Protest przed ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie. "Bóg was ukarze, mordercy, zbrodniarze"
• Kluby Gazety Polskiej zorganizowały pikietę przed ambasadą Rosji
• Zgromadzeni domagali się zwrotu wraku tupolewa i czarnych skrzynek
Manifestacja rozpoczęła się o godz. 18 pod ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie. - Domagamy się podstawowych dowodów w śledztwie: zwrotu wraku, zwrócenia oryginałów czarnych skrzynek, wyjaśnienia, dlaczego zniknęły nagrania z wieży - mówił Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny Gazety Polskiej, który zorganizowała protest.
Sakiewicz zaznaczył, że świat musi się przygotować, by "nie miał Smoleńska na skalę światową". Oprócz redaktora naczelnego Gazety Polskiej przemawiała Ewa Stankiewicz szefowa Solidarnych 2010, która powiedziała, że póki "i nie ukarzemy karą śmierci za śmierć polskiego prezydenta, nie możemy mówić o suwerennym polskim państwie".
Protestujący odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego. Uczestnicy pikiety przynieśli m.in. polskie flagi, transparenty Klubów GP, wznosili hasła - "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę" i "Bóg was ukarze, mordercy, zbrodniarze". Odśpiewali tez polski hymn.
Spotkanie - jak mówili organizatorzy - miało zademonstrować wsparcie działań rządu premier Beaty Szydło i ministra obrony Antoniego Macierewicza dla wyjaśnienia przyczyn tragedii, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński. Protestujący domagali się od Rosji zwrotu wszystkich materiałów związanych z katastrofą, m.in. wraku Tupolewa.
Do protestów doszło w przeddzień 6. rocznicy katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia 2010 roku samolot z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim i 95 osobami na pokładzie rozbił się podczas próby lądowania na lotnisku w Smoleńsku.
Sakiewicz: władze coś robią, więc nie ma co maszerować
Sakiewicz powiedział, że pikiety są potrzebne, żeby wywierać presję na Rosję. - Co do Rosji, to uważam, że póki nie oddadzą ostatniego dowodu, to trzeba się tutaj spotykać, choćby dlatego, że są tu kamery i dziennikarze i zwraca się na to uwagę - powiedział.
Pytany o frekwencję podczas sobotniej pikiety i niedzielnych uroczystości w rocznicę katastrofy powiedział, że przed ambasadę zawsze przychodziła taka grupa. - Zawsze tu przychodziło te 200 osób; liczę, że w niedzielę będzie 150-200 tys. patrząc po zgłoszeniach - powiedział.
Jego zdaniem tyle osób zbierze się łącznie w trakcie całego dnia. - Nie sadzę, żeby w jednym miejscu więcej niż 150 tys. osób udało się zgromadzić - mówił.
- Część wybiera się rano, zdecydowana większość wybiera się wieczorem - poinformował. - Mamy w tej chwili między 200 a 300 autobusów jadących do Warszawy - jest bardzo dużo osób koleją i samochodami. Z samej Warszawy będzie kilkadziesiąt tysięcy osób - wyliczał.
- Miliona osób chyba od czasów wystąpienia Gomułki nie udało się w Polsce zgromadzić - oczywiście wyjątkiem były homilie papieskie - powiedział dopytywany o niedzielną frekwencję.
Podkreślił, że sobotniego wiecu tym razem nie kończy przemarsz. - Jestem tu gościem, organizatorem jest klub w Otwocku, ale odradzałem im przemarsz, ponieważ wcześniej te przemarsze miały taki charakter zwrócenia uwagi na brak działania władz w tej sprawie. Teraz te władze coś robią, więc nie ma co maszerować - powiedział.