Ziobro prowadzi wojnę z J. Kaczyńskim?
Politycy PiS, zamiast zajmować się kampanią do Parlamentu Europejskiego, zachodzą w głowę, co dzieje się między Jarosławem Kaczyńskim a Zbigniewem Ziobrą. - Prowadzą zimną wojnę. Obaj demonstracyjnie się unikają - mówi "Wprost" jeden z polityków PiS. - Bzdura. To inni chcą ich skłócić - twierdzi inny.
Wszystko zaczęło się od jednego z ostatnich posiedzeń komitetu politycznego PiS, na którym Kaczyński zaproponował Ziobrze oddanie Pawłowi Kowalowi pierwszego miejsca na małopolsko-świętokrzyskiej liście PiS. Ziobro odmówił argumentując, że jako wiceprezes partii nie może oddać "jedynki". - To pańska decyzja, ale ja na pana miejscu bym ustąpił - tak według ustaleń "Wprost" skwitował to Kaczyński.
- To była bardzo ostra i nieprzyjemna wymiana zdań. Ziobro aż buzował. Wychodząc z komitetu, rzucił pod nosem kilka ostrych słów - opowiada jeden z polityków PiS.
Jak twierdzą informatorzy "Wprost", to ta rozmowa zapoczątkowała serię dziwnych wydarzeń z udziałem obu polityków.
28 kwietnia Kaczyński przyjechał na spotkanie z wyborcami w Busku Zdroju, które wchodzi w skład okręgu wyborczego byłego ministra sprawiedliwości. Według szefa kieleckiego PiS Janusza Barańskiego, w Busku miał także być Ziobro, ale w ostatniej chwili odwołał swoją wizytę. - Dostaliśmy informację, że wypadły mu sprawy osobiste - twierdzi Barański. - Nic podobnego. Nie mówiłem panu Barańskiemu, że przyjadę. Musiałem być tego dnia w prokuraturze - mówi "Wprost" Ziobro.
Ziobry zabrakło także na obu konwencjach wyborczych PiS. Pierwsza odbyła się w Szczecinie. - To była prezentacja billboardu, obecność nie była obowiązkowa - tłumaczy organizator imprezy poseł Joachim Brudziński.
- Rzeczywiście, nie wszystkie jedynki przyjechały, ale Ziobro jest lokomotywą wyborczą partii, więc powinien jeździć wszędzie - mówi jeden z rozmówców "Wprost".
Michał Krzymowski