Jarosław Kaczyński może wygrać pod jednym warunkiem
Sytuacja na polskiej scenie politycznej zmienia się jak w kalejdoskopie. Wielu niechętnych do tej pory PiS-owi w czasie żałoby narodowej przychodziło pod Pałac Prezydencki i przyznawało, że zmieniło zdanie o tragicznie zmarłym prezydencie. Czy emocje, których byliśmy świadkami podczas ostatnich dni, przełożą się na wynik PiS w czerwcowych wyborach prezydenckich? To bardzo możliwe, ale pod jednym warunkiem - nie będzie prowadził agresywnej kampanii.
20.04.2010 | aktual.: 20.04.2010 12:34
W czerwcu ubiegłego roku Jarosław Kaczyński mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”: - Media nieustannie nas atakują, wmawiając młodym ludziom, że bycie sympatykiem PiS to obciach. Zmiana tej sytuacji będzie możliwa dopiero wtedy, gdy radykalnie zostanie zmodyfikowana rzeczywistość medialna, jak to się stało przy okazji afery Rywina - uważał wówczas Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS nie przeczuwał wówczas, że niespełna rok później dojdzie do tragedii, w której zginie elita polskiej polityki, że zginie jego brat – prezydent RP. Pewnie nie spodziewał się też, że dotychczasowi przeciwnicy PiS – politycy, dziennikarze i zwykli obywatele tak radykalnie zmienią kurs, że zniekształcany do tej pory wizerunek, zacznie być pokazywany od innej strony. Już nie jako prezydent, który popełnił kolejną gafę, ale mąż stanu, patriota, polityk godny pochówku w kryptach Wawelu.
„Miałem dziwne odczucia, teraz zmieniłem zdanie o prezydencie”
W sobotę na Plac Piłsudskiego w stolicy przyszło ponad sto tysięcy osób. Wiele z nich przyznawało, że kiedyś krytycznie podchodziło do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale z chwilą smoleńskiej katastrofy zmieniło zdanie o Głowie Państwa. - Choć po wyborze Lecha Kaczyńskiego nie byłem do niego przekonany, teraz myślę o nim inaczej. Składam mu szczere słowa uznania – powiedział Wirtualnej Polsce student, który przyjechał na uroczystości żałobne z Grudziądza.
Znamienne jest, że sam Józef Oleksy, były premier z ramienia SLD mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że wielokrotnie nie zgadzał się z ludźmi, którzy krytykowali prezydenta.
Media straszą katastrofą?
Skąd taka zmiana w podejściu Polaków do Lecha Kaczyńskiego? Zdaniem Piotra Tymochowicza, eksperta od marketingu politycznego przyczyniły się do tego media. – To, co się wydarzyło w drodze do Katynia przedstawia się jako katastrofę całego państwa. Niebezpieczne jest jednak pokazywanie ludziom Polski w kontekście okrętu, który zaczyna tonąć. W efekcie ludzie zapominają o swoim życiu, o swoich rodzinach, cały czas chcą oddawać hołd zmarłym politykom i boją się o losy kraju – podkreśla ekspert.
Czy ta zmiana w postrzeganiu prezydenta, oznacza również zmianę w podejściu do samego PiS? Eksperci podkreślają, że jeśli Jarosław Kaczyński wystartuje w wyborach, ma duże szanse na wygraną, ale pod jednym warunkiem. - Jarosław Kaczyński ma większy elektorat negatywny niż miał prezydent Lech Kaczyński. To polityk wyrazisty, który nie wypada najlepiej w mediach. Jeśli jednak powstrzyma się od agresywnych słów podczas kampanii i zachowa spokój, ma duże szanse przejść do drugiej tury – mówi Marcin Rafałowicz, politolog, ekspert Instytutu Badań i Analiz Politologicznych.
