Polska160 posłów nie pożegna się z sejmem, jak chce Tusk; PSL: PO gra pod publikę

160 posłów nie pożegna się z sejmem, jak chce Tusk; PSL: PO gra pod publikę

Rząd nie przyjął stanowiska wobec przygotowanego przez PO projektu zmian w konstytucji, dotyczącego zmniejszenia liczby parlamentarzystów i osłabienia prezydenckiego weta. Platforma i koalicyjne PSL mają odmienne zdanie w sprawie tego projektu, a sprawa rozstrzygnie się w parlamencie - powiedział Donald Tusk. - Grają pod publikę, aby parę punktów złapać - mówi Wirtualnej Polsce Eugeniusz Kłopotek z PSL. Rząd przyjął natomiast projekt ustawy o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3 i projekt ustawy o szkolnictwie wyższym. Tusk dodał, że w środę ogłosi termin wyborów samorządowych.

160 posłów nie pożegna się z sejmem, jak chce Tusk; PSL: PO gra pod publikę
Źródło zdjęć: © PAP

14.09.2010 | aktual.: 14.09.2010 16:37

Czy rząd powinien zmniejszyć liczbę posłów? -

- Rząd nie jest od tego, by oceniać poselski projekt konstytucji. Ale nie ma w tym żadnej ucieczki od odpowiedzialności, tylko najzwyczajniej w świecie wobec tych zmian, które proponuje projekt złożony do marszałka Sejmu, PSL i PO ma odmienne opinie - powiedział Tusk.

Dodał, że w takiej sytuacji ocena rządu byłaby "bezwartościowa", zwłaszcza że za kilka lub kilkanaście dni formalne opinie co do tego projektu zgłosi i PO, i PSL. - To będzie chyba logiczniejsze, bo sprawa i tak rozegra się na poziomie parlamentu - stwierdził Tusk.

Zaznaczył przy tym, że ani on, ani szef PSL, wicepremier Waldemar Pawlak, nie będą unikać "jednoznacznej oceny". - Ja mam swoją ocenę i nie wszystkie elementy tego projektu mi odpowiadają, ale w rolach nie premierowskich, tylko szefów partii będziemy ten projekt oceniali - powiedział premier.

Propozycja PO dotycząca nowelizacji konstytucji miała być rozpatrywana właśnie dziś. Jej założenia przedstawili w lutym premier Donald Tusk i ówczesny szef klubu PO Grzegorz Schetyna, zakłada zmniejszenie liczby posłów z 460 do 300 oraz powiązanie liczby mandatów w senacie z liczbą mieszkańców w województwie w ten sposób, że na każdy rozpoczęty milion mieszkańców przypadałby jeden mandat.

Wnioskodawcy obliczyli, że obecnie województwom przypadałoby od dwóch do sześciu mandatów, a senat liczyłby 49 senatorów, ale w przyszłości mogłoby się to zmienić. Ponadto prawo zasiadania w senacie otrzymaliby byli prezydenci wybrani w wyborach powszechnych; mogliby się jednak zrzec tego uprawnienia.

PO opowiada się też za tym, aby sejm mógł odrzucać prezydenckie weto bezwzględną większością głosów - a nie jak obecnie większością 3/5 głosów. Prezydent nadal byłby wybierany w wyborach powszechnych, ale warunkiem startu w wyborach byłoby zebranie 300 tys. podpisów z poparciem (obecnie - 100 tys.)

Platforma proponuje, by immunitet parlamentarny był nadawany posłom i senatorom tylko wtedy, gdy istniałoby zagrożenie, że władza nadużywa służb czy wymiaru sprawiedliwości przeciw parlamentarzyście. Projekt zakłada też likwidację selektywnego wotum nieufności, kierowanego przeciwko wybranemu ministrowi.

Co na to inni posłowie? "Nie ma szans"

Politycy innych ugrupowań nie mają wątpliwości - na zmiany proponowane przez PO zgody nie będzie. Eugeniusz Kłopotek z PSL mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że to kolejny zabieg PR-owski koalicjanta. - Grają pod publikę, aby parę punktów złapać. Doskonale jednak wiedzą, że parlament się na to nie zgodzi. Ograniczenie liczby posłów do 300 doprowadziłoby do tego, że posłowie oddalą się od obywateli. W podtekście chodzi również o wyeliminowanie partii, które mają niższe poparcie - mówi Kłopotek.

