złagodzenie kary.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Przemysław Filipkowski powiedział, że żadna ze stron tragedii nie miała racji. Podkreślił, że S. nie powinien był wyzywać kajakarzy; Damian nie powinien był wysiadać z kajaka; S. nie powinien był chować noża, a potem nim uderzyć. Gdyby Damian pozostał w kajaku, do zdarzenia by nie doszło - mówił sędzia, który wyjście przezeń z kajaka ocenił jako nieuzasadnione. Dodał, że zamiarem kajakarza z pewnością nie było zabójstwo, ale zapewne "naruszenie nietykalności cielesnej" wędkarza.

Oskarżony miał prawo do obrony, ale nie miał prawa zabijać - oświadczył sędzia. Według sądu, Damian był młody i miał nad S. przewagę fizyczną, ale posłużenie się nożem przez oskarżonego wykraczało poza zagrożenie ze strony kajakarza. Dlatego stanowiło przekroczenie obrony koniecznej, gdyż obrona była niewspółmierna do ataku. Gdyby S. uderzył gołą ręką, wtedy mieściłoby się to w granicach tej obrony - dodał sędzia.

Według sądu, S. bez wątpienia godził się na śmierć Damiana, gdyż schował nóż za plecami, a potem szybko uderzył w klatkę piersiową. Mógł przecież pokazać nóż, by on się zreflektował - podkreślił sędzia. Sąd uznał, że w chwili czynu S. miał znacznie ograniczoną poczytalność: na skutek "zmian w mózgu" błędnie ocenił sytuację. Skutek był tragiczny; śmierć młodego człowieka, członka kadry olimpijskiej - dodał sędzia.

"Więcej już zrobić nie można"

Zarazem sąd nie uznał, by w tej sytuacji zachodziła możliwość odstąpienia przez sąd od wymierzenia kary, do czego sąd jest zobowiązany, gdy przekroczenie granic obrony koniecznej następuje pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu. Sąd uznał, że w tej sprawie nie można mówić o takich okolicznościach.

Sąd uznał, że przy takim stanie faktycznym należy zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary i wymierzyć S. karę 3 lat i 4 miesięcy więzienia (groziło mu od 8 lat więzienia do dożywocia). To kara współmierna do sytuacji i wyważająca racje obu stron - mówił sędzia. Według sądu, na taki wymiar kary ma też wpływ wiek S. i stan jego zdrowia (porusza się on z trudem przy pomocy tzw. balkonika). Kara nie może przekraczać tego, co w chwili obecnej oskarżony może znieść - argumentował sędzia.

Więcej już w tej sprawie zrobić nie można - podsumował sędzia 7-letnie postępowanie w całej sprawie.

Może jednak ona mieć ciąg dalszy, bo obrońca S. mec. Danuta Dąbrowska powiedziała po wyroku dziennikarzom, że zastanowi się nad apelacją. Kwestionuje ona bowiem uznanie przez sąd przekroczenia obrony koniecznej przez S. Dodała zaś, że taki wyrok powinien zapaść już w pierwszym procesie.

Nie wiadomo, czy prokurator, który wnosił dla S. o karę 12 lat więzienia, będzie się odwoływać.

Ojciec Damiana Tomasz wyraził satysfakcję, że "winowajca został skazany". Dodał, że wychował syna tak, że "na pewno nie chciał zrobić wędkarzowi nic złego".

Przyjęty już przez rząd projekt zmian w Kodeksie karnym m.in. wprowadza zmiany co do obrony koniecznej. Zgodnie z nimi, gdy jej przekroczenie nastąpiłoby pod wpływem strachu lub wzburzenia, w miejsce dotychczasowego obligatoryjnego odstąpienia przez sąd od wymierzenia kary, wprowadzona ma być instytucja "niepodlegania karze" - do procesu w ogóle nie będzie dochodzić. Nie byłoby też karane np. zabicie kogoś, kto się włamie do naszego domu.

Źródło artykułu:PAP
sądproceswarszawa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)