Tomasz Nałęcz: dokument obciążający Cimoszewicza to chłam, bzdet, nieudolna fałszywka

Jak to jest możliwe, że dokument sfałszowany tak nieudolnie, że jego fałszerstwo powinien odkryć student pierwszego roku historii, że ten dokument jest zdemaskowany przez pułkownika byłego służb specjalnych, szefa kontrwywiadu Miodowicza. Taki chłam, taki bzdet, tak nieudolną fałszywkę pułkownik, szef kontrwywiadu były pokazuje jako koronny dowód zdrady? Albo głupiec, albo ślepiec, albo zdrajca? - pytał Tomasz Nałęcz w audycji "Salon polityczny Trójki".

19.08.2005 | aktual.: 19.08.2005 13:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jolanta Pieńkowska: Wczoraj sąd partyjny wykluczył pana z Socjaldemokracji. Ma pan prawo odwołania się, ale już pan zapowiedział, że nie będzie się pan odwoływał. Zgadza się pan z tą decyzją?

Tomasz Nałęcz: Nie, z decyzją się nie zgadzam. To jest krzywdząca mnie decyzja, natomiast nie będę się odwoływał ponieważ znam mechanizmy, które rządzą w Socjaldemokracji. Jeśli taka trójka złożona z pana posła Byry, Kobielusza i pani Kątnej podjęła taka decyzję... To akurat są moim zdaniem ludzie przyzwoici i sympatyczni,ale nie mieli najwyraźniej ruchu. Najwyraźniej tę decyzję podjął najwyższy autorytet SDPL-u, czyli nie będę się odwoływał.

Jolanta Pieńkowska: Czyli Marek Borowski?

Tomasz Nałęcz:Nie będę się od tej decyzji odwoływał. Niech tak będzie.

Jolanta Pieńkowska:Marek Borowski?

Tomasz Nałęcz: Zbyt długo funkcjonowałem w Socjaldemokracji, żeby nie wiedzieć, że w tak ważnej sprawie nic się nie ma prawa wydarzyć bez decyzji Marka Borowskiego, tak.

Jolanta Pieńkowska: Czyli Marek Borowski nie chciał juz pana widzieć w SDPL-u?

Tomasz Nałęcz: Myślę, że doszedł do błędnego wniosku, że moja obecność wokół Cimoszewicza przeszkadza jego kampanii, kampanii SDPL-u. Moim zdaniem jest zupełnie odwrotnie. Ja dysktretnie dosyć wspierałem CImoszewicza do obecnego tygodnia. Zrezygnowałem ze wszystkich funkcji w SDPL-u, zrezygnowałem z kandydowania do Parlamentu. Ale z partii nie wystąpiłem i zadeklarowałem, że w wyborach prezydenckich będę wspierał Cimoszewicza, ale nie angażowałem się w żadne działania sztabowe, w żadne takie bliskie związki z Cimoszewiczem. Stanąłem obok Cimoszewicza w sytuacji, kiedy został bardzo brutalnie przy pomocy kłamstwa, sfałszowanego dokumentu, prowokacji politycznej zaatakowany. Najpewniej przez swoich konkurentów politycznych, bo wszystko wskazuje na to, że pani Jarucka jest tylko narzędziem. Uważam, że Marek Borowski w tej sytuacji też powinien stanąć przy Cimoszewiczu. Zamiast wyrzucać mnie z SDPL-u powinien wydać oświadczenie piętnujące tę haniebną prowokację. Nie powinien liczyć na to, że być może
Cimoszewiczowi spadnie, a jemu skoczy w sondażach tylko powinien w takich sytuacjii, która jest oczywista - jak bandyci kopia na ulicy niewinnego człowieka, to się staje przy tym człowieku...

Jolanta Pieńkowska: No tak panie marszałku, ale to są wybory i to jest tak, że Marek Borowski nie wspiera Włodzimierza Cimoszewicza tylko jest jego konkurentem.

