28 lat u boku prezesa. Największe "gumowe ucho" z Nowogrodzkiej. Kim jest Marek Suski?
- Znów będą drwić, ale trudno. Kłamać nie będę. Nigdy nie zwątpiłem i nigdy na krok od partii nie odstąpiłem - mówi "Newsweekowi" szef gabinetu premiera Marek Suski. Choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, to w tej kadencji parlamentu Suski był jednym z najważniejszych - a może i najważniejszym - politykiem PiS na Wiejskiej. Tygodnik odsłania kulisy jego wieloletniej znajomości z Jarosławem Kaczyńskim.
15.01.2018 | aktual.: 16.01.2018 13:11
W PiS Marek Suski to postać kultowa. Potomek konfederata barskiego, syn księgowej z PKS i - jak sam o sobie kiedyś powiedział - genetyczny patriota. Do tego człowiek wielu talentów: technik teatralny, charakteryzator, grawer, majsterkowicz i malarz amator.
- Ile lat zna pan Jarosława Kaczyńskiego? - Będzie ponad ćwierć wieku - mówi Suski "Newsweekowi". - W 1990 r. zobaczyłem, jak ogłasza w telewizji powstanie Porozumienia Centrum. Nie zastanawiając się długo, wsiadłem w autobus do Warszawy i pojechałem się z nim spotkać. Po powrocie założyłem koło partii w Grójcu i tak to się zaczęło - relacjonuje.
Gdy w 2001 roku Kaczyńscy zakładają PiS, Suski projektuje pierwsze logo partii: grube litery na pomarańczowym tle. A kiedy partia chce wziąć kredyt na pierwszą kampanię wyborczą, jest w wąskim gronie działaczy, którzy pod zastaw dają swoje domy.
Po podwójnym zwycięstwie w 2005 roku politycy z partyjnej czołówki "idą w ministry", ale Suski na swoją kolej musi jeszcze poczekać. "Jest rozczarowany, bo marzyło mu się stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu. Nie użala się jednak. Zamiast miejsca w rządzie przyjmuje funkcję rzecznika partyjnej dyscypliny. Posada jest na niego skrojona - Suski zostaje zbrojnym ramieniem prezesa. Pilnuje porządku w poselskich szeregach, wymierza kary, dyscyplinuje. Czuje się jak ryba w wodzie" - czytamy w tygodniku.
"Choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, to w tej kadencji parlamentu Suski był jednym z najważniejszych - a może i najważniejszym - politykiem PiS na Wiejskiej" - zaznacza "Newsweek". Pełnił funkcję komisji skarbu, zasiadał w komisji śledzczej ds. Amber Gold i faktycznie kierował klubem parlamentarnym (formalny przewodniczący Ryszard Terlecki scedował na niego dużą część swoich obowiązków). To on na początku kadencji rozdzielał miejsca w komisjach sejmowych.
"W błędzie są ci, którzy sądzą, że Suskiego zainstalował w rządzie prezes"
Podczas niedawnej rekonstrukcji, Suski zastąpił Elżbietę Witek na stanowisku szefa gabinetu politycznego premiera. Współpracownik Jarosława Kaczyńskiego zdradza w rozmowie z tygodnikiem: "W błędzie są ci, którzy sądzą, że Suskiego zainstalował w rządzie prezes. To był pomysł Morawieckiego, zresztą bardzo sprytny. 'Proszę bardzo, panie Jarosławie - ja tu, w Alejach Ujazdowskich, nie mam nic do ukrycia. Biorę sobie na współpracownika największe gumowe ucho z Nowogrodzkiej'".
Polityk z władz PiS mówi z kolei: "Morawiecki nie wpadł na to, by zatrudnić Marka, sam z siebie. Podsunął mu to Adam Bielan, któremu Suski dwa lata temu pomógł wrocić do łask prezesa i od tego czasu blisko współpracują. Gdy wydawało się, że na czele rządu stanie Jarosław, Bielan sam chciał zostać szefem gabinetu premiera. Kiedy padło na Morawieckiego, odpuścił i wstawił w to miejsce Suskiego, wobec którego miał dług wdzięczności".
"Co jest największym problemem Mateusza? Brak zaplecza politycznego, słaby kontakt z partią i klubem. Obecnośc Suskiego na pewno mu pomoże. Do premiera ciagle dobijają się posłowie. Wciskają CV kandydatów do państwowych spółek, donoszą, kogo jeszcze nie zdążyliśmy wyrzucić. Morawiecki nie ma czasu na takie sprawy, a Marek zna aparat i zajmie się nimi jak nikt" - dodaje "doświadczony poseł PiS".
Z informacji tygodnika wynika, że Suski zażądał posady szefa komitetu stałego rządu w randze ministra konstytucyjnego. "Gdy mu odmówiono, przyjął to, co dawali. Wiedział, ze drugiej okazji nie będzie" - czytamy.
Źródło: "Newsweek"