1,5‑roczne dziecko zmarło kilka godzin po wypisie ze szpitala
Tragedia w Lublinie. Rodzice 18-miesięcznego Ksawerego zawieźli dziecko z niepokojącymi objawami do szpitala. Kilka godzin po wypisie, chłopiec zmarł w domu.
Sprawę opisali dziennikarze "Dziennika Wschodniego". Rodzice 1,5-rocznego chłopca udali się z nim do nocnej opieki przy ulicy Biernackiego w Lublinie. Byli zaniepokojeni wymiotami dziecka.
- Lekarkę, która go badała, zaniepokoił między innymi czarny kolor stolca, co może oznaczać krwawienie i stan zapalny w jelitach. Od razu dostaliśmy skierowanie na SOR - opowiedziała na łamach gazety mama chłopca.
Niestety, Ksawery nie został pilnie przyjęty do szpitalnego oddziału ratunkowego. Jak relacjonują rodzice, kolejka liczyła kilkadziesiąt osób.
Zobacz też: Groźna choroba wróciła do Polski. Prof. Simon komentuje
- Czekaliśmy kilka godzin. Najpierw na konsultację pediatry, a potem chirurga. Zlecono badania krwi i USG. Chirurg dopatrzył się płynu w jelitach - przyznaje tata chłopca.
"Ostatni raz przytulałem go w trumnie"
Jak relacjonuje mama Ksawerego, jej syn został wypisany z oddziału mimo że 11 z 20 badań wykonanych na SOR miało znaczne przekroczenia normy. Chłopiec miał też ciągle wymiotować, nawet, kiedy dostawał tylko napoje. W dokumentacji, którą dostali rodzice przy wypisie, szpital zawarł informację o "innym, nieokreślonym bólu brzucha" oraz zalecenie konieczności pilnego zgłoszenia się ponownie do SOR w razie niepokojących objawów.
W domu dziecko zemdlało. W pewnym momencie przestało też oddychać. Rodzice próbowali reanimować syna, ale niestety, ich starania pozostały bezskuteczne.
- To było niesamowicie radosne i pogodne dziecko, nie chorowało, zawsze się śmiało, ciągle się przytulało. A teraz tego przytulania już nie będzie. (..) Ostatni raz przytuliłem go, jak już leżał w trumnie. Pochowaliśmy go w sobotę - opowiedział na łamach dziennika tata chłopca.
Zgodnie z wynikami sekcji zwłok, u 1,5-latka stwierdzono niedrożność jelit i ciało obce w przewodzie pokarmowym. Sprawą zajęła się prokuratura.
Źródło: Dziennik Wschodni