Mateusz Kijowski w programie #dzieńdobryPolsko: nie kłamałem, od wielu miesięcy nie wykonuję usług dla KOD
- Nie kłamałem. Od wielu miesięcy już nie wykonuję usług dla KOD, co więcej nie pracuję już w spółce MKM Studio - mówił Mateusz Kijowski w programie #dzieńdobryPolsko, tłumacząc kontrowersje wokół swoich rozliczeń z Komitetem Obrony Demokracji. Jak dodał, to nie jest konto jego ani żony, tylko spółki oraz, że "trzeba pamiętać, że to są kwoty brutto". - Sprawa jest niewątpliwie niezręczna, ale od początku było to tak uzgodnione z organizacją. Nie dało się tego zrobić inaczej - wyjaśnił lider KOD. Dodał, że pieniądze, które trafiły na konto spółki, nie są "z puszek". - To były darowizny kierowane - powiedział. Zaapelował też do członków i sympatyków organizacji, aby przez pojawiające się informacje nie rezygnowali ze "wspólnej walki o Polskę".
05.01.2017 | aktual.: 05.01.2017 11:51
Jakiś czas temu Kijowski pytany był przez dziennikarzy w Słupsku, z czego się utrzymuje. Odpowiedział wtedy, że ze wsparcia rodziny oraz zaprzeczył, jakoby miał otrzymywać jakieś wynagrodzenie od KOD. Czy pan tam skłamał? - pytała Kamila Biedrzycka-Osica. - W Słupsku powiedziałem prawdę. Nie otrzymywałem wynagrodzenia za pracę w KOD-zie, ja już wtedy byłem bezrobotny - podkreślił Kijowski. - Oczywiście, że popełniłem błąd. Jeśli ktoś poczuł się dotknięty, muszę przeprosić, zrobiłem to już we wczorajszym oświadczeniu - dodał.
- Bardzo wiele osób w Komitecie od dawna wiedziało o tym. Decyzja została podjęta w gremiach kierowniczych, że to się będzie w taki sposób odbywać - mówił Mateusz Kijowski. Jak ujawnił, dokumenty z rozliczeniami dziennikarzom ujawnił "ktoś z wewnątrz" organizacji. - Dlaczego ludzie mają mi uwierzyć? To nie pytanie do mnie. Dlatego, że nigdy niczego nie ukrywałem. Wiele osób od dawna wiedziało o wszystkim. Dokumenty zostały wczoraj rozesłane do kilku redakcji od kogoś z wewnątrz organizacji - powiedział.
Jego zdaniem cała sytuacja ma związek z tym, że w KOD mają wkrótce odbyć się wybory władz. - To jest bardzo dobra okoliczność, bo pozwoli zweryfikować mój mandat do pełnienia roli przewodniczącego - powiedział gość #dzieńdobryPolsko.
Zapytany, co jest ważniejsze - marka "Kijowski" czy marka "KOD", lider Komitetu powiedział: - nie ma marki "Kijowski", jest marka "KOD". Ja stałem się twarzą KOD-u.
- Nie obawia się pan, że stanie się pan grabarzem własnej idei? - pytała Kamila Biedrzycka-Osica. - To nie była moja idea. KOD zakładało kilka tysięcy osób, ja starałem się pomóc to wszystko zorganizować - mówił Kijowski. Spytany, czy może zaszkodzić KOD, stwierdził, że "to się okaże w wyborach". - Z jednej strony smutne, że taka prowokacja wyszła z wewnątrz, a z drugiej dobrze, że zaraz są wybory. Członkowie KOD-u będą mogli sami ocenić - powiedział.
- Nie twierdzę, że nic się nie stało. Jeżeli ktoś z wewnątrz organizacji wysyła dokumenty, opatrując je jakimiś sensacyjnymi, mocno zmyślonymi "kombinacjami" dotyczącymi tajności, że coś wypłynęło, coś jest nieuczciwe, to to jest oczywiście przykre. Ale takie jest życie w ruchach społecznych - dodał.
