Prokuratura obawia się zbiorowego samobójstwa u betanek
Minister Janusz Kaczmarek zapowiedział na antenie TVN24, że prokuratura sprawdzi, czy istnieje prawdopodobieństwo, że w klasztorze betanek w Kazimierzu Dolnym może dojść do zbiorowego samobójstwa. Około 60 byłych zakonnic przebywa w tamtejszym klasztorze wbrew woli władz zgromadzenia.
Puławska prokuratura rejonowa prowadzi już postępowanie w sprawie naruszenia miru domowego, o co wnioskowały władze zakonu. Jak poinformował zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie Andrzej Lepieszko, postępowanie to rozszerzono o wątek podżegania do samobójstwa.
Szef MSWiA Janusz Kaczmarek poinformował w TVN24, że zwrócił się do komendanta głównego policji, by dokonano swoistego sprawdzenia w tej sprawie, by zapobiec ewentualnej tragedii. Może trzeba będzie wykorzystać zawodowych negocjatorów. Podchodzimy do tego bardzo poważnie. Aczkolwiek jeszcze nie mamy wiedzy, czy istotnie są ku temu powody - podkreślił.
Nastąpiło to po sobotniej publikacji "Faktu", który zamieścił list - jak podała gazeta - od jednej ze zbuntowanych sióstr do matki następującej treści: "Mamo, nasz czas wypełnił się, nadeszła chwila próby, przejścia z ciemności do światła, z zamknięcia na wolność. Na zawsze twoja Ania". List nosi datę 10 czerwca 2007 r.
Prokuratura zbada autentyczność listu. Chcemy dotrzeć do tego listu, sprawdzić na ile jest on wiarygodny, znaleźć tę rodzinę. Nie możemy lekceważyć takich sygnałów - powiedział Lepieszko. Jednocześnie zaznaczył, że z kontaktów z innymi rodzicami byłych sióstr wynika, że nastroje w klasztorze nie są takie złe.
Policja wystąpiła do "Faktu" z prośbą o udostępnienie listu oraz danych osobowych osób, o których mowa w artykule. Wysłaliśmy, zgodnie z życzeniem redakcji, odpowiednie pismo, czekamy na odpowiedź - powiedział rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie Janusz Wojtowicz. Jak zaznaczył, policja jest kontakcie z rodzinami byłych zakonnic, nie otrzymała zgłoszeń o niepokojących listach od byłych sióstr.
Byłe betanki boją się rychłej eksmisji, bo sąd rejonowy w Puławach nakazał już 48 z nich natychmiastowe opuszczenie budynków. Wyroki są prawomocne. Komornik jeszcze nie pojawił się w Kazimierzu, bo czeka na zakończenie wszystkich spraw o eksmisję, a do rozpatrzenia pozostało ich jeszcze tylko 17. Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 29 czerwca.
Pełnomocnik zgromadzenia betanek Ewa Stepowicz-Lizut zapowiedziała, że dopiero po rozstrzygnięciu wszystkich pozwów, do każdej z osób, wobec których zapadły wyroki o eksmisji, władze betanek wyślą pismo z wezwaniem do dobrowolnego opuszczenia kazimierskiego klasztoru w ciągu siedmiu dni od daty otrzymania pisma. Jeśli osoby te nie opuszczą klasztoru, władze zakonu wystąpią do komornika z wnioskiem o przeprowadzenie eksmisji.
Na wniosek zgromadzenia zbuntowanym zakonnicom w Kazimierzu odcięto prąd i gaz. Rachunki za te media opłaca zakon. Byłe betanki prawie nie opuszczają budynków. Nocami zbierają warzywa z ogródka.
Abp Życiński zaoferował zbuntowanym betankom pomieszczenia w diecezjalnym domu rekolekcyjnym, gdzie mogłyby znaleźć schronienie po przeprowadzeniu eksmisji, jeśli Zgromadzenie nie mogłoby ich przyjąć i nie będą mogły wrócić do swoich domów rodzinnych.
Konflikt wśród betanek trwa już ponad dwa lata. Władze zgromadzenia uznały, że poprzednia przełożona generalna Jadwiga Ligocka przyjmowała do zakonu nieodpowiednie kobiety, podejmowała decyzje z pominięciem zasad obowiązujących w zakonie, kierowała się "prywatnymi objawieniami", które nie były zgodne z nauczaniem Kościoła. W sierpniu 2005 r. mianowano nową przełożoną - siostrę Barbarę Robak. Decyzja taka zapadła po wizytacji delegata Watykanu w klasztorze w Kazimierzu, który przybył tam z powodu skarg niektórych zakonnic.
Ligocka i część sióstr nie podporządkowały się decyzji Watykanu i zamknęły się w kazimierskim klasztorze. W październiku ub. roku ostateczną decyzją Stolicy Apostolskiej zostały wydalone z zakonu.