Resortowe dzieci

Kontrowersyjna książka o znanych dziennikarzach...

Obraz

/ 12Atak na Tomasza Lisa - został "prześwietlony"

Obraz
© Okładka książki

"ONE. RESORTOWE DZIECI. Wychowane w rodzinach działaczy i funkcjonariuszy KPP, PZPR, Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, SB. Doskonale ustawione potem w życiu dzięki koneksjom, a później pieniądzom i 'grubej kresce'. Czasem, choć wywodzą się z niekomunistycznych środowisk, związane ideologicznie oraz materialnie z byłą władzą i bezpieką" - tak sukces czołowych polskich dziennikarzy tłumaczą Dorota Kania, Jarzy Targalski i Maciej Marosz w książce "Resortowe dzieci. Media". Kontrowersyjna publikacja, która prześwietla rodziny znanych ludzi mediów jest reklamowana jako "zatwierdzona przez ministerstwo prawdy".

Kania, była dziennikarka śledcza "Wprost", obecnie pracująca dla "Gazety Polskiej" od lat zajmuje się "lustrowaniem" przedstawicieli mediów, skupiając się na dziennikarzach - określanych przez "niepokorną" prawicę - jako "reżimowi". W najnowszej książce przygląda się jednak nie tylko życiorysom m.in. Moniki Olejnik, Tomasza Lisa i jego żony Hanny, Piotra Kraśki, Andrzeja Morozowskiego, Tomasza Sekielskiego, ale też biografiom ich rodziców i dziadków. "Uznaję takie teksty za objaw głupoty i braku uczciwości, wystawiającej fatalne świadectwo autorce" - tak publikacje Kani określił na Twitterze Konrad Pasecki, dziennikarz RMF FM.

(js)

/ 12"Ojciec Olejnik pracował w MSW"

Obraz
© PAP / Andrzej Rybczyński

Dorota Kania pracuje w mediach od 20 lat, ale jej kariera załamała się na przełomie 2007 i 2008 r., kiedy na antenie TVN lobbysta Marek Dochnal oskarżył ją o to, że pożyczała pieniądze od jego teściowej i adwokatki w zamian za obietnicę wstawienia się za nim w najwyższych kręgach władzy. Na dowód pokazał umowy pożyczek między Kanią a jego teściową Barbarą Pietrzyk. Kania się broniła - w oświadczeniu stwierdziła, że w 2005 r. chciała "kupić dom o bardzo skomplikowanej sytuacji prawnej", dlatego skorzystała z biura nieruchomości Aneks, którego właścicielką jest Pietrzyk, i że nie wiedziała, że Pietrzyk jest teściową Dochnala. Dziennikarka straciła wówczas posadę we "Wprost", w 2010 r. postawiono jej zarzut płatnej protekcji.

W "Resortowych dzieciach" Kania opisuje karierę Moniki Olejnik. Prowadząca "Gościa Radia Zet" i "Kropki nad i" pierwsze kroki w zawodzie stawiała w 1981 r. w redakcji rolnej I Programu Polskiego Radia, skąd trafiła do radiowej Trójki. Była już wówczas absolwentką zootechniki, którą ukończyła w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego oraz podyplomowego studium dziennikarstwa i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

Jak ujawnia autorka "Resortowych dzieci", ojciec dziennikarki - Tadeusz Olejnik był pracownikiem resortu spraw wewnętrznych. W jego aktach paszportowych w IPN zachowała się dokumentacja wyjazdów zagranicznych Moniki Olejnik w latach 80. Wynika z nich, że od momentu uzyskania pełnoletności wyjeżdżała do krajów kapitalistycznych. Ojciec Olejnik informował swoich przełożonych nie tylko o wyjazdach prywatnych córki (do Nepalu i Turcji), ale także o jej wyjazdach służbowych, m.in. do Finlandii (w listopadzie 1986 r.) czy na Maltę.

