Pierwszy prawomocny wyrok sądu karnego ws. katastrofy w Smoleńsku

Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie utrzymał wyrok wobec b. wiceszefa BOR Piotra Bielawnego, skazanego w sądzie I instancji na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu. - Mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej wyroków - komentował go w 2016 r. wyrok SO Jarosław Kaczyński, oskarżyciel posiłkowy.

Sąd utrzymał wyrok ws. b. wiceszefa BOR
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Adam Przegaliński

Były wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny jest już prawomocnie skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu za nieprawidłowości przy ochronie wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w 2010 r. W środę Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał taki wyrok sądu I instancji. To pierwszy prawomocny wyrok sądu karnego związany z katastrofą w Smoleńsku.

Prokuratura: poświadczył nieprawdę w dokumentach, działał na szkodę interesu publicznego

W 2012 r. prokuratura oskarżyła Bielawnego o niedopełnienie obowiązków związanych z planowaniem, organizacją i realizacją zadań ochronnych Biura przy obu wizytach. Według prokuratury, "skutkowało to znacznym obniżeniem bezpieczeństwa ochranianych osób, czym działał na szkodę interesu publicznego, tj. zapewnienia ochrony prezydentowi RP i prezesowi Rady Ministrów" oraz interesu prywatnego osób pełniących urząd prezydenta, jego małżonki oraz urząd premiera. Drugi zarzut mówił o poświadczeniu nieprawdy w dokumentach, jakoby fotograf współpracujący z BOR był funkcjonariuszem Biura w delegacji do Smoleńska. Za ten drugi zarzut grozi do 5 lat więzienia; za pierwszy - do 3 lat. Bielawny od początku mówił, że jest niewinny i wnosił o uniewinnienie.

W czerwcu 2016 r. Bielawny został skazany przez Sad Okręgowy w Warszawie na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 10 tys. zł grzywny i 5-letni zakaz zajmowania stanowisk w państwowych służbach ochrony. Apelację złożyła tylko obrona Bielawnego. Nie złożyła jej strona oskarżycielska, czyli Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga i oskarżyciel posiłkowy Jarosław Kaczyński.

- SA uznał, że sąd I instancji bardzo wnikliwe przeprowadził postępowanie dowodowe w sprawie, zaś zgromadzone w jego toku dowody poddał prawidłowej ocenie (...) i na ich podstawie poczynił trafne ustalenia faktyczne, zaś na ich podstawie dokonał prawidłowej oceny prawnej zachowań oskarżonego - powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia SA Marek Motuk.

W apelacji obrona argumentowała, że SO nieprawidłowo ocenił zebrane dowody, odmawiając wiarygodności części świadków, m.in. z BOR; że biegli "celowo wprowadzili sąd w błąd"; że sąd źle ocenił stan faktyczny, uznając że Bielawny nie był funkcjonariuszem publicznym, który może odpowiadać za przekroczenie uprawnień; że ustawa o BOR nie obowiązuje za granicą; że oskarżony nie miał zamiaru poświadczyć nieprawdy ws. fotografa.

- Apelacja nie zasługuje na uwzględnienie - oświadczył sędzia Motuk. SA uznał, że SO bardzo szczegółowo ocenił zgromadzone dowody, a ich ocena nie była dowolna - jak podnosiła obrona. Uzasadnienie SO uznano za "wyczerpujące, logiczne i przekonujące".

Według SA oskarżony i część świadków z BOR wyraziła w swych zeznaniach "poglądy będące wyrazem ich subiektywnych przeżyć" - które zdaniem SA nie stanowią dowodów podlegających ocenie w kategoriach wiarygodności. - Nieuwzględnienie tych poglądów przez SO nie stanowi przekroczenia zasady swobodnej oceny dowodów - podkreślił sędzia Motuk.

Zdaniem SA, SO uznał jedynie część opinii biegłych i zweryfikował je, opierając się na zeznaniach doświadczonych oficerów BOR, dokumentach i niejawnych przepisach wewnętrznych BOR. Sędzia Motuk powiedział, że w konsekwencji SO doszedł do poprawnego wniosku, że w większości opinia biegłych "nie jest przydatna do tego postępowania i ma drugorzędne znaczenie dla ustaleń faktycznych w sprawie".

SA odrzucił argument apelacji, że ustawa o BOR nie obejmuje zagranicy. Sędzia Motuk podkreślał, że miejsce popełnienia czynu zarzuconego Bielawnemu wyznacza nie miejsce wizyty zagranicznej, lecz miejsce sprawowania przez niego nadzoru służbowego nad zabezpieczeniem wizyt - a to znajdowało się w Warszawie.

Ponadto SA nie podzielił argumentacji, że Bielawny nie był funkcjonariuszem publicznym. - W związku z tym, że BOR jest organem powołanym do ochrony bezpieczeństwa publicznego, wszyscy pełniący w nim służbę funkcjonariusze korzystają z pełnego statusu funkcjonariusza publicznego, czego skutkiem jest szczególna zarówno ochrona prawna, jak i odpowiedzialność karna - podkreślił sędzia Motuk.

SA w całości podzielił też ocenę SO co do zarzutu ws. fotografa, a zarzuty apelacji w tej części uznał za "oczywiście niezasadne". Sędzia Motuk podkreślił, że Bielawny wiedział, iż fotograf nie był funkcjonariuszem BOR, a mimo to wpisał go jako takiego w oficjalnej dokumentacji. Sędzia dodał, że bez tego fotograf nie uzyskałby wizy i akredytacji prasowej na uroczystości.

Zdaniem SA kara jest adekwatna do stopnia zawinienia i szkodliwości społecznej zarzuconych oskarżonemu czynów.

"Wyrok jak najbardziej słuszny"

- Z mojego punktu widzenia jest to wyrok jak najbardziej słuszny; prokuratura zresztą nie składała apelacji w tej sprawie i w pełni zgodziła się z wyrokiem I instancji - mówił po wyroku SA dziennikarzom prok. Józef Gacek, który oskarżał Bielawnego. Jego zdaniem, w tej sprawie nie ma podstaw do kasacji do Sądu Najwyższego.

- To jest uzależnione od mojego mocodawcy - tak mec. Piotr Jezierski, obrońca Bielawnego (nieobecnego na ogłoszeniu wyroku), odpowiedział na pytanie, czy złoży kasację. Według niego, w szczególnych przypadkach kasacja jest dopuszczalna także przy wyroku w zawieszeniu.

Kasację od wyroku, w którym orzeczono karę w zawieszeniu, można wnieść wyłącznie w wypadku tzw. bezwzględnych przyczyn odwoławczych, czyli np. jeśli w wydaniu orzeczenia brała udział osoba nieuprawniona lub niezdolna do orzekania; sąd był nienależycie obsadzony; orzeczono karę nieznaną ustawie lub zachodzi sprzeczność w treści orzeczenia, uniemożliwiająca jego wykonanie.

W śledztwie Bielawny nie przyznał się do zarzutu i odmówił wyjaśnień. Po przedstawieniu mu zarzutów w lutym 2012 r. ówczesny szef MSW Jacek Cichocki zdymisjonował go ze stanowiska wiceszefa BOR. Jedną z podstaw oskarżenia były opinie dwóch biegłych, według których m.in. sposób organizacji i realizacji działań ochronnych był niezgodny z zasadami BOR.

