17 milionów pocisków? Załużny miał poskarżyć się na Zełenskiego
Podczas listopadowej wizyty szefa Pentagonu w Kijowie Walerij Załużny, naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy miał poskarżyć się na Wołodymyra Zełenskiego. Lloyd Austin usłyszał, że kancelaria prezydenta Ukrainy za bardzo "ingeruje" w sprawy wojska, a do odbicia wszystkich terenów Kijów potrzebuje aż 17 mln pocisków.
O sprawie piszą dziennikarze śledczy Ukraińskiej Prawdy, którzy powołują się na źródła w kancelarii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Szef Pentagonu Lloyd Austin przyjechał do Kijowa 20 listopada 2023 roku, aby spotkać się z prezydentem Ukrainy i potwierdzić "niezachwiane wsparcie Stanów Zjednoczonych".
17 milionów pocisków dla Ukrainy?
Austin usłyszał podczas wizyty od przedstawicieli Sztabu Generalnego Ukrainy, że Kijów potrzebuje aż 17 milionów pocisków. - Austin był, delikatnie mówiąc, zdziwiony, bo cały świat nie jest w stanie zebrać tylu pocisków - mówi rozmówca Ukraińskiej Prawdy, który chce zachować anonimowość. Z obliczeń Sztabu Generalnego wynika, że do wypełnienia "ciążącego na prezydencie zadania wyzwolenia całego terytorium Ukrainy potrzebne są siły i środki o wartości 350-400 miliardów dolarów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zatrzymali busa do kontroli. Pokazali, co przypadkiem odkryli w środku
Według źródła Ukraińskiej Prawdy Austin miał wspomnieć także o fakcie, że Załużny poskarżył się na Zełenskiego. - Austin powiedział nam później, że Załużny skarżył się, że mu przeszkadzano, że urząd nie jest taki, tamten nie jest taki. Oczywiście, że prezydent też się dowiedział o takich rozmowach. A one nie sprzyjają zaufaniu - mówi rozmówca.
O napiętych relacjach między Zełenskim a Załużnym zaczęło być głośno, gdy ukraińska kontrofensywa utknęła w martwym punkcie, a Załużny w rozmowie z "The Economist" wprost przyznał, że wojna z Rosją "znalazła się w impasie i aby go przełamać, potrzeba byłoby wielkiego technologicznego przełomu, a na to się nie zanosi".
Zełenski obawia się Załużnego?
W rozmowie z Wirtualną Polską Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz, korespondent wojenny i autor książki "Polska na wojnie" pytany o rolę Załużnego powiedział, że to człowiek który "najtwardziej stąpa po ziemi, ma dostęp do informacji i doskonale wie, jakie są nastroje wśród ludzi".
- Wie, co może zrobić. To, co powiedział, jest najbardziej realistyczną oceną możliwości ukraińskiego wojska. Załużny to człowiek, który "jest na wojnie", bo przypomnijmy, że to on przygotował Ukrainę do uderzenia 24 lutego. (...) Sam Wołodymyr Zełenski postrzega Walerija Załużnego jako swojego potencjalnego politycznego rywala. To oczywiście dla niego zagrożenie odsunięte w czasie, bo Załużny jest czynnym wojskowym. Dlatego nie może wejść do polityki z dnia na dzień, bo musiałby zrzucić mundur, ale relacje między wojskiem a Zełenskim są w tej chwili wyjątkowo napięte - powiedział Parafianowicz.
Zełenski omija Załużnego. "Równoległe tory komunikacji"
Jak pisze Ukraińska Prawda, "kiedy Zełenski zaczął angażować się w wojnę, nie przestał być politykiem i wprowadził do sztywno hierarchicznej struktury Sił Zbrojnych Ukrainy formy zachowań, które nie są dla niej charakterystyczne".
"To właśnie Zełenski faktycznie stworzył równoległe tory komunikacji z dowódcami różnych rodzajów wojska, która odbywa się w okolicach Załużnego. Na przykład z dowódcami Wojsk Lądowych Oleksandrem Syrskim czy Siłami Powietrznymi Mykołą Olesczukiem. Wiadomo, że bezpośredni kontakt z dowódcami przyspiesza pracę prezydenta, ale destabilizuje pracę szefa Sił Zbrojnych" - czytamy.
- Czasami odnosi się wrażenie, że Zełenski ma dwa rodzaje sił zbrojnych: "dobre" dowodzone przez Syrskiego i innych faworytów, oraz "złe" podporządkowane Załużnemu. To bardzo demotywuje dowódcę i, co najważniejsze, uniemożliwia mu dowodzenie całą armią – opisuje problem w rozmowie z UP, osobą z bliskiego otoczenia Załużnego.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski