"Ludzie stracili rodziny, przyjaciół, cały dobytek..."
Acko Ogawa 16 lat temu przeżyła trzęsienie ziemi, które nawiedziło miasto Kobe na wyspie Honsiu. - Setki osób straciły wtedy rodziny, przyjaciół, cały dobytek. To była straszna trauma, po której ludzie latami dochodzili do siebie - opowiada Wirtualnej Polsce mieszkająca od kilku lat w Polsce japońska pianistka.
11.03.2011 | aktual.: 11.03.2011 15:00
Acko Ogawa pochodzi z Kioto, od ponad trzech lat mieszka w Przemyślu. Gdy dowiedziała się, co dzieje się w Japonii, bardzo się zdenerwowała. - Moi rodzice mieszkają w Kobe, siostra pracuje w Tokio. Nie mogę się z nimi skontaktować. Bardzo się o nich martwię – mówi.
Sama 16 lat temu przeżyła trzęsienie ziemi, które nawiedziło Kobe. Zginęło wtedy ponad 6 tys. osób. – Wszyscy byliśmy w szoku, nikt się nie spodziewał tak silnych wstrząsów. Setki osób straciły wtedy rodziny, przyjaciół, cały dobytek. To była straszna trauma, po której ludzie latami dochodzili do siebie - mówi.
W Japonii sejsmografy rejestrują drobne drgania praktycznie cały czas. Ludzie się do tego przyzwyczaili. Nikt nie jest jednak przygotowany na trzęsienie ziemi o tak dużej sile, a naukowcy wciąż nie potrafią przewidzieć takich zjawisk z odpowiedni większym wyprzedzeniem.
Zdolność taką mają za to zwierzęta. Pianistka mówi, że psy i koty wyczuwają zbliżające się wstrząsy nawet kilka dni wcześniej: - Moi znajomi opowiadali, że ich pies zaczął się dziwnie zachowywać – był niespokojny, ciągle kręcił się po domu, nie mógł znaleźć sobie miejsca. Tydzień później nadeszło silne trzęsienie ziemi. Takich historii jest mnóstwo.
Acko Ogawa tłumaczy, że nie ma jednej instrukcji, która mówiłaby, jak zachować się podczas trzęsienia ziemi. Wszystko zależy od sytuacji. - Jak byłam dzieckiem nauczyciele mówili nam w szkole, żebyśmy chowali się pod stoły, ławki. Jeśli jest się w budynku trzeba uważać, żeby nie zostać przygniecionym przez spadające sprzęty czy zapadające się ściany. Na zewnątrz też jest niebezpiecznie – coś może na nas spaść: szkło, fragmenty gruzu, kawałki metalu. Nie wiadomo, co robić, gdzie się schować. To jest straszne, wiele osób w takim momencie wpada w panikę – opowiada.
Każdy Japończyk jest uczony od dziecka, że podczas trzęsienia ziemi trzeba przede wszystkim chronić głowę. W domu należy też mieć zawsze przygotowany plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami: wodą, suchym prowiantem, latarką, ubraniami na zmianę itp. Po kataklizmie przeważnie panuje chaos, nie ma prądu, brakuje wody. Wiele osób nie ma gdzie się podziać. Schronienie znajdują w szkołach, halach, gmachach, które ocalały. Po trzęsieniu w Kobe wiele osób mieszkało w rozbitych na ulicach namiotach. Była zima, tak jak teraz, ludzie marzli. – To było straszne – mówi Acko Ogawa.
Pianistka wciąż próbuje nawiązać kontakt z pozostającą w Japonii rodziną. Na razie na jej telefony nikt nie odpowiada.
O bezpieczeństwo swojej rodziny nie obawia się natomiast Keiji Sato, japoński naukowiec, który studiował w Polsce. Jego krewni mieszkają na wyspie po zachodniej stronie Hokkaido. Tam rzadziej dochodzi do tak silnych trzęsień. Nie dotrze tam też śmiercionośna fala tsunami, która nadchodzi z południowego-wschodu. Na wybrzeżu stoją także specjalne wieże ratunkowe, w których można się schronić przed tsunami.
W rozmowie z Wirtualną Polską naukowiec tłumaczy, że w Japonii nie ma paniki. - Oglądamy japońską telewizję. Patrząc na to, co pokazują media, wygląda na to, że w Polsce jest większa panika niż tam - mówi. Przypomina, że 9 marca było tam już trzęsienie o sile 7 stopni i podawano, że trzeba się przygotować na kolejne.
Paulina Piekarska, Paweł Orłowski, Wirtualna Polska