10 tysięcy ludzi: "Śmierć Kimowi i Korei Północnej!"
Relacje między Koreą Północna i Południową stają się coraz bardziej napięte. Władze w Seulu obwiniają Phenian o zatopienie pod koniec marca południowokoreańskiego okrętu wojennego. W stolicy Korei Płd. manifestuje 10 tysięcy ludzi, w tym byli kombatanci, którzy domagają się od rządu stanowczej odpowiedzi wobec Północy.
27.05.2010 | aktual.: 27.05.2010 13:05
Demonstranci apelowali do władz, aby ukarały członków opozycji, którzy podawali w wątpliwość wyniki międzynarodowego śledztwa dotyczącego zatopienia południowokoreańskiej jednostki.
- Śmierć Kim Dzong Ilowi - krzyczeli manifestanci. Tłum spalił olbrzymią flagę północnokoreańską.
Napięcie na Półwyspie Koreańskim narasta, od kiedy 26 marca na Morzu Żółtym zatonął okręt "Cheonan" ze 104 ludźmi na pokładzie, z których udało się uratować 58. Reszta marynarzy zginęła.
Retorsje po zatonięciu
Według południowokoreańskiej agencji Yonhap, Kim Dzong Il postawił armię w stan gotowości bojowej. Agencja powołała się na obserwatorów w Korei Płn. Jak jednak podał Reuters, w północnokoreańskich mediach dostępnych za granicą nie ma mowy o takim rozkazie Kima.
Seul zamroził relacje handlowe z Phenianem. W ramach retorsji zakazał również północnokoreańskiej flocie wpływania na swoje wody terytorialne oraz zapowiedział, że wznowi transmisje antypółnocnokoreańskie, nadawane za pośrednictwem megafonów rozmieszczonych wzdłuż ufortyfikowanej granicy między dwoma państwami.
Korea Płn. twierdzi, że nie ma nic wspólnego z marcowym incydentem. Jednak Korea Płd. zamierza przedstawić całą sprawę w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i mobilizuje społeczność międzynarodową do wspólnego działania.