"Zatwierdził zaniżony stopień zagrożenia obu wizyt"

SO wyliczał w 2016 r., że oskarżony m.in. "dopuścił do przeprowadzenia przez dowódcę obu zabezpieczeń nienależytej analizy zadania nieuwzględniającej zagranicznego charakteru obu zabezpieczeń"; "dopuścił do wyznaczenia nienależytego składu grupy rekonesansowej"; "odstąpił od przeprowadzenia przez funkcjonariuszy BOR przed 7 kwietnia 2010 r. rekonesansu z udziałem funkcjonariuszy rosyjskich służb ochrony miejsca planowanego lądowania"; "dopuścił do zaniechania pozyskania wszystkich niezbędnych informacji o sposobie zabezpieczenia przez stronę rosyjską obu wizyt w zakresie określania zasad współdziałania ze służbami gospodarza"; "zatwierdził zaniżony stopień zagrożenia obu wizyt" oraz "dopuścił do odstąpienia od zorganizowania ochrony miejsc bazowania samolotów specjalnych Tu-154 na smoleńskim lotnisku".

Sędzia SO Paweł Dobosz mówił, że powszechną wiedzą podmiotów współorganizujących obie wizyty - w tym kancelarii premiera i kancelarii prezydenta - było to, że Smoleńsk-Siewiernyj było "lotniskiem zamkniętym". Tymczasem, według instrukcji HEAD, lądowanie samolotów z VIP-ami mogło następować tylko na lotniskach czynnych - dodawał sędzia. SO uznał, że w tej sytuacji podmioty współorganizujące obie wizyty nie powinny w ogóle rozważać tego lotniska jako miejsca lądowania VIP-ów.

Sędzia Dobosz mówił wtedy też, że nie ma podstaw, by uznać, że przyczyną katastrofy był zamach przy użyciu materiałów wybuchowych, a BOR prawidłowo sprawdził pod tym kątem Tu-154 przed lotem. Żadne dowody będące w dyspozycji sądu nie wskazywały na hipotezę zamachu; tym samym nie ma podstaw do twierdzenia, że BOR tej katastrofie nie zapobiegło - dodawał w 2016 r. Dobosz.

- Mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej wyroków - komentował wówczas wyrok SO Jarosław Kaczyński.

Przed tym samym SO od marca 2016 r. trwa proces b. szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego i czworga urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu z 10 kwietnia 2010 r. Podsądni nie przyznają się do zarzutów, za które grozi im do 3 lat więzienia. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska.

Zobacz także: Przemówienie Kaczyńskiego przed Pałacem Prezydenckim

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Dramat w Warszawie. Ojciec dostał ataku na oczach dzieci
Dramat w Warszawie. Ojciec dostał ataku na oczach dzieci
Wyniki Lotto 06.12.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 06.12.2025 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Nawrocki o gwizdach w Operze Narodowej. "Nie miałem świadomości"
Nawrocki o gwizdach w Operze Narodowej. "Nie miałem świadomości"
Prezydent tłumaczy się z wet. "Absurdalne. Głupoty"
Prezydent tłumaczy się z wet. "Absurdalne. Głupoty"
Afera o zapaść w szpitalach. Nawrocki o dodatkowych pieniądzach
Afera o zapaść w szpitalach. Nawrocki o dodatkowych pieniądzach
Włączą syreny alarmowe na Mazowszu. Urząd wskazuje, jak się zachować
Włączą syreny alarmowe na Mazowszu. Urząd wskazuje, jak się zachować
Urodziny Radia Maryja. Nawrocki napisał list
Urodziny Radia Maryja. Nawrocki napisał list
Najostrzej sprzeciwili się rządom PiS. Tak podsumował ich Żurek
Najostrzej sprzeciwili się rządom PiS. Tak podsumował ich Żurek
Ziobro pisze list do Radia Maryja. Atakuje Tuska
Ziobro pisze list do Radia Maryja. Atakuje Tuska
Nadchodzi anomalia w pogodzie. Wiemy, kiedy kulminacja fali ciepła
Nadchodzi anomalia w pogodzie. Wiemy, kiedy kulminacja fali ciepła
Ewakuacja w Opolu. Dym w centrum sterowania ruchem kolejowym
Ewakuacja w Opolu. Dym w centrum sterowania ruchem kolejowym
UE uderza w firmę Muska. Amerykański urzędnik reaguje
UE uderza w firmę Muska. Amerykański urzędnik reaguje