20 potężnych eksplozji wstrząsnęło Bejrutem
Około 20 potężnych eksplozji w ciągu dwóch minut wstrząsnęło w niedzielę południowym przedmieściem Bejrutu - podali świadkowie i służby bezpieczeństwa.
Według telewizji libańskiej atak prowadzony był z morza z izraelskich okrętów.
Około 18 eksplozji w ciągu jednej minuty wstrząsnęło stolicą Libanu i nad jej przedmieściem widać było kłęby dymu. Nad zbombardowanym rejonem pojawiły się samoloty.
Atakowany rejon to przedmieście Dahijeh, bastion Hezbollahu, wielokrotnie bombardowany z powietrza i morza przez Izrael.
Libańskie źródła bezpieczeństwa podały, że izraelskie samoloty zrzuciły ciężkie bomby, które zniszczyły opustoszałe osiedle w dzielnicy Rueis.
Z sektora będącego siedzibą politycznego ramienia Hezbollahu słyszano kilka wybuchów, po których pojawiły się kłęby dymu.
Według służb ratowniczych w zbombardowanej w południe dzielnicy Haret Hreik jest wielu rannych.
Telewizja Hezbollahu, Al-Manar podała, że w chwili bombardowań południowego przedmieścia Bejrutu w strefie tej nie znajdował się żaden członek ugrupowania.
Od rana izraelskie wojska kontynuowały marsz w głąb południowego Libanu - samoloty bombardowały cele na południu, północy i wschodzie tego kraju.
Samoloty izraelskie ostrzelały rakietami kilka stacji paliw w portowym Surze. W nalotach zginęło co najmniej 11 osób.
Na południu Libanu, gdzie Izrael stracił w sobotę 24 żołnierzy, w tym zestrzelony śmigłowiec, trwały zażarte walki, w czasie, gdy rząd Izraela debatował nad przyjęciem rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ o rozejmie, który wejść ma w życie w poniedziałek od godziny 8.00 rano (7.00 czasu polskiego).
Samoloty izraelskie atakowały też wioski w pobliżu Nabatii na północ od rzeki Litani. Zginął mężczyzna, który ocalał w sobotę, kiedy celem ostrzału z powietrza stał się jego samochód.
W pobliżu obozu palestyńskich uchodźców al-Bass na północ od Suru i w okolicy szpitala Nadżem w Surze widać było wielkie pożary wywołane bombardowaniem stacji benzynowych.