Wnuczka Gorgonowej dla WP.PL: wyrok wydała ulica, zanim zaczął się proces
Jeszcze w tym roku głośna sprawa Gorgonowej, oskarżonej o zamordowanie 17-letniej Lusi, córki swojego kochanka Henryka Zaremby, może doczekać się wznowienia. - Wyrok wydała ulica, zanim jeszcze zaczął się proces - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Margarita Ilić-Lisowska, wnuczka "pięknej Rity". Mimo tego, że nigdy nie widziała babci, szczerze wierzy w jej niewinność. Ma pretensje do brukowej prasy. - Dziennikarze fabrykowali dowody, epatowali przerażającymi opisami i sensacyjnymi nagłówkami. Pisało się, bo to się sprzedawało. Z tytułu tej sprawy ci ludzie najnormalniej w świecie żyli.
06.03.2014 | aktual.: 08.03.2014 12:30
WP: Ewa Koszowska: Rita Gorgonowa została skazana za zabójstwo w 1932 roku. Wznowienie procesu po tylu latach? Po co?
Margarita Ilić-Lisowska: To było zawsze priorytetowym punktem honoru mojej mamy. Bardzo jej na tym zależało. Zresztą wcale jej się nie dziwię, bo dla mnie wyjaśnienie tej sprawy też jest bardzo ważne. Natomiast ciężko nam było do tego się przyłożyć. Wiedziałyśmy, że to się będzie wiązać z kosztami. Poza tym kontaktowałam się wcześniej z czterema prawnikami i nie było zainteresowania. Nie chcieli zająć się sprawą. Nagle się trafił adwokat, który jest po prostu pasjonatem i zagadnienie to interesuje go od lat.
WP:
Mowa o mecenasie Michale Olechnowiczu. Dlaczego się zgodził?
- Zna tą sprawę, uczył się o niej, dokładnie ją studiował. Poza tym jest zapalonym miłośnikiem historii.
WP:
Na jakiej podstawie proces ma być wznowiony?
- Czy będzie wznowiony, to jeszcze nie wiemy. Dlaczego? Dlatego, ze polskie prawo przewiduje w takiej sytuacji, że muszą się pojawić nowe dowody bądź nowe okoliczności. Natomiast tutaj będą poddane pod ocenę dowody już istniejące. I sąd może przyjąć to na wokandę, ale nie musi.
WP:
Jakie mogą być podstawy rewizji?
- Mamy nadzieję, że postęp jaki dokonał się w sądowej medycynie przyczyni się do wyjaśnienia tej sprawy. Babcia nigdy nie przyznała się do winy. Nie było naocznego świadka morderstwa. Główny świadek oskarżenia Staś (brat zabitej nastolatki - przyp. red.) widział zabójcę przez szklane drzwi. Do tego plątał się w zeznaniach. Następną niejasnością są ślady krwi znalezione na futrze babci. Nikt nie wziął pod uwagę opinii niezależnych ekspertów, światowej sławy naukowców, np. prof. Ludwika Hirszfelda, którzy uważali, że krew na ubraniu oskarżonej nie musiała należeć do zamordowanej. Zlekceważono także zabójstwo innej dziewczyny. Zamordowano ją w taki sam sposób, w tej samej miejscowości, kilka ulic dalej. Nie wzięto tego pod uwagę dlatego, że po prostu wyrok wydała ulica. Skazać za wszelką cenę, nie patrząc na dowody - taki był cel.
WP:
Odzew medialny sprawy był olbrzymi.
- Do tej pory jest.
WP:
Obwinia pani prasę, która ferowała wyroki, zanim zrobił to sąd?
- To były lata, kiedy nie mieliśmy telewizji, nie było internetu. Dla szarego człowieka sąd był jak gdyby rozrywką. Na sprawę, gdy toczył się proces, sprzedawano bilety. Kobieta została rzucona na żer. Czy ja mam jakieś pretensje? No pewnie, że mam. Nie ubliżając nikomu i nie wrzucając nikomu kamyczka do ogródka, ale ten "Ilustrowany Kurier Codzienny" czy "Tajny Detektyw" to były pisma pokroju dzisiejszego "Faktu". Pisało się bez analizowania, bez sprawdzenia faktów. Dziennikarze fabrykowali dowody, epatowali przerażającymi opisami i sensacyjnymi nagłówkami. Pisało się, bo to się sprzedawało. Z tytułu tej sprawy ci ludzie najnormalniej w świecie żyli.
WP:
Gorgonowa była szczęśliwa z Zarembą?
- Na początku na pewno była szczęśliwa i zakochana. Z jej strony to była miłość. On to bardzo bogaty człowiek, znany w całym Lwowie. Ona cudzoziemka. Była piękna i dużo młodsza od Zaremby. Między nimi było prawie 20 lat różnicy.
WP:
Zaremba szukał kobiety dla siebie czy opiekunki dla swoich dzieci?
