Para Prezydencka bez zaproszenia - chodzi o pieniądze?
"Ślub stulecia" już 29 kwietnia. W Opactwie Westminsterskim zabraknie jednak kilku ważnych postaci, których obecności podczas ceremonii można się było spodziewać. Zagraniczne media podejrzewają, że "wielcy nieobecni" sami sobie zasłużyli na to, żeby nie było ich na liście zaproszonych, a rodzina królewska jedynie odpłaca im się za wcześniejsze niemiłe i nieprzemyślane zachowania. Dziennikarze zastanawiają się m.in. czemu nie zaproszono Baracka Obamy z żoną.
28.04.2011 | aktual.: 29.04.2011 06:49
Zaproszenia na ceremonię zaślubin księcia Williama i Kate Middleton trafiły do 1900 osób. Wśród nich znaleźli się przedstawiciele państw Wspólnoty Narodów, koronowane głowy, ambasadorowie, politycy, przedstawiciele religii, rodzina i bliscy przyjaciele pary młodej. Middleton na ślub zaprosiła nawet właściciela pubu i listonosza ze swojej rodzinnej miejscowości Bucklebury. Na liście gości zabrakło jednak kilku osób uważanych za "pewniaków".
Prezydent za drogi i z iPodem
Pewniakami dla wielu obserwatorów byli prezydent Francji Nicolas Sarkozy, jego żona Carla Bruni oraz Barack Obama i jego żona Michelle. Chociaż Pałac Buckingham już od miesięcy podkreślał, że amerykański prezydent z żoną nie zostaną zaproszeni, to jednak komentatorzy spodziewali się, że para prezydencka znajdzie się na liście gości.
Mieli ku temu powody. Na ślub księcia Karola i Lady Diany Spencer zaproszono ówczesnego prezydenta USA Ronalda Reagana i jego żonę Nancy. Na ceremonii Nancy Reagan zjawiła się jednak sama, bo prezydent był chory.
Dwór już w grudniu tłumaczył, że ślub księcia Williama i Kate Middleton nie jest uroczystością państwową, bo William - w przeciwieństwie do księcia Karola - nie jest następcą tronu, więc nie wszyscy przywódcy państw znajdą się na liście gości.
Decyzja o niezaproszeniu Obamów na ceremonię, nawet w obliczu tych wyjaśnień, wciąż jednak zastanawia brytyjskie media. Wszystko dlatego, że wspomniana Nancy Reagan dostała także zaproszenie na ślub księcia Andrzeja i Sarah Ferguson w 1986 r., chociaż i on nie był uroczystością państwową.
Pałac Buckingham wyjaśnił, że tradycyjnie na ślub w rodzinie królewskiej zapraszani są tylko monarchowie i przywódcy państw Wspólnoty Narodów. To właśnie dlatego Barack Obama i prezydent Francji Nicolas Sarkozy nie otrzymali zaproszeń.
Niektórzy mają jednak własne teorie. - Dlaczego Obamowie nie dostali zaproszeń? Możemy tylko zgadywać. Może ma to coś wspólnego z tym, że królowej nie podobały się jego przemówienia na iPodzie - żartował konserwatywny amerykański komentator Rush Limbaugh, odnosząc się do powszechnie krytykowanego prezentu, który amerykański prezydent wręczył Elżbiecie II.
Media podejrzewały, że niezaproszenie Obamów mogło mieć dużo bardziej przyziemne przyczyny. - Przypuszczam, że to ma coś wspólnego z tym, że ochrona wizyty Baracka Obamy byłaby niewyobrażalnie droga, a zapłaciłaby za nią rodzina królewska - powiedział ekspert Roy Sheppart w rozmowie z RadarOnline.com. - To prywatna uroczystość, mimo że będą ją oglądać setki milionów ludzi, a za ochronę prezydenta musieliby zapłacić brytyjscy podatnicy - dodał.
