PolitykaNiespodziewana zmiana w SLD - jest nowy szef klubu

Niespodziewana zmiana w SLD - jest nowy szef klubu

Leszek Miller pokieruje klubem SLD w nowej kadencji sejmu. Decyzja zapadła podczas pierwszego posiedzenia klubu. Kandydatów było dwóch - b. szef MSWiA Ryszard Kalisz oraz były premier Leszek Miller.

19.10.2011 | aktual.: 21.10.2011 09:12

Zamiar kandydowania Kalisz zadeklarował w poniedziałek. W środę rano start ogłosił Miller. Nowy, 27-osobowy klub, zebrał się na pierwszym posiedzeniu. Kandydaturę Millera poparło 14 posłów, Kalisza - 11, a jeden głos był nieważny.

- Zrobię wszystko, żeby być szefem nie tylko tych, którzy na mnie głosowali, ale także tych, którzy oddali głosy na mojego konkurenta - powiedział Leszek Miller.

Podziękował Ryszardowi Kaliszowi za "szlachetną rywalizację". - Miałem przed sobą polityka wielkiej klasy, o uznanym autorytecie, człowieka niezwykle kompetentnego i aktywnego. Wielką przyjemnością i zaszczytem było dla mnie zetrzeć się z moim konkurentem na forum klubu - powiedział.

Poprosił Kalisza, żeby został jednym z wiceprzewodniczących klubu. Jak zaznaczył, "to będzie piękny sygnał, świadczący o kooperacji i dobrej atmosferze panujące w SLD".

Kalisz powiedział, że przyjmuje decyzję klubu o powierzeniu szefostwa Millerowi. Poinformował, że zgodził się na zostanie wiceszefem klubu. - Klub jest mały, ale też wymaga wsparcia - powiedział Kalisz.

- Odbyła się szlachetna rywalizacja, wygrał Leszek Miller. Jest naprawdę przyjemnością przegrać z premierem Rzeczypospolitej, którego podpis jest na Traktacie Akcesyjnym, osobą, która doprowadziła do końca negocjacje w sprawie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej - oświadczył Ryszard Kalisz po przegranej rywalizacji.

Dodał, że Miller jest osobą, która ma wielkie doświadczanie organizacyjne i potrafi pracować z ludźmi. - Mam wrażenie, że w klubie jest w tej chwili pełne przekonanie, iż ten klub może odegrać jeszcze w tej kadencji w tym parlamencie doniosłą rolę - przekonywał Kalisz.

Nowo wybrany szef klubu SLD zadeklarował natomiast, że Sojusz będzie opozycją twardą, ale jednocześnie taką, która "nie mówi - nie, bo nie, tylko - nie, bo mamy lepszą propozycję". Zapewnił, że jeżeli koalicja rządząca będzie przedstawiała projekty ustaw, które będą w zgodzie z programem SLD, to Sojusz będzie "twórczo" je popierał.

- Będziemy też partnerami dla innych ugrupowań parlamentarnych, ale partnerami wymagającymi i takimi, którzy znają swoją wartość - podkreślił Miller.

Zaznaczył przy tym, że będzie się starał, by klub Sojuszu "podkreślał swoją tożsamość i swoją odrębność programową, polityczną i organizacyjną". - Będziemy się starali, aby SLD odgrywał coraz bardziej istotną rolę na mapie politycznej kraju - oświadczył.

Jak powiedział, zdaje sobie sprawę, że "wzięcie odpowiedzialności za funkcjonowanie klubu to wzięcie na plecy worka z kamieniami, a nie ze srebrem i złotem". - Nie udźwignę tego ciężaru, jeżeli miałbym być w tym dziele sam - deklarował.

Jednocześnie wyraził przekonanie, że w klubie SLD są ogromne pokłady energii. Jak powiedział, jego koleżanki i koledzy "harmonijnie współpracując, tworząc dobrą atmosferę, jeszcze nie raz udowodnią, że są godni zaszczytu, jaki ich spotkał, zaszczytu bycia wybranym przez ponad milion Polaków".

Miller przed rozpoczęciem posiedzenia klubu powiedział dziennikarzom, że jego rywal to bardzo dobry polityk i świetny prawnik. Poinformował, że jeśli wygra, zaproponuje Kaliszowi stanowisko swojego zastępcy. Zapowiedział też, że jeśli przegra, pogratuluje zwycięzcy i będzie lojalnym współpracownikiem nowego przewodniczącego.

- Ani przed głosowaniem, ani w trakcie, ani później nie usłyszycie ode mnie innych słów o Leszku Millerze poza chwaleniem - powiedział z kolei Kalisz dziennikarzom przed rozpoczęciem posiedzenia klubu. Ocenił, że dobrze się stało, iż jest dwóch kandydatów. Pytany czy w przypadku, gdyby szefem klubu został Miller, on przyjąłby inną funkcję w prezydium klubu powiedział, że nie. - Uważam, że to jest rywalizacja nie tyle personalna, co rywalizacja pewnych koncepcji - podkreślił Kalisz.

Byli i obecni posłowie Sojuszu nieoficjalnie wskazywali, że w tej sytuacji większe szanse na zwycięstwo może mieć b. premier. - Leszek Miller nie startuje po to, by przegrać - powiedział jeden z posłów mijającej kadencji.

W kadencji, która się rozpocznie 8 listopada, klub SLD liczy 27 posłów, najmniej w historii.

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (0)