A czy nie uważa, że powinien odejść? - Nikt nie każe przecież głosować. Ale od wczoraj wiele osób pisze do mnie, że nie widzą w tym nic złego. Że muszę startować i że będą mnie wspierać. Wiele osób mnie prosi i zachęca do startowania w wyborach. (...) Ja oddałem swoje życie KOD, cały ostatni rok. Do KOD należy decyzja, do moich wyborców. W sytuacji, kiedy wiele osób mnie prosi i zachęca, nie widzę powodu, żeby rezygnować - podkreślił założyciel Komitetu Obrony Demokracji.
- Z wieloma osobami, które teraz twierdzą, że się dopiero o tym dowiedziały, rozmawiałem na ten temat wiele miesięcy temu. Jest jakaś próba nakręcenia sensacji z czegoś, co nie było sensacją - mówił Kijowski. Zapytany, czy może oddać te 90 tys. zł., odpowiedział: - Trudno byłoby oddać coś, co m.in. poszło na podatki, koszty organizacji itp. Ale zamierzam się z tym zmierzyć. Przepraszam tych, którzy poczuli się dotknięci tą sprawą.
Jak dodał, czuje się zobowiązany względem członków KOD, by przedstawić im wyjaśnienia. - Wierzę w to, że dołączaliście do KOD nie dla mnie, ale dla idei. Bardzo chciałbym, żebyście nie odchodzili od idei, która jest niezwykle ważna i żebyśmy wspólnie mogli walczyć o Polskę - oświadczył, zwracając się do członków i sympatyków Komitetu.
Pytany z kolei o swoje dalsze plany, stwierdził, że od ponad roku trudno mu coś planować. - Zobaczymy, jakie będą wyniki wyborów - stwierdził. Przyznał, że cała sytuacja jest na pewno związana z jego brakiem doświadczenia. - To chyba są świadome działania, takie wbijanie szpilek, utrudnianie, przekazywanie takich informacji, które były znane od dawna, jako jakiejś sensacji - podkreślił.
90 tys. zł z konta KOD na konto Kijowskiego
W środę "Rzeczpospolita" podała, że należąca do Kijowskiego i jego żony firma MKM-Studio zainkasowała ponad 91 tys. zł za "usługi informatyczne" dla Komitetu Obrony Demokracji. Pieniądze miały pochodzić ze zbiórek społecznych, organizowanych przez KOD. Tymczasem Kijowski utrzymywał, że nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia za pracę w organizacji, a jego źródłem utrzymania są pieniądze od rodziny.
Dziennikarzom udało się dotrzeć do faktur, dokumentujących transakcje. Wynika z nich, że od marca do sierpnia 2016 roku z konta Komitetu Społecznego KOD na konto MKM-Studio zrealizowano sześć przelewów. Każdy na kwotę 15 190,50 zł brutto. Faktury dla KOD wystawiał osobiście Mateusz Kijowski.
W związku z zamieszaniem, jakie pojawienie się tej informacji wywołało w mediach, lider KOD opublikował na Facebooku oświadczenie, w którym napisał, że atak na siebie "traktuje jako prowokację". "Od samego początku dla KOD-u najważniejsza była jego internetowa sprawność i bezpieczeństwo. Moja spółka zaczęła świadczyć usługi na rzecz ruchu. Nigdy nie była to pensja, co najwyżej zwrot kosztów części ponoszonej pracy. Jestem w stanie rozliczyć się z każdej złotówki i każdej godziny poświęconej dla KOD-u. Być może zabrakło mi doświadczenia i ostrożności, ale zaręczam że nie ma w tej sprawie nieuczciwości. Błędem było pewnie połączenie ról lidera i usługodawcy dla KOD. Ale z każdej z tych ról wywiązałem się uczciwie" - wyjaśnił.