Bez Orderu Podwiązki nie wpuszczamy
Na liście zaproszonych znaleźli się oczywiście premier David Cameron z żoną oraz dwoje byłych premierów wywodzących się z Partii Konserwatywnej - Lady Margaret Thatcher i Sir John Major (ta pierwsza ze względu na stan zdrowia nie będzie obecna).
Zainteresowanie wzbudziło to, że nie zaproszono dwóch innych byłych premierów - Tony'ego Blaira i Gordona Browna. Obaj należą do Partii Pracy. Nawet kojarzona z konserwatystami gazeta "Daily Mail" uznała niezaproszenie Blaira i Browna za oburzające.
Rzecznik Pałacu ogłosił, że Blair i Browna - w przeciwieństwie do Thatcher i Majora - nie są kawalerami Orderu Podwiązki oraz nie są związani z rodziną królewską i to właśnie dlatego dwóch labourzystowskich premierów nie umieszczono na liście zaproszonych na ceremonię.
Nawet argument, że ślub nie jest uroczystością państwową, nie przekonał brytyjskich mediów. Podkreśliły, że na ceremonię zaproszono m.in. przedstawicieli religii i ambasadorów państw, z którymi Wielka Brytania utrzymuje "normalne stosunki dyplomatyczne". To - zdaniem brytyjskich komentatorów - dowodzi, że ślub jest uroczystością państwową, a nie prywatną.
Brytyjskie media nie omieszkały przypomnieć, że na ślub księcia Karola i Lady Diany Spencer zaproszono wszystkich żyjących byłych premierów - torysów Harolda Macmillana, Aleca Douglasa-Home'a i Edwarda Heatha oraz labourzystów Harolda Wilsona i Jamesa Callaghana. W tym czasie tylko jeden z nich - Wilson - był kawalerem Orderu Podwiązki. Komentator "Daily Mail" Stephen Glover podkreślił, że nie jest fanem ani Browna, ani Blaira, ale jego zdaniem argument o Orderze Podwiązki jest zupełnie niewiarygodny. Dodał, że ma nadzieję, że winę za niezaproszenie byłych premierów ponosi "jakiś głupi służący". Stwierdził też, że ta decyzja bardziej zaszkodzi monarchii niż Blairowi i Brownowi.
Jack Straw, były minister spraw zagranicznych, w rozmowie z BBC powiedział, że jest zaskoczony, że Blair i Brown nie zostali zaproszeni na ślub. Dodał, że wszyscy byli premierzy powinni być zaproszeni.
Brytyjskie media szukają także innych powodów, dla których rodzina królewska nie zaprosiła Tony'ego Blaira. Przypominają, że premier skrytykował królową za milczenie po śmierci księżnej Diany i niemalże zmusił ją do wygłoszenia orędzia do narodu. Próbował też ingerować w protokół pogrzebu Królowej Matki. "The Telegraph" podejrzewa nawet, że za niezaproszeniem Blaira stał sam książę William, który podobno nie może wybaczyć byłemu premierowi tego, że zbijał polityczny kapitał na śmierci jego matki. Ale to tylko domysły.
Media przypominają także gafę żony Tony'ego Blaira, Cherie, która postanowiła przed królową nie dygać.
"The Telegraph" podejrzewa także, że niezaproszenie Gordona Browna, który nie naraził się rodzinie królewskiej, wynika z tego, że nie wypadało go zapraszać w sytuacji, gdy niezaproszony został Tony Blair. Pałac Buckingham mógł dzięki temu użyć argumentu o Orderze Podwiązki.
"Mam w planach coś ważniejszego"
"Wielkimi nieobecnymi" brytyjskiego ślubu będą nie tylko ci, którzy nie dostali zaproszeń, ale także ci, którzy ich nie przyjęli. Lista tych drugich nie jest jednak długa. Znalazł się na niej następca tronu Bahrajnu, Salman bin Hamad al-Khalifa.