Poseł dodaje, że PSL ma lepszy ws. Senatu. - Zamiast zmniejszać liczbę senatorów, trzeba senat skasować - postuluje poseł. W opinii Kłopotka, w to miejsce należy powołać izbę samorządowo-gospodarczą złożoną z przedstawicieli korporacji gospodarczych i samorządu terytorialnego. To nie byliby zawodowi senatorowie, ale społecznicy, którzy pobierają jedynie dietę. Byliby ciałem doradzającym lub korygującym - akcentuje ludowiec.

Podobnego zdania jest Katarzyna Piekarska z SLD. - Przy takiej redukcji liczby posłów żadna ciekawa inicjatywa jak np. Partia Kobiet czy Zieloni 2004 nie ma szans zaistnieć na scenie politycznej. Pytanie, czy w tak młodej demokracji, potrzebne jest zabetonowanie sceny politycznej i pozostawienie na niej tylko największych ugrupowań - zastanawia się posłanka.

W sprawie senatu wypowiada się podobnie jak poseł PSL. - Senat taki jaki jest w obecnym kształcie jest niepotrzebny. Trzeba się zastanowić, czy w izbie nie powinni zasiadać przedstawiciele sejmików wojewódzkich - podkreśla Piekarska.

Z kolei Marek Suski z PiS nie komentuje pomysłu, bo jak mówi, nie ma on żadnych szans na wejście w życie. - To zamydlanie oczu. Nie przypadkowo rząd zajmuje się tym projektem, gdy są problemy związane z Jackiem Karnowskim, kandydacie na prezydenta Sopotu. Rząd nie ma pomysłu na rządzenie, jest bezsilny, więc wymyślają podobne pomysły - mówi poseł PiS.

Politycy sceptycznie wypowiadają się również na temat pomysłu osłabienia prezydenckiego weta. – To uderzenie w prezydenta, jestem ciekawy jak na to zareaguje Bronisław Komorowski – zastanawia się Kłopotek. Piekarska uzupełnia: - Odbieram to jako ubezwłasnowolnienie prezydenta, którego przecież wybiera się w wyborach powszechnych. Rozumiem jednak, że bezpiecznie jest trzymać prezydenta na krótkiej smyczy – mówi posłanka.

Opieka nad małym dziećmi - od przyszłego roku ma być lepiej

Dzięki wprowadzeniu ustawy żłobkowej w ciągu czterech lat przybędzie ok. 400 tys. miejsc w placówkach sprawujących opiekę nad małymi dziećmi - zapowiedział premier Donald Tusk. Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o formach opieki nad dziećmi do lat trzech.

Premier wyraził nadzieję, że nad przyjętymi we wtorek przez rząd projektami - ustawy żłobkowej oraz o wpieraniu rodziny i pieczy zastępczej - sejm będzie pracował w trybie nadzwyczajnym, aby jak najszybciej zostały uchwalone.

Minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak podkreśliła, że brak placówek dla najmłodszych dzieci jest istotną barierą dla zatrudnienia młodych kobiet. Zaznaczyła, że w Polsce jedynie ok. 2% dzieci chodzi do żłobków, podczas gdy Strategia Lizbońska zaleca, aby opieką tego typu objęta była przynajmniej jedna trzecia dzieci.

Tusk zapowiedział, że rząd będzie szukał możliwości wspierania samorządów przy zakładaniu żłobków i innych form opieki, podobnie jak się dzieje w przypadku tzw. Orlików. Fedak podkreśliła, że nie jest przeciwniczką budowania boisk, ale aby miał kto po nich biegać, musi rodzić się więcej dzieci.

Premier podkreślił, że ustawa o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej uprości prowadzenie rodzinnych form opieki, zreformuje i częściowo zlikwiduje domy dziecka. Fedak dodała, że ważnym celem ustawy jest wsparcie rodzin, które mają problemy, by dzieci nie trafiały do opieki zastępczej z np. powodu biedy.