"W latach 80., kiedy Tadeusz Olejnik pracował w MSW, Monika Olejnik była już jedną z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarek radiowych - z programu III Polskiego Radia odeszła w 2000 r. Od początku lat 90. była również związana z Telewizją Polską, a po powstaniu TVN - ze stacją Mariusza Waltera" - podsumowuje Kania.

/ 12"Była wzorem do naśladowania dla dziennikarskiej młodzieży"

Obraz
© PAP / Grzegorz Rogiński

"To co mam, zawdzięczam sobie samej, bo całe życie ciężko pracowałam, i pomimo różnych publikacji, które będą się ukazywały, będę kochała mojego ojca. Te ataki wynikają z bezradności. Polecam tym ludziom, żeby zarezerwowali sobie jakieś stałe miejsce w IPN, niech tam siedzą i grzebią. Mnie to kompletnie nie interesuje. Naprawdę nie mam zamiaru się tłumaczyć" - tak Monika Olejnik w rozmowie z tygodnikiem "Polityka" skomentowała szperanie w życiorysie jej ojca.

Olejnik, jak czytamy w publikacji Kani, utrzymywała kontakty z politykami, m.in. z Lechem Wałęsą (bywała nawet na jego urodzinach - na 60. urodziny Wałęsy przyjechała w towarzystwie Gromosława Czempińskiego, w późniejszych latach widać ją na zdjęciach m.in. obok Donalda Tuska).

"Najważniejsze było dla niej zdobycie sympatii samego Lecha Wałęsy, który wyraźnie ją faworyzował i tym samym pozwolił jej wyprzedzić konkurentki. Symbolem jest statusu dziennikarki nowej epoki było zaproszenie ze strony Wałęsy, aby wraz z innym dzieckiem tamtej epoki Tomaszem Lisem wzięła udział w prezydenckiej defiladzie 3 maja 1991 r. machając do Polaków z zabytkowej karety (...)" - dziennikarka śledcza cytuje fragment artykułu Piotra Semki "Olejnik na froncie III RP", który został opublikowany w "Uważam Rze" w 2011 r. I dalej: "Olejnik szybko staje się też duszą towarzystwa przy tzw. sejmowym stoliku, gdzie Lis z TVP, Barbara Górska z Radia ZET, Maria Bnińska z 'Głosu Ameryki' byli wzorem do naśladowania dla dziennikarskiej młodzieży. Tu decydowano, z kogo w sejmie należy kpić, a kogo traktować z nabożnym szacunkiem".

/ 12"A może to jakaś rodzina b. I sekretarza PZPR Stanisława Kani?"

Obraz
© PAP / Maciej B. Brzozowski

"Lustracja rodzinna na prawicy jest szalenie modna" - tak Olejnik odniosła się w "Gazecie Wyborczej" do innego tekstu Doroty Kani - jej publikacji w "Gazecie Polskiej" na temat Anny Grodzkiej. I pytała ironicznie: "A może to jakaś bardzo daleka rodzina b. I sekretarza PZPR Stanisława Kani?" i zastanawiała się, czy nie przydałoby się jakieś "małe śledztwo" w tej sprawie.

Znacznie ostrzej wypowiedział się w swoim felietonie w portalu Natemat.pl pt. "Jak Kania dżdżu. I śliny" Tomasz Lis. Zwrócił uwagę, że Olejnik popełniła błąd używając ironii, bowiem "agitatorzy" - jak określił Kanię i jej podobnych - nie rozumieją tego rodzaju środków artystycznych. I dodawał: "Nie mogę zakazać Kani lustrowania ludzi. Każdy ma w życiu taki afrodyzjak na jaki zasługuje. Dla niektórych afrodyzjakiem są teczki. Nawet puste teczki. (...) Błagam tylko Monikę Olejnik - niech już nigdy się nie posługuje ironią. Oni tego nie kumają, i strzała z ironią w tamtą stronę wraca do nas jako strzała z gó...na".