Komorowski bez charyzmy i wyczucia
Na korzyść kandydata PiS w wyborach może przemawiać również słabnąca pozycja Bronisława Komorowskiego, pełniącego obowiązki zmarłego tragicznie prezydenta i jednocześnie kandydata PO w wyścigu do fotela prezydenckiego. - Marszałek Komorowski ma trudną sytuację. Podczas żałoby nie potrafił się do końca zachować – za szybko nominował Jacka Michałowskiego na p.o. szefa Kancelarii Prezydenta i generała Stanisława Kozieja na p.o. szefa BBN. Poza tym nie zaprezentował się jako polityk z charyzmą – podkreśla politolog.
Na razie Jarosław Kaczyński nie ogłosił swojej decyzji co do startu w wyborach. O tym, kto będzie oficjalnym kandydatem PiS na prezydenta, dowiemy się najprawdopodobniej w sobotę po posiedzeniu Rady Politycznej partii. Jacek Kurski z PiS powiedział jednak, że prezes już wie, co zrobi. Europoseł nie chciał jednak zdradził, co brat zmarłego prezydenta postanowił. Wcześniej do mediów przedostały się słowa, które Jarosław Kaczyński miał wypowiedzieć po śmierci Lecha Kaczyńskiego: „W imię hołdu dla tych, którzy zginęli powinniśmy kontynuować walkę”.
Zdaniem politologa, jeśli Jarosław Kaczyński umiejętnie poprowadzi kampanię, ma szanse zyskać głosy ludzi niezdecydowanych, stanowiących ok. 20-30% wyborców. – Ludzie, którzy do tej pory nie byli przekonani, na kogo głosować, zobaczyli w mediach nie tylko inny obraz prezydenta, ale i samego PiS - partii, która straciła najwięcej swoich przedstawicieli - dodaje.
Emocje wietrzeją jak alkohol
Piotr Tymochowicz uważa, że to jak rozłożą się głosy w wyborach zależy od samych polityków PiS. – Jeśli podtrzymają atmosferę presji społecznej, emocji, którymi zarażamy się przez media, mogą wiele zyskać. Tym bardziej, że wybory odbędą się już w czerwcu, kiedy Polacy będą jeszcze „na fali” smoleńskiej tragedii – ocenia ekspert. Jak jednak dodaje, cechą zbiorowych emocji jest ich nietrwałość, bo „nie ma czegoś takiego jak zbiorowa miłość, a jedynie zbiorowe zauroczenie”. - Emocje wietrzeją jak alkohol – przekonuje.
Według Piotra Tymochowicza najlepszym rozwiązaniem dla Jarosława Kaczyńskiego i poprawy jego wizerunku byłoby nie startowanie w wyborach. – Gdyby wycofał się na jakiś czas z polityki, zyskałby w oczach wyborców. Pokazałby, że ma ludzką twarz, a osobista tragedia jest dla niego ważniejsza od polityki – mówi Tymochowicz.
"Jeśli nie wystawią nikogo, mogą zniknąć na lata"
Marcin Rafałowicz, politolog uważa jednak, że czerwcowe wybory oznaczają „być, albo nie być” dla PiS. - Jarosław Kaczyński jest dojrzałym politykiem, któremu bliżej końca niż początku kariery. Dlatego trudno jest oczekiwać, że wybierze strategię przebudowy partii z myślą o następnych 10 latach i zrezygnuje z walki o pałac prezydencki. Prawo i Sprawiedliwość poniosło bardzo poważne straty w tragedii smoleńskiej. Zniknęły czołowe osobistości które miały budować nowe oblicze partii. Zastąpienie tych osób będzie trudne i długotrwałe. Dlatego wygranie wyborów prezydenckich to może być szansa na obronę przed marginalizacją PiS.
10 kwietnia w katastrofie prezydenckiego samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem zginęło 96 osób. Oprócz Lecha i Marii Kaczyńskich zginęło m.in. siedmioro parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości: szefowa klubu Grażyna Gęsicka, wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra, wiceszefowie partii: Przemysław Gosiewski i Aleksandra Natalli-Świat, poseł Zbigniew Wassermann, senatorowie Stanisław Zając i Janina Fetlińska.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska