2,5 mln zł na ochronę Sejmu. Stanisław Tyszka: kosztami powinny się podzielić PO, Nowoczesna i PiS
Koszty kryzysu sejmowego powinny być pokryte solidarnie nie tylko przez PO i Nowoczesną, ale i przez PiS - uważa wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15). Poseł powołał się na informacje podane przez ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Błaszczaka, że sama ochrona Sejmu przez policję w czasie kryzysu kosztowała ok. 2,5 mln zł.
Zdaniem wicemarszałka, koszty kryzysu były jednak znacznie większe. - Czekam na odpowiedź z Kancelarii Sejmu, ile one wyniosły. Uważam, że one powinny zostać solidarnie poniesione przez PO, Nowoczesną i Prawo i Sprawiedliwość również, bo to PiS swoją nieudolnością spowodowało ten kryzys - zaznaczył polityk Kukiz'15.
Tyszka, odnosząc się w TVP Info do sprawy kryzysu sejmowego, zaznaczył, że od początku apelował o jak najszybsze doprowadzenie do porządku w Sejmie. - Wzywałem partię większościową, żeby poszli po rozum do głowy, żeby się wykazali większym profesjonalizmem, skorzystali z możliwości, jakie daje regulamin Sejmu i umożliwili pracę Sejmowi - podkreślił.
- Niestety PiS zachowało się w tym kryzysie bardzo nieudolnie. Pozwoliło, żeby przez miesiąc trwał kryzys kompromitujący nas w oczach świata, kompromitujący nas przede w wszystkim przed obywatelami polskimi i marnujący pieniądze podatników - dodał wicemarszałek.
Zaznaczył, że ugrupowanie Kukiz '15 nie weszło w ten "partyjniacki konflikt". Pytany, kto zyskał na konflikcie, powiedział: "w kryzysie przegrali Polacy i państwo polskie".
12 600 zł na urządzenia do głosowania
Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu podało z kolei, że łączny koszt usługi związanej z urządzeniami do głosowania w Sali Kolumnowej - sprzęt wraz z obsługą - wyniósł 12 600 zł netto.
Jak podkreślono w komunikacie zamieszczonym w niedzielę na sejmowej stronie internetowej, urządzenia do głosowania zostały dostarczone i uruchomione 10 stycznia, a demontaż nastąpił po ogłoszeniu przez marszałka Sejmu przerwy w obradach 34. posiedzenia (12 stycznia).
Według komunikatu wśród kryteriów wyboru firmy wyszczególniono: możliwość przeprowadzenia głosowania imiennego, dysponowanie odpowiednią liczbą czytników, gotowość obsługi posiedzenia Sejmu w dniach 11-13 stycznia oraz wyrażenie zgody na wcześniejsze przetestowanie urządzeń.
"Firma Handel Usługi Tomasz Brus jako jedyna z czterech, do których skierowano takie pytanie, spełniła warunki określone przez Kancelarię Sejmu" - zaznaczono.
Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu przypomniało też, że "bezpośrednim powodem zamówienia urządzeń do głosowania do Sali Kolumnowej był trwający wówczas nielegalny protest części posłów opozycji, który uniemożliwiał normalną pracę Sejmu w Sali Posiedzeń".
Protest w Sejmie, głosowania w Sali Kolumnowej
Protest części opozycji w sali plenarnej Sejmu trwał od 16 grudnia 2016 r. Posłowie PO i Nowoczesnej rozpoczęli wtedy protest wobec wykluczenia z obrad posła PO Michała Szczerby i wobec projektowanych zmian w zasadach pracy dziennikarzy w Sejmie, domagając się zachowania jej dotychczasowych reguł. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wznowił obrady w Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. Opozycja uważa, że głosowania w Sali Kolumnowej były nielegalne, m.in. z powodu braku kworum.
Marszałek Sejmu zapewnił, że w głosowaniach 16 grudnia brała udział wymagana w konstytucji liczba posłów oraz, że każdy z posłów mógł wejść do sali głównym wejściem i brać udział w każdym głosowaniu.
PO zawiesiła protest 12 stycznia. Tego dnia marszałek Sejmu zarządził przerwę w 34. posiedzeniu do 25 stycznia.