Wyścig po irańskie "złoto". Zniesienie sankcji w Iranie otwiera gigantyczny rynek dla inwestorów. Zmienić się może nie tylko światowa gospodarka, ale także geopolityka
• Zniesienie sankcji otwiera Iran na światową gospodarkę
• Potencjalnie zmieni się nie tylko ekonomia, ale też geopolityka
• Kto może zyskać, a kto stracić na nowym otwarciu?
• Czy Polska może skorzystać na "nowym" Iranie?
19.01.2016 | aktual.: 19.01.2016 11:05
Teheran wypełnił zobowiązania z międzynarodowej umowy zawartej latem ubiegłego roku ze światowymi mocarstwami, a sankcje przechodzą do historii. W praktyce oznacza to otwarcie rynku, którego PKB przekracza 400 mld dol.; z 80 milionami konsumentów, największymi zasobami gazu ziemnego i czwartymi zasobami ropy naftowej na świecie. Nic więc dziwnego, że gdy w lipcu obwieszczono sukces dyplomatyczny na polu atomowych negocjacji, inwestorzy z Zachodu z nadzieją zaczęli spoglądać w kierunku Teheranu. Ale triumfalny powrót Iranu na arenę międzynarodową to nie tylko potencjalne żniwa dla biznesu, ale także przesunięcie geopolitycznych akcentów nie tylko w regionie, ale i na świecie.
Daleko do harmonii
Wydarzenia ostatnich tygodni pokazują, że otwarcie Iranu na świat może nie być procesem "bezkolizyjnym". Świadczy o tym choćby poważne spięcie z największym rywalem regionalnym - Arabią Saudyjską, która przy okazji pozostaje kluczowym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie.
Długotrwałe negocjacje i porozumienie nuklearne pomiędzy Iranem a grupą 5+1, nie oznaczają też bezwarunkowego końca wszelkich sankcji. Nie dalej jak w niedzielę, Waszyngton nałożył nowe ograniczenia na Teheran, związane z programem rakietowym. Tym razem chodzi o 11 firm, które pracują przy projektach i produkcji pocisków balistycznych. Zostały one odcięte od amerykańskiego systemu bankowego. MSZ Iranu ostro zareagowała na ruch USA. - Co roku Stany Zjednoczone sprzedają w regionie broń za dziesiątki miliardów dolarów. Jest ona wykorzystywana przy zbrodniach wojennych na Palestyńczykach, Libańczykach, a ostatnio na Jemeńczykach - mówił szef resortu.
Te dwa świeże przykłady pokazują, że Iran, choć jawi się jako rynek o ogromnym potencjale, może być równocześnie ryzykowny. Dzięki międzynarodowym wysiłkom dyplomatycznym, stosunki Teheranu z Zachodem są dziś najlepsze od lat. Jednak wciąż daleko im do harmonii. Sam ajatollah Ali Chamenei, duchowy przywódca kraju, zaznaczył zresztą, że zdjęcie sankcji nie oznacza natychmiastowej gotowości do zawierania dużych umów handlowych z Amerykanami. Dlatego specjaliści ds. zarządzania ryzykiem inwestycyjnym są ostrożni. "Kłopotliwa i napęczniała biurokracja oraz wysoki poziom politycznej ingerencji" - tak ostrzegała swoich klientów firma consultingowa Verisk Maplecroft.
Co więcej, nie wiadomo ile potrwa irańskie "eldorado". Były sekretarz stanu Henry Kissinger ostrzega, że Iran w ciągu kilku lat może przestać przestrzegać porozumienia nuklearnego i znów powróci do konstruowania bomby atomowej. Szczególnie jeśli ceny ropy naftowej znów zaczną rosnąć. - Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że zawsze będą podmioty, którym będzie zależało na tym, by udowadniać błędy i złe intencje Iranu. Lobby antyirańskie w świecie jest mocne, wywodzi się głównie ze środowisk politycznych innych silnych państw regionu oraz części środowisk amerykańskich. Świadczą o tym chociażby sankcje USA, które nałożono na Iran dosłownie w tym samym momencie, gdy zdjęto inne - mówi Jakub Gajda, ekspert Fundacji Amicus Europae i Fundacji Kazimierza Pułaskiego w rozmowie z WP. Iranista i właściciel firmy Orient Ekspert, zajmującej się doradztwem biznesowym na rynku irańskim, dodaje, że ryzyko faktycznego lub domniemanego udowodnienia odstępstw istnieje, choć nie zależy tylko samej polityki Iranu, ale także od
innych podmiotów, które starają się blokować działania Teheranu.