/ 12Tomasz Lis: kochałem "Dziennik Telewizyjny"

Obraz
© TVP / PAP / Ireneusz Sobieszczuk

Tomasza Lisa w swojej książce Kania również "prześwietla". Przypomina, że debiutował w listopadzie 1984 r. w dziale miejskim "Sztandaru Młodych" tekstem o skomplikowanej sytuacji warszawskich barów mlecznych. Przywołuje jego słowa, że od małego ubóstwiał "Dziennik Telewizyjny" - "Kochałem 'Dziennik Telewizyjny'. Brzmi to dziś bardziej jak deklaracja polityczna niż deklaracja preferencji widza. Ale nic na to nie poradzę". Jak relacjonuje autorka, już w wieku 7 lat nie podarował sobie "Dziennika Telewizyjnego" nawet na wczasach w Dziwnówku - maszerował do sali telewizyjnej o 19.30. Wpatrzony był w Andrzeja Kozerę, Wojciecha Zymsa czy Karola Małcużyńskiego.

Jak dowiadujemy się z publikacji, ojciec Tomasza Lisa był dyrektorem Stacji Hodowli Zwierząt. Kania pisze też, że w latach 80. w ramach praktyk studenckich Lis był w NRD na Uniwersytecie im. Karola Marksa w Lipsku.

/ 12"Towarzysz sekretarz walnął kulą w płot"

Obraz
© TVP / PAP / Jan Bogacz

W swoim cytowanym wcześniej felietonie Lis przypomina, jak Kania wzięła pod lupę redaktora naczelnego "Polityki". "Kilka lat temu pracując dla byłego sekretarza KC Króla w jego organie 'Wprost', lustrowała Jerzego Baczyńskiego z 'Polityki'. Wyszło jej, bo zawsze tak jej wychodzi, że Baczyński mógł kapować. Szybko okazało się, że nie tylko nie kapował, ale pomagał 'Solidarności'. Czy ma to jednak znaczenie, Baczyński nie lubił PiS-u, więc obiektywnie mógł być agentem, a więc obiektywnie nim był. To, że na żądanie kapusia i byłego sekretarza lustrowano nie-kapusia i nie - sekretarza było swoistym kuriozum, ale nie takie paradoksy nasza tzw. prawica widziała. W zeszłym roku towarzysz Król próbował zlustrować także moich przodków. W wywiadzie dla 'Frondy' poinformował, że mój ojciec był w PRL wojskowym, co jak rozumiem, miało być wytłumaczeniem dlaczego ja sam jestem świnią. Towarzysz sekretarz walnął kulą w płot. Nie miałbym żadnego problemu z tym, gdyby mój ojciec był w PRL wojskowym, ale nie był. Chyba, że
inżynier zootechnik to wojskowy, cholera wie, co towarzyszowi sekretarzowi PZPR po głowie chodziło".

"Kategorycznie zabraniam redaktorowi Lisowi dyskutowania z 'panią Dorotą', która grzebie mu w życiorysie przodków. To ona przed nim powinna się tłumaczyć" - napisał z kolei w "Polityce" oburzony Daniel Passent (Kania również wzięła go na celownik). "Co to w ogóle ma do rzeczy, co robił ojciec Lisa i matka Kani?" - pytał dziennikarz "Polityki".

/ 12Rodzice Hanny Lis znaleźli się na liście "Kisiela"

Obraz
© TVP / PAP / Archiwum

Kania na tapet wzięła też żonę Lisa - Hannę Lis, primo voto Smoktunowicz, która zadebiutowała na antenie TVP w 1992 r. Jak ujawnia, jest ona córką Waldemara i Aleksandry Kedajów, którzy znaleźli się na liście Stefana Kisielewskiego "Kisiela" opublikowanej w 1984 r. i obejmującej najgorliwszych dziennikarzy reżimowych PRL-u. Waldemar Kedaj był dziennikarzem "Trybuny Ludu", korespondentem PAP we Włoszech, Wietnamie i Szwecji, dyplomatą (w 1997 r. został wiceambasadorem RP w Tokio). Znał 24 języki obce, z czego 18 biegle. Ostatnie lata swojego życia związany był z tygodnikiem "Wprost". Do śmierci był szefem działu zagranicznego.

