Patryk Vega o Stanisławie Mikulskim: był niemal bogiem, to był zaszczyt z nim pracować
27 listopada zmarł w Warszawie w wieku 85 lat Stanisław Mikulski, legendarny J-23, jeden z najpopularniejszych polskich aktorów filmowych i telewizyjnych. - Praca ze Stanisławem Mikulskim to był dla mnie zaszczyt - podkreśla reżyser Patryk Vega.
27.11.2014 | aktual.: 27.11.2014 11:34
W 1965 r. Mikulski po raz pierwszy zagrał w spektaklu Teatru TV rolę Hansa Klossa, która uczyniła go aktorem wręcz kultowym. Popularność spektakli Teatru TV zaowocowała serialem "Stawka większa niż życie", realizowanym w latach 1967-68. Ta rola bez reszty zawładnęła jego karierą, do tego stopnia, że często - niesłusznie - był uznawany za aktora jednej roli. Próbował zerwać z tym wizerunkiem, jednak jego ostatnią rolą filmową była rola... Hansa Klossa w filmie "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć" Vegi. - Trudno się odciąć się od tak totalnej kreacji, ale kiedy przystępowaliśmy do realizacji naszego filmu, był w takim momencie, że marzył, żeby ta ekranizacja powstała. Myślę, że w jakimś sensie przerobił to w swoim życiu, na nowo pokochał Klossa, choć wcześniej próbował od niego uciec - mówi reżyser "Służb specjalnych".
Vega zwraca uwagę, że popularność Mikulskiego była swoistym fenomenem. - On był niemalże bogiem, kiedy przyjeżdżał np. na Stadion X-lecia zbierały się tam dziesiątki tysięcy ludzi, żeby się z nim spotkać - mówi reżyser. Przyznaje, że jako dziecko był, jak miliony Polaków i obywateli innych demoludów, zafascynowany legendą Hansa Klossa i serialu "Stawka większa niż życie".
- Nigdy nie przypuszczałem, że w mojej karierze będzie mi dane spotkać się z tą legendą i będę w stanie ją ponownie współtworzyć wspólnie ze Stanisławem Mikulskim - wspomina. Zdradza, że do pracy nad "Hansem Klossem. Stawka większa niż śmierć" został zaproszony przez producenta Przemysława Wosia. - Było kilka podejść do remake'u Klossa, ale Przemek Woś był w zasadzie jedynym producentem, który od początku zakładał, że on musi być zrealizowany z udziałem Mikulskiego i Emila Karewicza. Pamiętam, jak jeden z ówczesnych dyrektorów telewizji śmiał się, bo wydawało mu się to absurdalne z uwagi na wiek tych aktorów. Tymczasem okazało się, że obydwaj panowie są w doskonałej kondycji - podkreśla. Dodaje, że Mikulskiego poznał wcześniej na planie "Kryminalnych", ale dopiero, gdy założył mundur J-23, legenda ożyła.
- Było dla mnie uderzające, że zachował niesamowitą energię, świetną kondycję, zarówno psychiczną, jak i fizyczną. W filmie, który miał wiele scen akcyjnych, większość z nich Stanisław Mikulski wykonywał bez kaskadera. Ani razu na planie nie był zmęczony, przygaszony. Miałem w nim sparingpartnera do pracy, który cały czas mnie stymulował energetycznie i powodował, że funkcjonowałem na najwyższych obrotach - podkreśla.
- Praca ze Stanisławem Mikulskim to był dla mnie zaszczyt - podkreśla Patryk Vega.
Mikulski urodził się 1 maja 1929 r. w Łodzi. Swoją karierę teatralną rozpoczynał na deskach Teatru im. Osterwy, gdzie występował w latach 1952-64. W następnych latach występował w teatrach stołecznych: Powszechnym, Ludowym, Polskim i Narodowym.
W filmie debiutował w 1950 r. rolą w "Pierwszym starcie". W następnych latach zagrał wiele ról pierwszoplanowych, dzięki którym zyskał dużą popularność, m.in. w "Godzinach nadziei", "Kanale", "Ewa chce spać", "Zamachu", "Sygnałach", "Dwóch panach N", "Skąpanych w ogniu" i "Ostatnim kursie".
Niezwykła popularność "Stawki" i Mikulskiego, także poza Polską, przyniosła kolejne główne role: w "Ostatnim świadku", "Pogoni za Adamem", "Samochodziku i templariuszach", czeskim "Łuku tęczy". Od lat 80. występował już rzadziej, w rolach drugoplanowych, m.in. w "Dziewczynie i chłopaku", "Misiu", "Magicznych ogniach", "Katastrofie w Gibraltarze", "Kryminalnych" i "Złotopolskich".
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska