Jaki jest naprawdę Jarosław Gowin?
Wszystkie twarze ministra sprawiedliwości
Oto nowy nr 2 w PO - zobacz zdjęcia
Kiedyś nazywał się rycerzem Rzeczypospolitej i ojcem zamrożonych embrionów, dziś mówią o nim wielki deregulator i obrońca patriarchalnego porządku z tradycyjną rolą kobiet na czele. Jarosław Gowin przez kilka miesięcy zbudował sobie silną pozycję i stał się jedną z twarzy rządu Donalda Tuska. Niektórzy twierdzą, że wyrasta na człowieka numer dwa w PO. Czy doktor filozofii rozpoczął marsz na szczyty władzy?
(pp)
Największa niespodzianka rządu Donalda Tuska
Wybór Jarosława Gowina na ministra sprawiedliwości był największym zaskoczeniem obecnego rządu. Eksperci przewidywali, że lider konserwatywnego skrzydła PO będzie jednym z najsłabszych ogniw nowego gabinetu Donalda Tuska. Nawet wewnątrz Platformy Obywatelskiej można było usłyszeć, że doktor filozofii nie nadaje się na szefa resortu sprawiedliwości. Wielu kolegów przewidywało, że Gowin szybko polegnie w starciu z korporacjami prawniczymi.
Największa niespodzianka rządu Donalda Tuska
Po kilku miesiącach urzędowania już wiadomo, że obawy były niepotrzebne. Gowin stał się jedną z twarzy rządu Tuska. Wymieniany jako najaktywniejszy minister, w ciągu kilku miesięcy przygotował plan deregulacji zawodów oraz zmian w prokuraturze. Niedawno popełnił pierwszy błąd, czym naraził się samemu premierowi...
Pierwszy błąd?
Znany z konserwatywnych poglądów minister wywołał burzę, sprzeciwiając się podpisaniu przez Polskę konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. Gowin uznał ją za dokument "będący wyrazem ideologii feministycznej", który "tak naprawdę służy zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych".
Obrońca tradycji i patriarchalnego porządku
Słowa ministra oburzyły pełnomocniczkę rządu ds. równego traktowania Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz. Komentując stanowisko Gowina tłumaczyła, że „równość nie zagraża rodzinie ani dzietności”. W końcu wyjaśnień zażądał sam premier, który już w marcu zapowiedział ratyfikację konwencji RE. Środowiska kobiece zareagowały jeszcze ostrzej. Joanna Piotrowska, założycielka i prezeska fundacji Feminoteka, stwierdziła w wywiadzie dla WP, że obawy ministra sprawiedliwości są absurdalne. Podkreśliła, że każdy, kto sprzeciwia się konwencji, tak naprawdę przyznaje, że nie chce chronić kobiet przed przemocą.
Jarosław Gowin znalazł się na ostrym zakręcie. Musi dokonać wyboru między swoimi przekonaniami a polityką rządu Donalda Tuska. Od tej decyzji może zależeć jego polityczna przyszłość.
Na zdjęciu: minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, premier Donald Tusk i pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Krytyk Tuska
Część członków PO po nominacji Gowina na ministra sprawiedliwości twierdziła, że Tusk celowo wpuszcza Gowina na "pole minowe", żeby osłabić jego pozycję w partii po ewentualnej porażce na tym stanowisku. Gowin był jednym z nielicznych polityków w Platformie, który nie bał się otwarcie skrytykować Donalda Tuska i jego ministrów. Przyznawał m.in., że stan kolei jest "ciężką porażką PO i ciężką porażką ministra Grabarczyka", a także iż "ma kaca jak rozmawia z pasażerami na peronach". Były szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz w jednym z wywiadów powiedział, że Gowin "za dużo marudzi i jest męczący". Sam premier nie ukrywał, że polityk z Krakowa bywa dla niego kłopotliwy. - Jest trudnym partnerem, nieraz mi zatruł życie swoją nieustępliwością – tłumaczył.
We wrześniu 2011 roku portal WikiLeaks ujawnił zaskakującą depeszę, według której Jarosław Gowin na kilkanaście dni przed wyborami w 2007 roku miał wątpić w wygraną Platformy. Gowin miał także stwierdzić, że w razie przegranej PO Donald Tusk powinien zrezygnować z przewodniczenia partii. Według WikiLeaks mówił też, że kampania w 2007 roku będzie "ostatnią kampanią Tuska".
Osamotniony konserwatysta
Gowin nigdy nie ukrywał, że jako osoba blisko związana z Kościołem, jest zdeklarowanym przeciwnikiem liberalizacji prawa w kwestiach światopoglądowych (aborcja, związki partnerskie). - Mówiąc językiem Kościoła, homoseksualizm jest grzechem, mówiąc językiem świeckim, homoseksualizm praktykowany jest zachowaniem nagannym moralnie - mówił w jednym z wywiadów.
W minionej kadencji sejmu Gowin jako „partyjny strażnik etyki” został wyznaczony do prowadzenia komisji bioetycznej, której głównym zadaniem było przygotowanie ustawy o in vitro. Gowin zasłynął wówczas powiedzeniem: „Polityk musi odnaleźć w sobie miłość do ludzi, którym służy. W moim przypadku, odkąd zająłem się in vitro, to miłość do zamrożonych w azocie embrionów. (...) Czasami naprawdę czuję się, jakbym był ich przybranym ojcem”.
Projekt ustawy autorstwa Gowina, ograniczający in vitro tylko do małżeństw oraz wprowadzający całkowity zakaz zamrażania zarodków nie znalazł poparcia w partii. Ostatecznie sejm nie uregulował kwestii in vitro, ma do niej wrócić w nowej kadencji.
Mistrz opanowania i elegancji
Wizytówką Gowina jest nienaganny wygląd i puryzm językowy. Złośliwi twierdzą jednak, że polityk jedynie gra rolę dystyngowanego intelektualisty, ale tak naprawdę jest mistrzem kamuflażu doświadczonym w partyjnych grach. Sam minister przyznał, że od dziecka ćwiczy panowanie nad emocjami, co w polityce jest bardzo przydatną cechą.
Wewnątrzpartyjne porachunki
Stoicki spokój, z którego słynie Gowin, nie oznacza, że polityk nie ma wrogów. Tajemnicą poliszynela przez długi czas był konflikt polityka z szefem regionu małopolskiego Ireneuszem Rasiem. Podczas ostatnich wyborów parlamentarnych Raś próbował wypchnąć Gowina do senatu, a potem łaskawie dał mu trzecie miejsce na liście. Po wyborach, w których Gowin zdobył dwa razy więcej głosów niż Raś, obecny minister sprawiedliwości z satysfakcją stwierdził: – Sądzę, że dziś nikt nie ma już w Krakowie wątpliwości, kto powinien być liderem listy.
Srogi wuj
Niedawno głośno zrobiło się o siostrzeńcu Gowina Łukaszu Gibale. Szef krakowskich struktur okazał się pierwszym posłem PO, który przeszedł do Ruchu Palikota. Przy okazji transferu wyszło na jaw, że mimo spokrewnienia panowie nie darzą się zbyt dużą sympatią i od dawna ze sobą nie rozmawiają, ponieważ nie mają wspólnych tematów.
Gowin komentując decyzję siostrzeńca stwierdził, że nie jest nią zaskoczony, ale - ze względów rodzinnych – „czuje się po ludzku rozczarowany”. W jego ocenie, Gibała okazał się tchórzem, który zatrzasnął przed sobą drzwi do prawdziwej polityki. Łukasz Gibała o wuju mówi z kolei per „były kolega partyjny”.
Uzależniony od komórki
Gowin słynie m.in. z ciągłych rozmów przez telefon. Jego partyjni koledzy przyznają, że orężem ministra są dwie komórki, które bez przerwy trzyma przy uchu. Podobno zdarzało mu się rozpuszczać fałszywe informacje, że rezygnuje z kandydowania, choć w rzeczywistości nikt żadnego kandydowania mu nie proponował.
Niektórzy twierdzą, że Gowin wie, jak wykreować korzystną dla siebie rzeczywistość. Ponieważ zdawał sobie sprawę, że nie ma szans, by stać się członkiem dworu Tuska, w wywiadach podkreślał, że został wychowany w kulcie trzeźwości i nigdy w życiu nie zapalił papierosa (a dwór słynął z wina i cygar). Jednocześnie dużo opowiadał o swojej młodzieńczej pasji, którą była gra w piłkę nożną. Skoro dwór Tuska spotyka się na boisku, Gowin zapewnił sobie przynajmniej pozycję miłośnika futbolu.
Doktor filozofii
Absolwent filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim w polityce jest stosunkowo niedługo. Przez wiele lat związany był z redakcją katolickiego „Znaku” (w latach 1994–2005 był redaktorem naczelnym miesięcznika „Znak”), miał stałą rubrykę w „Tygodniku Powszechnym”. Wypracował sobie pozycję uznanego w mediach ogólnopolskich publicysty, autora cenionych książek o pozycji Kościoła w demokratycznej Polsce. Po obronie doktoratu w Instytucie Studiów Politycznych PAN założył Wyższą Szkołę Europejską im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie, w której jest rektorem.
Polityczny "żółtodziób"
Do polityki namówił go krakowski kolega Jan Maria Rokita. W 2005 roku Gowin został wybrany na senatora, jako bezpartyjny kandydat z poparciem Platformy Obywatelskiej. Jak pisze „Newsweek”, Gowin szedł do polityki, by stworzyć PO-PiS. „Był osobistym kurierem Rokity w rozmowach z Kaczyńskim. Gdy się okazało, że z koalicji nici, odebrał pierwszą gorzką lekcję w polityce” – czytamy w tygodniku.
Los uśmiechnął się do przyszłego ministra sprawiedliwości przed wyborami parlamentarnymi w 2007 roku. Gdy ze startu zrezygnował Jan Rokita – oznaczało to, że PO została w Krakowie bez silnego kandydata, Donald Tusk zaproponował Gowinowi jedynkę. Polityk wykorzystał szansę - osiągnął piąty wynik w kraju. Wkrótce został też członkiem zarządu krajowego PO. Od tego czasu jego rola w partii zaczęła się wzmacniać. Szybko zdobył pozycję jednego z najbardziej znanych polityków PO, któremu wolno więcej niż innym.
Zagrozi Donaldowi Tuskowi?
Polityczna kariera Gowina w ostatnich miesiącach nabrała tempa. Jego przeciwnicy twierdzą, że minister gra na założenie własnej partii, która stałaby się alternatywą dla prawicy w wydaniu PiS. Jej podstawą mieliby być politycy z prawego skrzydła PO. Janusz Palikot, dla którego politycznie zniszczenie Gowina byłoby na rękę (to właśnie Gowin i zgromadzeni wokół niego konserwatyści stanowią zaporę przed koalicją Platformy z Ruchem Palikota), stara się lansować tezę o zagrażających Donaldowi Tuskowi ambicjach politycznych szefa resortu sprawiedliwości. Czy premierowi rzeczywiście rośnie pod nosem konkurent? Donald Tusk jak każdy polityczny przywódca musi być czujny. Na razie kontroluje sytuację. I postępując w myśl zasady: przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej.
(pp)