Autorzy "Resortowych dzieci" zarzucają ojcu Hanny Lis kontakty z tajnymi służbami PRL. W 2006 r. Kedaj wydał oświadczenie, iż nigdy świadomie nie podjął takiej współpracy. "W związku z publikacjami w mediach dotyczącymi współpracy środowiska dziennikarskiego z tajnymi służbami PRL, w których to publikacjach pojawiło się moje nazwisko, pragnę poinformować, że podjąłem kroki prawne w tej sprawie. 1 czerwca zwróciłem się do Instytutu Pamięci Narodowej o wyjaśnienie mojego statusu. Jednocześnie chciałbym przypomnieć i wyjaśnić, że byłem korespondentem zagranicznym w Wietnamie, Włoszech i Szwecji, a w czasie przebywania za granicą miałem kontakt z pracownikami polskich placówek dyplomatycznych, wśród których, jak we wszystkich miejscach pracy w PRL, mogli być przedstawiciele tajnych służb. Jednocześnie stwierdzam kategorycznie, że nigdy świadomie nie współpracowałem z tajnymi służbami PRL, nie podpisywałem żadnych zobowiązań o współpracy ani na nikogo nie donosiłem" - twierdził.

/ 12Wpadka Hanny Lis - "Kim jest ten Kutscher?"

Obraz
© PAP / CAf / Andrzej Rybczyński

Matka prezenterki, Aleksandra Kedaj, jak dowiadujemy się z "Resortowych dzieci", była korespondentką "Życia Warszawy", a dziadkiem Stanisław Stampf'l - dziennikarz Polskiego Radia, współtwórca słuchowiska "Matysiakowie".

Dorota Kania przypomina plotki na temat dziennikarskich wpadek Hanny Lis. "Gdy pracowała w 'Teleexpressie', do harmonogramu planowanych tematów wpisano nazwisko: 'Kutschera', co zapowiadało materiał z okazji rocznicy zastrzelenia kata Warszawy Franza Kutschery. Lis biegała po newsroomie, gorączkowo pytając: 'Kim jest ten Kutscher? Kto to jest Kutscher?' - ujawniła dziennikarka Luiza Zalewska, która opisała też inną anegdotę. Gdy Lis pracowała w Polsacie, zdawała relację na żywo z Watykanu. Wielojęzyczne rzesze pielgrzymów, które przybyły do Stolicy Apostolskiej, skojarzyły jej się z więżą Babilon, zamiast z wieżą Babel" - czytamy.

/ 12"Zasłynął iście sowiecką pokazuchą"

Obraz
© TVP / PAP / Bartłomiej Banaszak

Dziennikarka śledcza "Gazety Polskiej" "lustruje" także szefa "Wiadomości" TVP Piotra Kraśkę, który jest absolwentem Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST (obecnie Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza). W czasach PRL pracował dla Telewizji Polskiej, jako prezenter programu dla dzieci i młodzieży "5-10-15", później był spikerem TVP1. Przygotowywał także magazyn interwencyjny "Na żywo" oraz program poświęcony środkom masowego przekazu "Oblicza mediów". Następnie został korespondentem telewizji publicznej w Rzymie. Po wygaśnięciu kontraktu korespondenta TVP w Ameryce Mariusza Maxa Kolonki w 2005 r., został przeniesiony do Waszyngtonu.

