Siostra zakatowanego 3,5‑latka zaginęła podczas libacji
Na jaw wychodzą nowe, szokujące fakty w sprawie Iwony K., matki zakatowanego, trzyletniego Bartka. Okazuje się, że miała w sumie szóstkę dzieci. Oprócz Bartka prawdopodobnie nie żyje jej dwumiesięczna córka. 11 lat temu zaginęła bez śladu w trakcie libacji. A ojciec dziecka wkrótce zapił się za śmierć - informuje "Fakt".
21.05.2008 | aktual.: 21.05.2008 10:14
O dziecku Iwony K., którego teraz nie ma, mówiła prokuratura. Nie wiadomo, co się stało z tym dzieckiem. Dziewczynka urodziła się 11 lat temu. Miała dwa miesiąca, gdy przepadła bez wieści w trakcie libacji alkoholowej. Kobiety nie było wtedy w domu. Maleństwem miał się zajmować jego ojciec.
Następnego dnia okazało się, że dziecka nigdzie nie ma. Policja zaczęła szukać dziecka. Bez skutku. Pies po kilkudziesięciu metrach od kamienicy zgubił trop. Kiedy policjanci zatrzymali Krzysztofa C., Iwona K. powiedziała policji, żeby przestali szukać dziecka. Może bała się, że Krzysiek ma coś wspólnego ze zniknięciem dziecka? Jak ona mogła tak łatwo zapomnieć o swojej córce i nie walczyć o jej odnalezienie - pyta Irena Żytyńska, babcia dzieci.
Krzysztof C. niecałe pół roku po zaginięciu dziewczynki zapił się na śmierć.
Iwona K. pracowała w Wałbrzychu jako prostytutka. Nie interesowała się losem dzieci, które rodziła. Trzy córki w wieku 7, 8 i 10 lat trafiły do rodzin zastępczych, a 13-letnim synem opiekuje się jego babcia, teściowa Iwony K.
Okazuje się, że już w 2006 roku sąd rodzinny w Wałbrzychu odebrał Iwonie K. małego Bartka. Po tym, jak chłopiec trafił do szpitala z zapaleniem płuc i wysoką gorączką, sąd zadecydował, że kobieta zaniedbuje malca. Bartek trafił do domu dziecka.
Jednak Iwona K. co roku występowała o przywrócenie jej opieki nad Bartkiem. Twierdziła, że ma stałą pracę i ładne mieszkanie. Sąd rodzinny uwierzył jej i przywrócił prawo do opiekowania się nad chłopcem. Dwa lata później chłopczyk został zakatowany na śmierć przez swojego ojczyma, przy biernym udziale Iwony K.
Policjanci, którzy po zatrzymaniu Iwony K. i jej konkubenta Mariusza V. przeszukiwali ich mieszkanie, odkryli, że nie było tam żadnych zabawek ani przedmiotów, które mogły należeć do trzylatka.