Salman bin Hamad al-Khalifa znalazł się na liście wśród 46 zaproszonych zagranicznych monarchów. Pomysł, aby człowiek oskarżany o brutalnie tłumienie prodemokratycznych protestów w swoim kraju, usiadł w Opactwie Westminsterskim tuż za brytyjską rodziną królewską, wywołał oburzenie. Po tym, jak ogłoszono listę zaproszonych, aktywiści zasiedli do pisania listów protestacyjnych. Domagali się cofnięcia zaproszenia.
W końcu jednak Salman bin Hamad al-Khalifa zdecydował, że nie wybierze się na ślub. Oficjalnym powodem nie była jednak fala krytyki, jaka przetoczyła się przez media po ogłoszeniu, że został zaproszony, ale "niepokoje" w Bahrajnie. Powiedział, że jest mu z tego powodu bardzo przykro i chciałby, żeby sytuacja w państwie się poprawiła, żeby on mógł uczestniczyć w ceremonii i "nie przyćmić jej swoją obecnością".
"Coś ważniejszego" ma w planach król Kambodży Norodom Sihamoni, w związku z czym on także nie weźmie udziału w ceremonii. "Daily Mail" podaje, że królowi Kambodży jest przykro, ale ma bardzo napięty grafik.
Jak informuje "The Huffington Post", na ślubie nie pojawi się także zaproszony premier Kanady Stephen Harper. Harper jako powód swojej nieobecności podaje trwającą w kraju kampanię wyborczą.
Z zaproszenia na "ślub stulecia" nie skorzysta też rugbysta Brian O'Driscoll, który będzie się w czasie ceremonii przygotowywał do sobotniego meczu. Jego żona, aktorka Amy Huberman, pojawi się na ślubie sama.
Królewskie braki
Na liście zaproszonych zabrakło także monarchów. Duńskie media są "głęboko urażone" i zastanawiają się, dlaczego książę Fryderyk i księżna Maria Elżbieta nie dostali zaproszeń. Duńską rodzinę królewską reprezentować będzie królowa Danii Małgorzata II. Media podkreślają, że księżna Maria Elżbieta, podobnie jak Kate Middleton, nie pochodzi z arystokracji i mogłaby wesprzeć pannę młodą swoim doświadczeniem.
Brytyjskie tabloidy zajmują się jednak przede wszystkim tym, że na ślub zaproszenia nie otrzymała księżna Yorku Sarah Ferguson, była żona księcia Andrzeja, młodszego syna Elżbiety II. "Fergie", jest jedną z najmniej lubianych członkiń rodziny królewskiej.
Jak podaje magazyn "People", rzecznik prasowy "Fergie" powiedział, że księżna w czasie ślubu będzie za granicą i "i tak nie oczekiwała, że zostanie zaproszona". Co ciekawe, obie jej córki - księżniczki Beatrycze i Eugenia - znalazły się na liście gości.
Nie samym ślubem żyje człowiek
Zamieszanie wokół tego, kto nie został zaproszony na ślub księcia Williama i Kate Middleton wydaje się być dużo większe niż zainteresowanie samym ślubem. Najnowsze badania przeprowadzone przez firmę badawczą Nielsen wskazują, że media amerykańskie poświęcają "ślubowi stulecia" dużo więcej miejsca niż brytyjskie. Nie przekłada się to jednak na zainteresowanie samym ślubem. Okazuje się, że tylko 6% Amerykanów uważnie śledzi informacje na temat wydarzenia, a 38% stwierdziło, że zupełnie ich ono nie interesuje.
Wyniki badania przeprowadzonego przez "The Guardian" wśród Brytyjczyków były podobne - 46% ankietowanych powiedziało, że zupełnie nie interesuje ich ślub księcia Williama, a 18% z zapartym tchem śledzi wszystkie doniesienia.
Iga Burniewicz, Wirtualna Polska