12-latek, którego wszyscy się boją
Mama piątoklasisty z Łodzi boi się o syna. Od kilku miesięcy dziecko wraca ze szkoły z siniakami i potłuczeniami. Raz nawet wróciło do domu ze złamaną ręką. Czara goryczy przelała się jednak tydzień temu, kiedy 12-latek wrócił z płaczem. Był cały w siniakach. Mama postanowiła zgłosić to na policję.
- Kolega z klasy skopał syna. Do tej pory ma siniaki na ręce i nodze. Nie mogłam tak zostawić tej sprawy. Nauczyciele doskonale wiedzieli, że w szkole źle się dzieje, ale bagatelizowali problem - opowiada roztrzęsiona kobieta.
Do zdarzenia doszło po lekcjach, poza terenem szkoły.
- Uczeń, który pobił swojego kolegę, sprawia bardzo poważne problemy wychowawcze. Nie skutkowały żadne rozmowy - wzdycha Bożena Będzińska-Wosik, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 81 w Łodzi, do której chodzą chłopcy.
Dyrektorka o pobiciu usłyszała od swoich uczniów. Jednak do środy ani ona, ani pedagog szkolny nawet nie porozmawiali z pokrzywdzonym. Po naszej interwencji dyrektorka zaprosiła na rozmowę mamę pobitego 12-latka.
- Pani dyrektor umówiła syna na spotkanie z psychologiem. Wszystko byłoby w porządku, ale termin został wyznaczony dopiero za dwa tygodnie - opowiada matka.
Dyrektorka zapewniła też matkę, że o pobiciu poinformowała policję. Problem w tym, że nie poinformowała o tym kuratorium. - Jeśli szkoła zgłasza taki incydent na policję, powinna też poinformować kuratorium. W tym przypadku żadna informacja do nas nie wpłynęła. Szkoła nie poinformowała nas też, że ma problemy z agresywnym uczniem. Będziemy to wyjaśniać - mówi Wiesława Zewald, łódzki kurator oświaty.
Łódzka policja prowadzi już w tej sprawie postępowanie wyjaśniające.
- Ustaliliśmy, że uczeń wskazany jako sprawca jest agresywny na terenie szkoły. Sprawia problemy wychowawcze. Po zakończeniu postępowania, materiały sprawy zostaną przekazane do sądu z wnioskiem o podjęcie decyzji w sprawie małoletniego zagrożonego demoralizacją - informuje Magdalena Zielińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Tymczasem agresywnego ucznia piątej klasy boją się nawet nauczyciele. Potwierdza to zresztą sama Bożena Będzińska-Wosik. M.in. dlatego sprawę zgłosiła na policję.
Ilona Goszczyńska, która pracuje w telefonie zaufania "Szkoły bez przemocy" uważa, że dyrektorka powinna zebrać grono pedagogiczne i porozmawiać o sytuacji.
- Policja w szkole to ingerencja z zewnątrz. Proszenie jej o interwencję to oznaka bezradności. Jeśli szkoła nie określi jasnych reguł, których naruszenie jest srogo karane, to nic dziwnego, że uczniowie sprawiają potem problemy. To niedopuszczalne, żeby nauczyciele bali się ucznia. Gdy tak się dzieje, to szkołę powinno się po prostu zamknąć.
Według badań przeprowadzonych przez Niebieską Linię - Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy, aż 43% uczniów szkół wiejskich przyznało, że było ofiarami agresji w szkole, natomiast w szkołach miejskich takich uczniów było 34%. Problem z agresją wśród młodych ludzi nie dotyczy tylko Łodzi. Zespół ds. nieletnich łęczyckiej policji coraz częściej ma do czynienia z nastolatkami, które dewastują, biją lub kradną. Młodszy inspektor Paweł Karolak, komendant powiatowy łęczyckiej policji, mówi dość i zamierza ostro walczyć z tego typu zachowaniami. Postanowił zwiększyć zespół policjantów zajmujących się problematyką nastolatków z 3 do 4 osób.
- Przestępczość nastolatków w naszym powiecie niestety rośnie - mówi mł. asp. Paweł Stasiak z zespołu ds. nieletnich łęczyckiej policji. - W 2009 r. skierowaliśmy łącznie 152 wnioski do sądu dla nieletnich.
Jak podkreśla łęczycka policja nagminne przestępstwa wśród małolatów to znieważanie i zastraszanie rówieśników i nauczycieli, groźby karalne oraz rozboje.
- W ubiegłym roku odnotowaliśmy 99 czynów karalnych popełnionych przez nieletnich - mówi Paweł Stasiak. - Wykryliśmy też dwa przestępstwa narkotykowe wśród nieletnich. W 2009 r. zatrzymaliśmy 38 nieletnich pod wpływem alkoholu. Jedną osobę zatrzymaliśmy do wytrzeźwienia.
W tym roku łęczyccy policjanci prowadzili już kilka spraw dotyczących małolatów.
Przed sądem dla nieletnich stanie na przykład 16-letni mieszkaniec Łęczycy, który pod blokiem pobił i okradł 10-letniego chłopca.
- 16-latek podszedł do młodszego od siebie chłopca, wykręcił mu ręce i zażądał od niego wszystkich pieniędzy, jakie ofiara miała przy sobie. Groził chłopcu, że jeśli tego nie zrobi, to go pobije. Kiedy napadnięty powiedział 16-latkowi, że nie ma przy sobie pieniędzy, ten uderzył go pięścią w brzuch i zaczął przeszukiwać jego ubranie. Nie odszedł z pustymi rękami - mówi Agnieszka Ciniewicz. - Udało mu się wyrwać z ręki chłopca 5 zł, które ten próbował ukryć przed napastnikiem.
Dwóch innych 16-latków, a także 12-latek, szukając łatwego zarobku ukradło dwa rulony firan wystawionych przed jednym z łęczyckich sklepów, o wartości 1470 zł. Chłopcy sprzedali firany znajomym paniom. Dwóch z nich przebywało akurat na przepustce z Młodzieżowego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego i Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii.
Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/DziennikLodzki