Polski dyplomata ujawnia kulisy wyboru Szonert-Biniendy na stanowisko konsula
Były ambasador RP w USA szczegółowo opisał kulisy wyboru Marii Szonert-Biniendy na stanowisko konsula honorowego w Ohio. Zdaniem dyplomaty, wiele osób stanowczo sprzeciwiało się jej kandydaturze.
Ryszard Schnepf, polski dyplomata, historyk, iberysta i były ambasador RP w USA, opublikował na Facebooku relacje wydarzeń poprzedzających wybór Marii Szonert-Biniendy na stanowisko konsula.
Na początku Schnepf wspomniał byłego konsula - Marka Dollara. Profesor fizyki piastował urząd od 2004 roku, w ubiegłym roku złożył oficjalną rezygnację. W liście wyjaśniającym napisał, że nie jest w stanie dalej reprezentować kraju, w którym "łamane są podstawowe zasady demokracji".
"Niemal natychmiast ruszył wyścig o uwolnione stanowisko, w którym jedyną zwyciężczynią mogła być Maria Szonert-Binienda, wiceprezes Kongresu Polonii Amerykańskiej reprezentująca tzw. frakcję smoleńską, a przy okazji – co niebagatelne – żona Wiesława Biniendy, członka komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, zwanej potocznie komisją Macierewicza" - czytamy w poście zamieszczonym przez Schnepfa.
Mimo to Ambasada i Konsulat Generalny w Nowym Jorku zdecydowali się wstrzymać proces wyboru Szonert-Biniendy. Zdaniem Urszuli Gacek (konsul generalnej) kandydatka miała bardzo kontrowersyjne poglądy, wysokie wymagania finansowe i wprowadzała podziały polityczne wśród Polonii. MSZ natychmiast zareagowało na negatywną ocenę swojej kandydatki - dyrektor generalny Andrzej Jasionowski miał żądać szybkiego rozwiązania sprawy, tłumacząc, że nominacja jest popierana przez MON i MSZ.
Po kilku miesiącach wiceminister Dziedziczak przyjechał do Chicago na wręczenie medali dla kombatantów. "W rzeczywistości nowa władza postanowiła zrobić porządek w kierownictwie Kongresu Polonii Amerykańskiej, któremu przewodniczył nie dość radykalny i narodowo-patriotyczny Frank Spula. W tle wizyty więc 6.02.2016 odbyła się operatywka min. Dziedziczaka z p. Szonert-Biniendą, która, wspierana przez Warszawę, miała odbić KPA z rąk rzekomych liberałów" - pisze były ambasador.
W tym czasie w konsulacie doszło do demonstracji, w trakcie uroczystości do sali miał wkroczyć oddział młodych ludzi, w wojskowych przebraniach, którzy "trzaskali obcasami" i skandowali "Bóg, honor, ojczyzna".
Z relacji Schnepfa wynika, że gospodarz wydarzenia, nie był w stanie wyjaśnić obecności tajemniczych gości. Twierdził, że nie zna młodych ludzi, a listę osób do zaproszenia otrzymał z Warszawy.
Oprac.: Marianna Fijewska