Kto może wygrać?
Shell i Eni, potęgi branży paliwowej, już kilka miesięcy temu zaaranżowały spotkania biznesowe w Iranie. Według szacunków Teheranu sam sektor naftowy potrzebuje nowej infrastruktury, której wartość zamyka się w kwocie ok. 230 mln dol. Światowi potentaci - Schlumberger i Halliburton - z pewnością nie przepuszczą takiej okazji, o ile dostaną zielone światło.
Podupadłe na skutek sankcji lotnictwo również potrzebuje natychmiastowego zastrzyku nowoczesności, bo średni wiek samolotów wynosi dziś 23 lata. Floty irańskich przewoźników są przestarzałe z uwagi na fakt, że każdy ich zakup musiał mieć mniej niż 10 proc. komponentów wyprodukowanych w USA. To w oczywisty sposób zamykało dostęp do Boeingów, ale także do europejskich Airbusów, które latały dzięki amerykańskim silnikom. To właśnie samoloty tego drugiego koncernu chce teraz kupić Iran. Mowa jest nawet o 500 egzemplarzach za ok. 20 mld dol.
Z kolei do podboju irańskich dróg szykują się już europejskie koncerny samochodowe - niemiecki Daimler-Benz oraz francuskie PSA i Renault. Te dwie ostatnie już kilka miesięcy temu, niedługo po ogłoszeniu porozumienia nuklearnego, zaaranżowały spotkania biznesowe w Iranie. PSA i jej flagowa marka (Peugeot) ma zresztą szczególne nadzieje związane z Iranem, ponieważ kilka jej modeli jest produkowanych na licencji przez tamtejszy koncern Khodro. Peugeot 405, często spotykany na europejskich drogach w latach 90. ubiegłego wieku, do dziś jest jednym z najpopularniejszych aut w Iranie.
- Sankcje z ostatnich lat to jedno, ale od rewolucji islamskiej z 1979 roku Iran był w większym lub mniejszym stopniu krajem izolowanym, a niekiedy nawet izolującym się na własne życzenie. Gospodarka jest więc szalenie niedoinwestowana. Spektrum możliwości dla firm, które są światowymi potentatami w swoich dziedzinach, jest ogromne - ocenia Jakub Gajda.
Polska też chce do Iranu
Warszawa również aspiruje do wzmocnienia swoich relacji z Teheranem, czego wyrazem była wizyta Janusza Piechocińskiego, który odwiedził Iran we wrześniu ubiegłego roku. Ówczesny minister gospodarki objął patronatem delegację ponad 100 rodzimych przedsiębiorców. Była to jedna z największych gospodarczych misji polskiego biznesu. Szczególnych szans upatruje się w sektorze rolno-spożywczym, bowiem Iran sprowadza aż 85 proc. produktów tego typu. - Iran jest dużą szansą dla mniejszych firm z sektora prywatnego. Rynek irański może być dobrym celem dla polskiej branży spożywczej, producentów odzieży, mebli, kosmetyków i wielu innych polskich produktów. Jest też, oczywiście, otwierającym się kierunkiem dla polskich biur turystycznych - wylicza Jakub Gajda.
O tym, że Polska zajmuje miejsce w irańskim wyścigu świadczy też program promocyjny "Go Iran!", który ministerstwo gospodarki zainaugurowało zaledwie tydzień po osiągnięciu porozumienia atomowego. Zakłada on m. in. organizację misji gospodarczych oraz promocję polskich produktów na irańskim rynku. - W Iranie jesteśmy postrzegani jako partnerzy, z którymi można robić dobre interesy. W irańskich mediach jesteśmy wymieniani wśród państw, które w przyszłości mogą się okazać kluczowymi partnerami w Europie. Dwustronne relacje też zawsze były poprawne, co podkreśla zarówno strona polska, jak i irańska. Klimat sprzyja zatem otwarciu się na ten kierunek - mówi Jakub Gajda. Ekspert podkreśla, że ogromny polem do popisu jest przemysł energetyczny i wydobywczy. - Co miło zaskakuje, również KGHM i Orlen pracują nad ekspansją na ten rynek i może się to przełożyć na duże profity dla Polski - mówi.
Kto może przegrać?
Wejście zachodniego kapitału uderzy w Chiny, które są najważniejszym partnerem handlowym Iranu. W ciągu ostatnich lat handel między oboma krajami przekraczał 40 mld dol. w skali roku. Wkrótce Pekin będzie niejako zmuszony do podzielenia się irańskim "tortem" i skończy się epoka jego zupełnej dominacji.
Choć należy też podkreślić, że Chiny zachowają silną pozycję, którą budowały przez lata. Gwarantuje im to zresztą szereg kontraktów. W szczególności podpisane w 2011 roku porozumienia o przekazaniu na wyłączne użytkowanie pól ropy naftowej i gazu ziemnego do 2024 roku. Chodzi o dostęp do trzech regionów i możliwość rozbudowy niezbędnej infrastruktury. Ponadto, Pekin zobowiązał się również do ochrony tych ziem przed ewentualną agresją tak, jakby były to suwerenne tereny Chin.
W połowie 2014 roku cena baryłki ropy naftowej oscylowała w okolicach 110-115 dol. Kolejne miesiące przyniosły załamanie rynku, które dziś właśnie osiąga swoje apogeum. Największa na świecie giełda towarowa NYMEX wycenia w tej chwili baryłkę ropy naftowej poniżej 30 dol. Tak głębokie pikowanie jest efektem szykowania się inwestorów na zastrzyk "czarnego złota" z Iranu.Co więcej, Teheran zapowiedział, że w ciągu sześciu miesięcy zamierza zwiększyć wydobycie ropy naftowej o 1 mln baryłek dziennie (z 2,8 do 3,8 mln). MBR
- Choć Rosja i Iran uchodzą za sojuszników na arenie międzynarodowej, nie oznacza to, że Moskwa nie straci na zbliżeniu Teheranu z Zachodem. Iran ze swoimi zasobami może być alternatywą w Europie dla rosyjskiego gazu, choć na razie nie jest to jeszcze możliwe ze względów technologicznych i infrastrukturalnych - mówi Jakub Gajda. Iranista dodaje, że "uwolnionej" irańskiej ropy obawiają się także Arabia Saudyjska i reszta bogatych w naftę państw Zatoki Perskiej. Może ona częściowo zastąpić na rynkach ich surowiec. Tym bardziej, że Iran ma ambicje do bycia liderem tego regionu w sensie politycznym i ideologicznym, a to budzi szereg obaw na Bliskim Wschodzie - ocenia ekspert.
Sytuacja Moskwy nie jest jednak beznadziejna, bo Iran nie traktuje Rosji z dystansem zarezerwowanym dla Zachodu, a w szczególności dla Amerykanów. W listopadzie ubiegłego roku Władimir Putin był gościem specjalnym szczytu państw-eksporterów ropy naftowej, który zorganizował Teheran, Rosja zobowiązała się do udzielenia Iranowi pożyczki w wysokości siedmiu mld dol., a jej zbrojeniówka ma dostarczyć nowoczesne systemy obrony przeciwpowietrznej. Moskwa zamierza także udostępnić Iranowi know-how z zakresu budowy i obsługi platform wiertniczych.