"Sprawa powiązań Dubienieckiego jest rozwojowa"
W ubiegłym tygodniu Okręgowa Rada Adwokacka w Gdańsku zajęła się ostatnimi kontrowersyjnymi wypowiedziami i komentarzami mecenasa Marcina Dubienieckiego, męża córki tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska rzecznik dyscyplinarny wszczął postępowanie dyscyplinarne wobec dwóch wypowiedzi Dubienieckiego. Rada przygląda się też jego ewentualnego udziału w procesie ułaskawieniowym Adama S., o którym ostatnio rozpisywały się media. - Sprawa jest rozwojowa - mówi Paweł Rochowicz, rzecznik prasowy NRA.
Marcin Dubieniecki jest pod lupą rady od dłuższego czasu. Ostatnio środowisko adwokackie zelektryzowały jego wypowiedź w "Polityce", że "może prowadzić kancelarię z kim chce, nawet z gangsterem Słowikiem", a także odzywka pod adresem dziennikarza: "proszę się ode mnie odpier...". Prof. Piotr Kruszyński, autorytet w dziedzinie prawa karnego: - To wyraz pogardy dla samorządu adwokackiego. Z kolei Jerzy Glanc, dziekan ORA w Gdańsku mówił, że rada będzie brała pod uwagę całokształt postawy adwokata, a nie tylko jedną jego wypowiedź.
Tydzień temu Jerzy Glanc zapowiadał, że ORA zbada sprawę wypowiedzi mecenasa Dubienieckiego i wystąpiła do niego z wnioskiem o wyjaśnienie okoliczności, w jakich padły ostre słowa. Teraz - jak dowiedziała się Wirtualna Polska - rzecznik dyscyplinarny wszczął oficjalne dochodzenie w tej sprawie. – Chodzi o to, by zebrać i zabezpieczyć materiał dowodowy oraz dokonań oceny, czy doszło do naruszenia zasad etyki adwokackiej. Jeśli okaże się, że mecenas złamał kodeks etyczny, kolejnym krokiem będzie podjęcie decyzji czy występować do sądu dyscyplinarnego o wymierzenie kary – mówi mec. Glanc.
Czy rzecznik zajmie się również wątkiem ewentualnego udziału lub nacisków na tragicznie zmarłego prezydenta ws. ułaskawienia Adama S., z którym współpracował Marcin Dubieniecki? - Jeśli rzecznik dyscyplinarny uzna, że trzeba rozszerzyć obecne postępowanie o inne sprawy – np. udział mec. Dubienieckiego w procesie ułaskawieniowym czy wątek jego udziałów w spółkach, to ma takie prawo. Będziemy prowadzić czynności sprawdzające - tłumaczy dziekan ORA w Gdańsku. - Sprawa spółek, powiązań biznesowych i ewentualnych nacisków ws. ułaskawienia Adama S. jest rozwojowa - wtóruje mu Paweł Rochowicz, rzecznik NRA.
Interesy mecenasa Dubienieckiego
Rok temu "Gazeta Wyborcza" opisywała rolę Marcina Dubienieckiego w sprawie wyprowadzenia z wrocławskiego SKOK-u 12 mln zł za pomocą spółek-krzaków. W operacji przejęcia od komorników tych wyłudzonych pieniędzy uczestniczył Marcin Dubieniecki, mąż Marty Kaczyńskiej-Dubienieckiej. Zarzuty postawiono dwóm prawnikom oraz prezesowi tych spółek, którzy posługiwali się sfingowanymi umowami.
Po artykule w gazecie, sprawą zajęła się gdańska rada adwokacka. Jak mówił "GW" mec. Jakub Jacyna, szef komisji etyki Naczelnej Rady Adwokackiej sprawa budzi wątpliwości, ponieważ adwokat nie powinien prowadzić działalności egzekucyjnej a ponadto powinien mieć pełnomocnictwo do działań zleconych przez klienta. Tymczasem, jak dowiedziała się gazeta mecenas Dubieniecki, który zabiegał u komorników, by przekazali pieniądze zajęte w SKOK-u, nie miał przez pewien czas pełnomocnictwa.
Kolejną sprawą, w która zaangażował się mecenas Dubieniecki było przygotowanie wniosku o ułaskawienie swojego klienta. W tym czasie prezydentem był Lech Kaczyński, teść Marcina Dubienieckiego. Za sporządzenie projektu trzech pism i obsługę prawną miał wziąć od klienta ok. 25 tys. zł. Jak komentował wówczas Jakub Tekieli, rzecznik dyscyplinarny ORA w Gdańsku "takie personalne zestawienie jest bezprecedensowe".
Wspólnik nowej kancelarii
Na tym jednak nie koniec tajemniczych spraw mecenasa Dubienieckiego. Ostatnio "Polityka" przybliżyła kulisy powstania nowej kancelarii Marcina Dubienieckiego w Warszawie. Jak podał tygodnik wspólnikiem Dubienieckiego jest Jacek M. – oskarżony w aferze związanej z kupnem działki pod egipską ambasadę w Polsce. Ten radca prawny dwa lata temu został aresztowany i oskarżony o nadużycie udzielonych mu przez ambasadę uprawnień, doprowadzenie do szkody majątkowej oraz fałszerstwo ekspertyzy. W czasie śledztwa przyznał się, że po zakończeniu transakcji przekazał ambasadorowi milion złotych łapówki, dzięki czemu nie odpowie za skorumpowanie dyplomaty. Tygodnik informuje jednak, że sprawa nie jest zakończona. Jackowi M. grozi do 10 lat więzienia.
Z kolei "Polska The Times" w piątek podałą, że prezydent Lech Kaczyński ułaskawił w czerwcu 2009 r. Adama S., przedsiębiorcę z Kwidzyna, który kilka tygodni wcześniej założył spółkę z Marcinem Dubienieckim a obecnie również są wspólnikami w jednej ze spółek. Z informacji gazety wynika, że Adam S. przez kilka lat oszukiwał Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych a także fiskus. W zamian za podpisywanie się pod fikcyjnymi listami obecności wypłacał kilku niepełnosprawnym po kilkaset złotych. W ten sposób poświadczał ich rzekomą pracę w jednej z jego firm. W ten sposób wyłudził z z państwowej instytucji ponad 120 tys. zł.
Ministrowie interesowali się sprawą wspólnika Dubienieckiego
Jak podało Radio Zet Piotr Kownacki i Andrzej Duda, ministrowie w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego zwracali się do Prokuratora Generalnego w sprawie ułaskawienia Adama S. Choć w piątek zgodnie twierdzili w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim, że sprawy nie pamiętają, radio podało, że interesowali się nią. Andrzej Duda zwracał się do prokuratora z prośbą o akta Adama S. a Piotr Kownacki prosił o oficjalną opinię w sprawie ułaskawienia a także o niezasięganie opinii sądu, który skazał przedsiębiorcę.
O innym wątku związanym z Adamem S. informował TVN24. Chodziło o spółkę DDGS Chemical Investments, którą dwa miesiące po ułaskawieniu przedsiębiorcy założył Marcin Dubieniecki z Robertem Drabą, byłym szefem kancelarii prezydenta. Jej udziały przeszły w ręce Adama S. Dubieniecki i Draba udziały sprzedali 14 października 2009 roku. Miesiąc później Dubieniecki ponownie kupił jej udziały i w marcu 2010 roku sprzedał je Adamowi S., który posiadał je do września. Robert Draba w rozmowie z tvn24.pl powiedział, że udziały w spółce kupił jako radca prawny w imieniu swojego klienta - zagranicznego inwestora, bo taki zabieg przyspieszał zawarcie transakcji.
Gdy "Gazeta Wyborcza" opisywała sprawę SKOK-ów podała, że pieniądze, które Dubieniecki, jako pełnomocnik, próbował wydostać od wielkopolskiego komornika miały być przelane m.in. na konto Roberta Draby (750 tys.). Były minister w kancelarii prezydenta był w tej sprawie przesłuchiwany przez prokuraturę, ale nie chciał tego komentować.
W ubiegłym temu gazeta opublikowała też serię artykułów na temat powiązań Marcina Dubienieckiego ze skazanym za kierowanie grupą przestępczą Tomaszem M. ps. "Matucha". Jak pisała zięć tragicznie zmarłego prezydenta jest właścicielem firmy MD Invest Group, której dyrektorem generalnym jest Tomasz M. Spółka utrzymuje się z handlu autami.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska