20 osób zginęło w zamachu na autobus w Sri Lance
Na dworcu autobusowym w mieście Dambulla w środkowej części Sri Lanki wybuchła rano bomba podłożona w wypełnionym ludźmi autobusie. Co najmniej 20 osób, w tym 14 kobiet, poniosło śmierć, a ok. 50 zostało rannych - podają policja i wojsko.
Wszystko wskazuje na to, że był to zamach terrorystyczny, jednak w pierwszych godzinach po wybuchu nikt nie przyznał się do jego przeprowadzenia. Armia oskarżyła separatystyczne ugrupowanie Tamilskich Tygrysów (LTTE) o przeprowadzenie zamachu w mieście oddalonym o około 150 km na północny wschód od stolicy kraju Kolombo. LTTE, która zwykle nie przyznaje się do dokonywanych zamachów, nie skomentowała dotąd tego oskarżenia.
Wybuch nastąpił po przyjeździe na dworzec autobusu, który wiózł podróżnych z miejscowości Kandy w środkowej części kraju, do miasta Anuradhapura, położonego bardziej na północ. Prawdopodobnie autobus wiózł buddyjskich pielgrzymów. Na razie nie wiadomo, kto i w jaki sposób umieścił w nim ładunek.
Jest to kolejny w tym roku akt przemocy, podobne zamachy na autobusy przeprowadzano już kilkakrotnie w styczniu w różnych miastach Sri Lanki, zabijając za każdym razem kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt osób, w tym także wiele dzieci.
W sumie od początku roku w starciach, potyczkach i zamachach w Sri Lance zginęło ok. 700 - 850 osób, większość w ostatnich dwóch tygodniach, to jest po wygaśnięciu 16 stycznia kilkuletniego kruchego rozejmu między siłami Tygrysów - Wyzwolicieli Tamilskiego Ilamu (LTTE) a armią rządową.
Sri Lanka wstrząsana jest od 1983 roku, z krótkimi przerwami, krwawą wojną domową, w której straciło już życie ok. 70 tys. osób. LTTE domaga się utworzenia niezależnego państwa tamilskiego na północnym wschodzie wyspy, gdzie Tamilowie stanowią większość. Rząd centralny, zdominowany przez Syngalezów, stanowiących większość w całym kraju, nie zgadza się na oderwanie części wyspy od reszty państwa.