Lekarz spowodował tragiczny wypadek. Mąż i ojciec ofiar zrozpaczony
- Straciłem ich. Nie tylko Gosię i Laurę, moja żona była w 2. miesiącu ciąży. Jak mam teraz żyć? Wracam do domu, do mojej córeczki Rity. Muszę spojrzeć jej w oczy i powiedzieć, że znowu zawiodłem - mówi Andrzej Rodak z Gliwic po rozprawie, która odbyła się w Bielsku. Tamtejszy sąd okręgowy utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji, który skazał Krzysztofa S. na 2,5 roku więzienia za spowodowanie tragicznego wypadku, w którym zginęli bliscy pana Andrzeja.
10.12.2022 | aktual.: 10.12.2022 14:00
Mężczyzna tuż po rozprawie rozmawiał z dziennikarzami "Faktu" i Polskiej Agencji Prasowej.
- Miałem nadzieję, że sąd wymierzy sprawcy 8 lat, to najwyższy możliwy wyrok za to, co wówczas zrobił, ale sąd był dla niego łaskawy i utrzymał wyrok sądu pierwszej instancji w mocy, skazując go na 2,5 roku bezwzględnego więzienia. W uzasadnieniu sędzia podawał, że lekarz miał wcześniej nieposzlakowaną opinię. Myślę, że gdyby taki wypadek spowodował przysłowiowy Kowalski, kara byłaby większa, ale że to był lekarz, to tak się skończyło - żali się w rozmowie z tabloidem wdowiec.
Na sali rozpraw nie było oskarżonego. Mąż i ojciec ofiar zapowiedział, że złoży kasację.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jak może się dziś czuć mąż i ojciec, który walczył o maksymalny wyrok? Co to dla mnie za kara za zabicie żony w ciąży i córki? To nie jest kara; to dramat. Walczyłem nie z zemsty, ale o sprawiedliwy wyrok. Dwa i pół roku pozbawienia wolności… Ten człowiek zniszczył życie moje i mojej córki. Za dwa i pół roku wyjdzie na wolność i dalej będzie się cieszył życiem. My będziemy żyli; ja bez żony, córka bez mamy. Dla mnie to nie jest sprawiedliwość - dodał w rozmowie z PAP.
Wyrok pierwszej instancji
Przypomnijmy, że w pierwszej instancji, przed sądem rejonowym w Żywcu, Krzysztof S. został uznany za winnego doprowadzenia do wypadku i skazany na 2,5 roku więzienia, a także m.in. zapłacenie po 30 tys. zł nawiązek dla dwojga bliskich ofiar.
Od wyroku odwołały się obie strony. Prokurator domagał się podwyższenia kary więzienia do sześciu lat, a Andrzej Rodak - do ośmiu lat. Obrona domagała się uniewinnienia lub umożliwienia odbycia jej w trybie dozoru elektronicznego.
Sędzia Piotr Wójciga w słownym uzasadnieniu wskazał, że sąd nie mógł przyjąć wniosku obrony o uniewinnienie, który motywowała ona chwilową utratą świadomości oskarżonego w momencie wypadku. Jak wyjaśnił, sąd niższej instancji dowiódł, iż mężczyzna był poczytalny. - Kwestia chwilowej utraty poczytalności pojawiła się w zeznaniach oskarżonego kilka miesięcy po wypadku, w lutym 2021 r. - wskazał sędzia zaznaczając, że wcześniej Krzysztof S. opisywał dokładne okoliczności wypadku.
Zobacz także
Sędzia dodał, że auto było w pełni sprawne. To przekroczenie prędkości o 17 km na godzinę w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km na godzinę, doprowadziło do tragedii.
Uzasadniając utrzymanie wymiaru kary - 2,5 roku bezwzględnego więzienia - sąd wskazał, że oskarżony popełnił przestępstwo nieumyślnie, choć umyślnie naruszył przepisy ruchu drogowego.
- Sąd uwzględnił wyjątkowo tragiczny skutek. (…) Uwzględnił też dotychczasową nieposzlakowaną opinię oskarżonego - mówił sędzia Piotr Wójciga.
Uzasadnienie sędziego
- Sąd odwoławczy powinien (…) uwzględniać wszystkie okoliczności, zarówno te przemawiające na korzyść oskarżone, jak i niekorzyść. W tej sprawie ocena całokształtu okoliczności wpływających na wymiar kary nie daje podstaw do uwzględnienia tak skrajnych wniosków apelacji. Mając na uwadze tragiczne skutki zdarzenia - śmierć dwóch osób, które nie przyczyniły się do wypadku, a z drugiej to, że oskarżony jest osobą o nieposzlakowanej opinii, nie był karany, (…) nie prowadził samochodu w sposób brawurowo z prędkością rażąco za wysoką - orzeczenie kary maksymalnej nie byłoby uzasadnione - mówił sędzia.
Piotr Wójciga podkreślił, że skutek wypadku i stopień szkodliwości społecznej czynu nie pozwala zarazem na orzeczenie wobec Krzysztofa S. kary w dolnych granicach ustawowego zagrożenia lub umożliwienie jej wykonania w warunkach dozoru elektronicznego.
- Kara 2,5 roku, którą oskarżony odbędzie w zakładzie karnym (…), niewątpliwie zrealizuje swoje cele w zakresie prewencji indywidualnej, uświadomi mu naganność postępowania i skutecznie odstraszy przed ponownym popełnieniem przestępstwa - powiedział sędzia.
Wypadek wydarzył się 22 października 2020 r. 69-letni wówczas Krzysztof S., prowadząc hyundaia, jechał do pracy. Miał prywatną praktykę lekarską. Nagle stracił panowanie nad autem, zjechał do przydrożnego rowu, a następnie otarł się o drzewo, po czym potrącił stojące przy drodze kobietę w ciąży oraz jej córkę. 36-letnia Małgorzata zginęła na miejscu. Trzyletnia Laura po kilku dniach zmarła w szpitalu. Śmierć poniosło także nienarodzone dziecko. Jak podaje "Fakt", dramat rozegrał się na oczach męża, gdy całą rodziną szli do znajomych na kawę.
Czytaj też:
"Fakt", PAP