16‑latek wziął dopalacze i trafił do szpitala. To już kolejna taka sytuacja
16-latek z Elbląga trafił do szpitala miejskiego po tym, jak zasłabł na ulicy. Na przemian wymiotował i mdlał. Lekarze podejrzewali go o zażycie dopalaczy. Jego życie nie jest już zagrożone.
13.11.2014 | aktual.: 14.11.2014 09:48
We wtorkowy wieczór do elbląskiego szpitala przyjechała karetka z 16-latkiem, którego znaleziono na ulicy. Chłopak nie reagował na próby kontaktu, co chwilę mdlał. Jego stan wyglądał na bardzo poważny. Lekarze natychmiast poinformowali o sprawie policjantów.
Natychmiast zlecono badania toksykologiczne. Analiza próbek pozwoliła wykluczyć obecność alkoholu we krwi. Lekarze podejrzewają, że chłopak zażył najprawdopodobniej dopalacze. Tydzień wcześniej znalazł się na oddziale z tego samego powodu.
Błyskawiczne działania medyków uratowały chłopaka. Obecnie 16-latowi nie zagraża już niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, a jego stan jest określany jak dobry. Chłopak w rozmowie z ordynatorem oddziału dziecięcego przyznał, że zażywa środki psychoaktywne.
Elbląscy policjanci ustalają obecnie źródło pochodzenia niebezpiecznych substancji. Jak na razie rozmowa z 14-latkiem była niemożliwa. W środę nie było z nim żadnego kontaktu. Nie odpowiadał również na pytania. Informacje o zajściu zostaną przekazane do sądu rodzinnego, który dalej zajmie się sprawą chłopca.
- Niebezpieczeństwo sięgania po dopalacze polega na tym, że konsumenci nie mają pojęcia, w jakich dawkach je stosować. Zawartość środka czynnego w ich produktach podlega znacznym wahaniom. Trudno jest również powiedzieć jak organizm zareaguje na nie - powiedziała nadkom. Dorotę Dąbrowską-Babor z Wydziału ds. Nieletnich, Patologii i Profilaktyki Biura Prewencji Komendy Głównej Policji.
Podobny przypadek miał miejsce w Gdańsku pod koniec sierpnia. Wówczas 14-latkiem leżącym bezruchu na ulicy nie zainteresował się żaden z przechodniów. Pomocy, udzielili mu dopiero strażnicy miejscy. Nastolatek był hospitalizowany.