- Z tą opieką nad dziećmi mogłybyśmy polemizować, dlatego, że on tych kochanek miał na pęczki. Tam by się znalazła niejedna, która by się tymi dziećmi zajęła. Dzieci Zaremby od razu polubiły Ritę i traktowały ją jak mamę (w tym czasie żona Zaremby przebywała w szpitalu psychiatrycznym - przy. red.). Natomiast jeśli chodzi o babcię, to była po prostu przepiękną kobietą. Uroda okazała się jej przekleństwem. W książce "Skandale II Rzeczpospolitej" można przeczytać wywiad Ireny Krzywickiej z moja babcią.
WP: Irena Krzywicka, znana feministka, stanęła w obronie Gorgonowej. Uważała, że cała historia została rozpętana nie dlatego, że została zabita dziewczynka, ale dlatego, że Gorgonowa żyła bez ślubu z ojcem tej dziewczynki.
- Tak, to były czasy, kiedy takich związków nie pochwalano. Irena Krzywicka odwiedziła moją babcię w więzieniu. To, co jej wtedy babcia opowiedziała było dla mnie osobiście wstrząsające. Powiedziała, że była zdradzana, wyzywana, bita. Była przerażona tym, z kim przez te lata żyła, z kim mieszkała, spała i komu dzieci urodziła. Jej życie było koszmarem.
WP:
Sama miała kochanków?
- To jest nieprawda. Po prostu na nią pluto. Tematy kochanków pojawiły się w czasie procesu. Wcześniej czegoś takiego nie było.
WP: Do morderstwa doszło tuż przed rozstaniem Gorgonowej z Zarembą, które było już postanowione. Co sprawiło, że się na to zdecydowali.
- Lusia dorosła, po prostu. To była nastolatka. Dochodziło w domu do wielu awantur. Ja też jestem matką i wiem, że w pewnym okresie życia dzieci robią się buntownicze. Dla Lusi Zaremba to był przede wszystkim tata, a babcia była dla niej konkurencją.
WP:
Co się stało po wyjściu Gorgonowej z więzienia?
- Nie wiemy. Mama jej szukała przez Polski Czerwony Krzyż, przez Szwajcarski Czerwony Krzyż, przez Jugosłowiański Czerwony Krzyż, przez media. Na darmo. Co jakiś czas dochodziły do mamy sygnały od różnych ludzi, że widziano ją na Dolnym Śląsku. Potem była mowa o Ameryce Południowej, gdzie miała wyemigrować. Pojawiały się różne plotki.
WP:
Czy pani mama widziała się kiedyś z Zarembą?
- Nie. Ale życie go później ukarało - tak to nazwijmy. W ludzką sprawiedliwość może nie do końca wierzę, ale jest coś takiego, jak boska sprawiedliwość jeszcze. Człowiek stracił majątek. Wojna zniszczyła mu wszystko. Potem ciężko zachorował, stracił syna. Przecież Jaś zginał w bardzo idiotyczny sposób - przysypała go lawina. Przed samą śmiercią Henryk Zaremba doszedł do wniosku, że to, co się wydarzyło w jego życiu i to jak go to życie później potraktowało, jest karą za to, co on zrobił babci. On sam się do tego przyznał.
WP:
Kto wychowywał pani mamę.
- Całe życie tułała się po sierocińcach. Musiała ciężko pracować. A jak może wyglądać życie sieroty?
WP:
Czy spotkała się kiedyś z mamą - Ritą Gorgonową?
- Mama przez pierwszy rok mieszkała z babcią w więzieniu, miała roczek gdy ją zabrano od babci. Potem zakonnice z sierocińca zabrały ją jeszcze raz w odwiedziny do więzienia. Miała może 4 lata, ale nic nie pamięta z tej wizyty.
WP: Sprawa Gorgonowej jest często porównywana z procesem Katarzyny W., oskarżonej o zabójstwo swojej córki Madzi.
- Kompletnie bez sensu. Ni z gruszki, ni z pietruszki. Nijak się ma jedna sprawa do drugiej.
WP:
Oba procesy nazwano poszlakowymi.
- Ale w sprawie mojej babci były dowody i to takie, które świadczyły o niewinności. Tylko nie wzięto ich pod uwagę.
Rita Gorgonowa, właśc. Emilia Margerita (Małgorzata) Gorgon, z domu Ilić (ur. 7 marca 1901 w Ociestowiew Dalmacji - data śmierci nieznana) guwernantka, skazana w jednym z najgłośniejszych procesów Polski międzywojennej za zabójstwo 30 grudnia 1931 Elżbiety (Lusi) Zaremby, córki lwowskiego architekta Henryka Zaremby, któremu prowadziła dom. Zabójstwo, a następnie proces poszlakowy były szeroko komentowane i uznane za "najgłośniejszy proces sądowy II Rzeczypospolitej". W latach 1932-1934 sprawą żyła cała opinia publiczna. Rita Gorgonowa miała syna oraz córki Romanę i Ewę.