Jak przypomina autorka książki "Resortowe dzieci", Kraśko kierował ekipą TVP relacjonującą wydarzenia po katastrofie smoleńskiej. Jak twierdzi, zasłynął wówczas "iście sowiecką pokazuchą" - polecił ekipie wykupić znicze w Smoleńsku, a następnie przedstawił je w relacji jako przyniesione przez zwykłych Rosjan. "Rzecz w tym, że Rosjanie nie mogli kupić zniczy, bo już ich w sklepach nie było, a do miejsca, gdzie ekipa TVP znicze ustawiła, w ogóle nie mieli dostępu. O tym wszystkim opowiedział w rozmowie z Teresą Torańską dziennikarz Witold Bater" - czytamy w kontrowersyjnej książce.

10 / 12Dziadek Piotra Kraśki był prominentnym działaczem komunistycznym

Obraz
© TVP / PAP / Marek Nelken

Jak pisze Kania, ojciec Piotra Kraśki, Tadeusz uczył zawodu Ninę Terentiew, która następnie została jego żoną. To dla Terentiew ojciec Piotra rozwiódł się z jego matką, producentką filmową Barbarą Pietkiewicz (brat Pietkiewicz jest z kolei ojcem Moniki Richardson). W czasach PRL Tadeusz Kraśko pracował dla Telewizji Polskiej, był zastępcą redaktora naczelnego Redakcji Publicystyki Kulturalnej TVP1 i szefem Redakcji Reportażu i Filmu Dokumentalnego TVP2. Był autorem i realizatorem wielu programów telewizyjnych i reportaży zagranicznych. Na przełomie lat 70. i 80. pełnił funkcję radcy ambasady PRL i był dyrektorem Instytutu Kultury Polskiej w Sztokholmie.

Ojciec Tadeusza Kraśki, a dziadek Piotra, był z kolei prominentnym działaczem komunistycznym, prawnikiem i dziennikarzem. Od grudnia 1948 r. członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, zajmował wiele funkcji w kierownictwie lokalnym i centralnym partii: był członkiem egzekutywy KW PZPR w Kielcach, następnie sekretarzem ds. propagandy i I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego w Poznaniu, członkiem Komitetu Centralnego, kierownikiem Wydziału Kultury KC, wreszcie sekretarzem KC.

W latach 1945-1954 pracował w redakcji "Dziennika Bałtyckiego", kierował też pismami partyjnymi: pełnił funkcję redaktora naczelnego pierwszego powojennego dziennika w Poznaniu "Głosu Wielkopolskiego", "Gazety Poznańskiej", "Słowa Ludu" (Kielce) oraz "Kuriera Szczecińskiego". Był także posłem na sejm PRL, wicepremierem w piątym rządzie Józefa Cyrankiewicza oraz członkiem Rady Państwa.

11 / 12"Mój ojciec rzeczywiście był Żydem, ale jego dane Kania poprzekręcała"

Obraz
© PAP / Leszek Szymański

Przedmiotem "śledztwa" Kani stał się również Andrzej Morozowski (rocznik 1957), dziennikarz radiowy i telewizyjny, zawodowo związany m.in. z Radiem ZET i TVN24, absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie. Kania ujawniła żydowskie pochodzenie jego ojca, a także fakt, że był przedwojennym komunistą, twierdziła też, że pracował w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Podała, że Mieczysław Morozowski naprawdę nazywał się Mozes Mordka i był synem Judka i Maszy, urodził się w wielodzietnej rodzinie piekarza z Mińska Mazowieckiego.

"Mój ojciec rzeczywiście był Żydem, tylko nazywał się Mordechaj Mozes. (...) Dziadek był Juda, dla kumpli Judka, więc Kania chyba połączyła dziadka z ojcem w poprzekręcanych wersjach, ale ja to rozumiem, bo ona pewnie w hebrajskim mocna nie jest" - w ten sposób odniósł się do ustaleń Kani Morozowski w wywiadzie dla Marcina Mellera w "Newsweeku".

