14 maja - kasacja sprawy Kwaśniewski - "Życie"
Na 14 maja Sąd Najwyższy wyznaczył termin kasacji wyroku nakazującego dziennikowi "Życie" przeprosiny prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego za sugestię jego rzekomych kontaktów z oficerem wywiadu ZSRR i Rosji Władimirem Ałganowem.
27.04.2003 11:37
SN może albo, uwzględniając kasację "Życia", zwrócić sprawę do ponownego rozpatrzenia lub też w ogóle oddalić pozew prezydenta, albo oddalić kasację i utrzymać tym samym nakaz przeprosin, który wtedy stanie się prawomocny.
Cała sprawa skomplikowała się, bo "Życie" w 2002 r. upadło. Adwokat prezydenta mecenas Andrzej Sandomierski uważa, że nie będzie to jednak przeszkodą w rozpatrzeniu kasacji.
W sierpniu 1997 r. "Życie" napisało, że między 5 a 15 sierpnia 1994 r. Kwaśniewski, ówczesny lider SLD, spędzał wakacje z Ałganowem w ośrodku "Rybitwa" w Cetniewie. Gazeta powoływała się na świadków oraz rachunki Kwaśniewskiego i Ałganowa za pobyt. Kwaśniewski pozwał gazetę do sądu - był to pierwszy w Polsce proces cywilny wytoczony prasie przez urzędującego prezydenta.
W maju 2000 r., po procesie, w czasie którego część świadków "Życia" zeznała inaczej niż wcześniej opowiadała dziennikarzom, Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok korzystny dla prezydenta.
Uznał, że reporterzy dochowując staranności na etapie zbierania informacji, nie dochowali rzetelności i odpowiedzialności za słowo przy pisaniu tekstu. Zdaniem Sądu Okręgowego, informacje, jakimi dysponowali, nie dawały podstaw do napisania, że między 5 a 15 sierpnia (gdy w Cetniewie był Ałganow) przebywał tam Kwaśniewski (prezydent przedstawił dokumenty świadczące, że choć w tym czasie w Cetniewie miał wykupiony pokój, to naprawdę przebywał gdzie indziej - w Warszawie i za granicą).
Przegrywając proces w I instancji gazeta nie musiała jednak wpłacać 2,5 mln zł dla powodzian, jak chciał prezydent. Sąd odrzucił to żądanie pozwu uznając, że same przeprosiny są adekwatne do naruszenia dóbr osobistych (sprawa zadośćuczynienia została prawomocnie zakończona, gdyż prezydent nie odwołał się od tej części wyroku).
W lutym 2001 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację "Życia" i utrzymał nakaz przeprosin Kwaśniewskiego. Uznał jednak, że gazeta nie musi przepraszać za zdjęcia z artykułu i podpis pod nimi (były to zdjęcia Kwaśniewskiego i Ałganowa, podpisane "koledzy z plaży"). W pozostałej - zasadniczej - części Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok Sądu Okręgowego.
Jesienią 2001 r. "Życie" złożyło w SN kasację, domagając się uchylenia wyroku lub oddalenia pozwu. Pozwani argumentowali m.in., że sądy obu instancji naruszyły prawo - nie przesłuchały części wnioskowanych przez redakcję świadków. Sporą część wniosku o kasację stanowią orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, dotyczące prawa prasy do krytyki i ograniczania prawa do prywatności osób publicznych. Zaraz po rozprawie apelacyjnej ówczesny szef "Życia" Tomasz Wołek zapowiadał, że jeśli kasacja nie odniosłaby skutku, pozwani odwołają się do Strasburga.
Tymczasem cała sprawa skomplikowała się pod względem prawnym. Pozwanymi w 1997 r. byli bowiem Wołek - jako redaktor naczelny "Życia", Jacek Łęski i Rafał Kasprów - jako autorzy tekstu, oraz wydawca dziennika - Dom Wydawniczy "Wolne Słowo". "Życie" nie wychodzi już jednak od grudnia 2002 r., wcześniej Wołek przestał pełnić funkcję redaktora naczelnego, a wydając dziennik spółka DWWS ogłosiła upadłość.
Pełnomocnik prezydenta mecenas Andrzej Sandomierski wyjaśnił, że Łęski i Kasprów byli pozwani jako osoby fizyczne, a więc wobec nich nic się nie zmieniło. Jeśli chodzi o redaktora naczelnego, to pozwanym jest teraz ostatni szef "Życia" przed upadkiem - Dariusz Materek.
Sandomierski przyznaje, że najbardziej skomplikowana jest sprawa pozwanego wydawcy. Powiedział, że SN korespondował w tej sprawie z syndykiem masy upadłościowej DWWS, który odpisał, że sugeruje zawieszenie postępowania w części dotyczącej wydawcy. Mecenas Sandomierski mówi, że w tej sytuacji możliwe jest nawet umorzenie postępowania co do wydawcy.
Tymczasem mecenas Grzegorz Rybicki, który był pełnomocnikiem wydawcy, uważa, że teoretycznie syndyk może być stroną w procesie. "Istnieje też jednak podstawa do zawieszenia postępowania wobec wydawcy; sądy różnie postępują w tego typu sytuacjach" - powiedział mecenas Rybicki. Podkreślił, że nie ma już mowy o żądaniach finansowych powoda wobec pozwanych, a syndyk odpowiada za roszczenia finansowe.
Nie wiadomo jednak, czy takim roszczeniem może być np. pokrycie kosztów sądowych z tytułu przegranego procesu. Niewykluczone, że SN zajmie w tej sprawie stanowisko przy ewentualnym wydaniu orzeczenia na korzyść prezydenta.