Tomasz Nałęcz: Wybory wyborami, ale w życiu trzeba sie kierować zasadami. Ja nie mówię, że Marek Borowski powinien dzisiaj poprzeć Cimoszewicza i powiedzieć, że odda na niego swój głos, tylko powinien wydać oświadczenie piętnujące tę haniebną prowokację. Proszę mi pokazać takie zachowanie moich kolegów z SDPL i Borowskiego, który piętnuje tę prowokację, która ma na celu zdyskredytowanie Cimoszewicza.

Jolanta Pieńkowska: No tak, ale może Socjaldemokracja nie jest przekonana, czy to rzeczywiście jest prowokacja. Może czeka na decyzję prokuratury w tej sprawie.

Tomasz Nałęcz: Pani redaktor, w tej sprawie nie można "rżnąć głupa". Nawet student pierwszego roku historii - już nie mówię o magistrze historii - jak weźmie ten dokument przedstawiony przez panią Jarucką do ręki to widzi kłamstwo. Przecież pani Jarucka twierdzi - powiedzmy raz jeszcze - że ten dokument otrzymała z ręki sekretarki pana ministra Cimoszewicza 20 kwietnia 2002 roku. Jest ustalone ponad wszelką watpliwość, że podpis na tym dokumencie jest tylko podobizną podpisu z faksymile czyli z pieczątki. 20 kwietnai 2002 roku to ta pieczątka była w biurku czy w sejfie Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej, bo tam Cimoszewicz był prezesem wtedy i tam posługiiwał się tym podpisem. Jeszcze dwa miesiące ta pieczątka była w tamtym miejscu. Niedostępna dla MSZ-tu w ogóle, więc to jest oczywisty dowód, że pani Jarucka kłamie. To tylko jeden z dowodów. Sprawdziliśmy kalendarz Cimoszewicza - 20.04.2002 roku Cimoszewicza nie było w Warszawie. MSZ nie pracował, bo szefa nie było. Cimoszewicz spotkał się ze
Szmajdzińskim.

(...)

Jolanta Pieńkowska:A ma pan jakieś podejrzenia kto za tym stoi?

Tomasz Nałęcz: Ja pewności żadnej nie mam, ale wielce niejasna jest w tej sprawie rola pana Miodowicza. Pani Jarucka trafiła do komisji śledczej za pośrednictwem pana Miodowicza. Pan Miodowicz poza tym, ze jest posłem PO, to jest byłym oficerem służb specjalnych, szefem kontrwywiadu. I ja sobie zadaję pytanie i publicznie zadaję pytanie panu Miodowiczowi - jak to jest możliwe, że dokument sfałszowany tak nieudolnie, że fałszerstwo tego dokumentu powinien odkryć student pierwszego roku historii, że ten dokument jest zdemaskowany przez pułkownika byłego służb specjalnych, szefa kontrwywiadu pułkownika Miodowicza. Tylko pułkownik Miodowicz wychodzi do dziennikarzy i mówi: "oto znalazł sie dokument, który jest koronnym dowodem winy Cimoszeiwcza". Taki chłam, taki bzdet, tak nieudolną fałszywkę pułkownik, szef kontrwywiadu były pokazuje jako koronny dowód zdrady? Albo głupiec, albo ślepiec, albo zdrajca ?

Jolanta Pieńkowska:Ale efekty tego są takie - co prawda sondaże są przeprowadzane jeszcze przed sprawą pani Jaruckiej - ale popularność Cimoszewicza spada.

Tomasz Nałęcz: A rośnie popularność Donalda Tuska. Przecież jak popatrzymy na sondaże...

Jolanta Pieńkowska: To co, Miodowicz sie przekłada na Tuska? To znaczy, że ludzie ufają Miodowiczowi.

Tomasz Nałęcz: Nie ufają Miodowiczowi tylko nie są poinformowani o tej sytuacji. Ja nie twierdzę, że to zrobił Miodowicz, ja tylko zadaję pytanie, jak najwyższej klasy specjalista od spraw służb specjalnych daje się nabrać na tak ordynarnie i prymitywnie sporządzony dokument. To chyba jest pytanie zasadne.

Przeczytaj cały wywiad

Komentarze (0)