Dyrektorka Departamentu Świadczeń Rodzinnych w MPiPS Alina Wiśniewska podkreśliła, że projekt ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej ma na celu przede wszystkim zbudowanie systemu pomocy rodzinie, która ma kłopoty, po to, by dzieci z tych rodzin nie trafiały pod pieczę zastępczą. Ustawa doprowadzić ma także do sprofesjonalizowania rodzinnej pieczy zastępczej. Jak dodała minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak, domy dziecka pozostaną, ale mają to być placówki małe, w których mieszkać będzie do 14 wychowanków, i przeznaczone dla dzieci starszych, które mają problem z przystosowaniem się do życia w rodzinie oraz dla dzieci, których stan zdrowia wymaga profesjonalnej opieki.

Ustawa uregulować ma również kwestie adopcji. - Obecnie ich duża część odbywa się poza ośrodkami adopcyjnymi. Chcemy to scentralizować: żeby było to zadanie rządowe zlecone marszałkom województw, którzy będą odpowiedzialni za organizowanie procedur adopcyjnych na swoim terenie. W związku z tym, że będzie to zadanie zlecone, na które rząd będzie dawał pieniądze, nie będzie rejonizacji, która jest w tej chwili - mówiła Wiśniewska.

Jeśli chodzi o projekt ustawy o formach opieki nad dziećmi do lat trzech (tzw. żłobkowej), Wiśniewska podkreśliła, że z chwilą wejścia ustawy w życie żłobki przestaną być zoz-ami, co jest dosyć istotną barierą rozwoju tej formy opieki. Dodała, że zmieni się także kadra w żłobkach - oprócz personelu medycznego zatrudniani będą również m.in. pedagodzy. - Taki jest wymóg cywilizacyjny, że żłobki będą pełnić nie tylko funkcje opiekuńcze, ale także edukacyjne - mówiła Wiśniewska. Żłobki przeznaczone będą dla dzieci od 20 tygodnia do 3 lub 4 lat.

Wiśniewska przypomniała, że projekt wprowadza również takie formy opieki jak klubik dziecięcy - dla dzieci od roku do 3 lat, w których opieka będzie sprawowana do 5 godz. dziennie oraz opiekun dzienny - może nim zostać np. rodzic przebywający na urlopie wychowawczym, który chce zająć się większą liczbą dzieci.

Wiśniewska zaznaczyła, że projekt zachęca do legalnego zatrudniania niań, za które składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne odprowadzać będzie budżet państwa, oraz tworzenia żłobków przy zakładach pracy - koszty ich zakładania i utrzymywania będzie można wliczyć w koszty uzyskania przychodu.

- My z tą ustawą spóźniliśmy się jakieś 20 lat. Gdyby była wcześniej, być może dziś mielibyśmy zupełnie inną sytuację demograficzną - przekonywała Fedak.

Jej zdaniem, aby zachęcić samorządy do wprowadzania tych form opieki, potrzebny jest program rządowy. - Chcielibyśmy ten program od przyszłego roku wspólnie z samorządami realizować - zapowiedziała. Dodała, że koszty jego realizacji to przynajmniej 30-50 mln zł rocznie. Jednak - jak zaznaczyła - trzeba z nim poczekać na uchwalenie ustawy.

Pytana, czy nie obawia się, że ustawa o wspieraniu rodziny wzbudzi podobne kontrowersje jak ustawa o przeciwdziałaniu przemocy, w przypadku której obawiano się m.in. zwiększenia uprawnień pracowników socjalnych, Fedak podkreśliła, że idea ustawy jest zupełnie inna, w innym celu wprowadza się asystentów rodziny. - Tutaj chodzi o to, żeby pracować z rodziną biologiczną, po to żeby zatrzymać dziecko w rodzinie. U nas dzieci odbiera się zbyt często, dlatego że rodzina jest biedna, nieporadna. Innym problemem jest zmiana o charakterze świadomościowym. Nasze sądy opiekuńcze rzadko stosują w wyrokach pośrednie formy, takie jak przyznanie rodzinie asystenta na jakiś czas. Bardzo często na wszelki wypadek zabiera się dziecko. To jest kwestia orzecznictwa i zmiany nastawienia. Robimy wszystko, by dzieci nie trafiały do opieki zastępczej dlatego, że rodzice są biedni - podkreśliła minister.

Źródło artykułu:PAP
donald tuskkonstytucjapo
Zobacz także
Komentarze (1056)