12 / 12"Składam samokrytykę w związku ze zbyt późnym urodzeniem się"

Obraz
© PAP / Leszek Szymański

Obiektem zainteresowania dziennikarki stał się również Tomasz Sekielski (ur. 1974 r.). Rozpoczynał karierę na początku lat 90. w Radiu VOX w rodzinnej Bydgoszczy. Następnie pracował m.in. w Radiu Wawa, Radiu dla Ciebie. Wraz z Andrzejem Morozowskim do lipca 2010 r. prowadził program publicystyczny "Teraz my!" w TVN, a później w TVN24 "Czarno na białym". W kwietniu 2012 r., po prawie 15 latach pracy, odszedł z TVN do TVP.

Kania ujawnia, że ojciec pochodzącego z Bydgoszczy dziennikarza był nauczycielem rosyjskiego w liceum, a później kolejno zastępcą komendanta Ochotniczych Hufców Pracy i kierownikiem hotelu robotniczego Bydgoskiego Kombinatu Budowlanego "Wschód". Autorka pisze, że SB planowała pozyskać go jako tajnego współpracownika, by przekazywał informacje m.in. na temat osób zameldowanych w hotelu. W dokumentach nie stwierdzono jednak, by doszło do rejestracji ojca przyszłego dziennikarza.

"Składam samokrytykę w związku ze zbyt późnym urodzeniem się, co spowodowało, że w 1989 r. miałem zaledwie 15 lat. Siłą rzeczy więc nie mogłem zasłużyć się niczym ludowej ojczyźnie. Jednak wychodząc naprzeciw oczekiwaniom śledczym z 'Gazety Polskiej' uprzejmie donoszę, iż w bloku, w którym mieszkałem w dzieciństwie, byli zapewne jacyś członkowie PZPR. Ten trop należy sprawdzić" - odpowiedział jej na to Tomasz Sekielski.

(js)

Wybrane dla Ciebie
"Kto to jest bitcoin?". Poseł PiS zaskoczony w Sejmie
"Kto to jest bitcoin?". Poseł PiS zaskoczony w Sejmie
Atak psów pod Zieloną Górą. Zarzuty dla właściciela
Atak psów pod Zieloną Górą. Zarzuty dla właściciela
Jest porozumienie. Koalicja przedstawia projekt o "osobie najbliższej"
Jest porozumienie. Koalicja przedstawia projekt o "osobie najbliższej"
Miał wysadzić Nord Stream. Ważą się losy ukraińskiego nurka Wołodymyra Ż.
Miał wysadzić Nord Stream. Ważą się losy ukraińskiego nurka Wołodymyra Ż.
Błaszczak traci poświadczenie bezpieczeństwa. Oskarża Tuska
Błaszczak traci poświadczenie bezpieczeństwa. Oskarża Tuska
"Mamy dobre relacje". Zapytali Tuska o Hołownię
"Mamy dobre relacje". Zapytali Tuska o Hołownię
"To są wszystko bajki". Kaczyński oburzył się na pytania dziennikarki
"To są wszystko bajki". Kaczyński oburzył się na pytania dziennikarki
Wypadek w Austrii. "To delegacja z urzędu w Małopolsce"
Wypadek w Austrii. "To delegacja z urzędu w Małopolsce"
Incydent w podmoskiewskiej jednostce wojskowej. Padły strzały
Incydent w podmoskiewskiej jednostce wojskowej. Padły strzały
Kolejne kłopoty Bąkiewicza. Prokuratura zajmie się zbiórką pieniędzy
Kolejne kłopoty Bąkiewicza. Prokuratura zajmie się zbiórką pieniędzy
Nowe doniesienia o tragedii w Austrii. "Wszystkie pojazdy miały polskie rejestracje"
Nowe doniesienia o tragedii w Austrii. "Wszystkie pojazdy miały polskie rejestracje"
Zabójstwo w Barcicach. Nowe okoliczności. Prokuratura ujawnia
Zabójstwo w Barcicach. Nowe okoliczności. Prokuratura ujawnia