Ekspert zespołu ds. katastrofy smoleńskiej: przyczyną był wybuch

Dr inż. Grzegorz Szuladziński, ekspert parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej uważa, że duża liczba fragmentów samolotu i ich rozmieszczenie na znacznej przestrzeni wskazują, że nie mechaniczne uderzenie, a wybuch był przyczyną katastrofy TU-154 M pod Smoleńskiem.

Ekspert zespołu ds. katastrofy smoleńskiej: przyczyną był wybuch
Źródło zdjęć: © AFP | Natalia Kolesnikova

04.04.2012 | aktual.: 04.04.2012 16:27

Podczas środowego posiedzenia zespołu, którym kieruje Antoni Macierewicz (PiS), Szuladziński, który w Australii prowadzi firmę zajmującą się m.in. badaniami nad wytrzymałością materiałów oraz procesami ich rozpadu i odkształceń, przedstawił główne założenia swojego raportu. Raport za 2 tygodnie ma być upubliczniony i przekazany prokuraturze.

Szuladziński w trakcie połączenia za pomocą telemostu przedstawił zdjęcia, które - jak zauważył - przedstawiają dużą liczbę szczątków rozrzuconych na dużej powierzchni.

Podkreślił, że część kadłuba samolotu jest wywinięta na zewnątrz, jego przednia część leży "na brzuchu", zaś tylna - "na plecach". - Obraz dewastacji jest dużo gruntowniejszy niż mogło spowodować awaryjne lądowanie zarówno w zakresie przestrzeni jak i natury uszkodzeń. Są dziesiątki części dużych i setki małych. Mechaniczne uderzenie nie uzasadnia takiego rozczłonkowania konstrukcji - przekonywał.

- Nastąpił wybuch. Jakie mamy ku temu dane? Po pierwsze fragmenty samolotu zostały rozrzucone na dużej przestrzeni. Po drugie duża ilość odłamków, następnie rozszczepienie kadłuba wzdłuż, jego rozdarcie i wywinięcie - dodał.

Szuladziński mówił, że wybuch mógł mieć jedynie miejsce w powietrzu. Świadczy o tym, jego zdaniem, to, że część kadłuba była odwrócona, brak wyraźnego odcisku, albo krateru w ziemi.

W przedstawionych posłom wnioskach Szuladziński napisał: "Najwyraźniejszą przyczyną katastrofy były wybuchy tuż przed lądowaniem. Jeden z nich miał miejsce na lewym skrzydle, około połowy długości, powodując wielkie lokalne zniszczenie, w efekcie rozdzielając skrzydło na dwie części(...). Drugi wybuch wewnątrz kadłuba spowodował gruntowne zniszczenie i rozczłonkowanie tegoż. Samo lądowanie (czy upadek) w terenie zadrzewionym, wszystko jedno pod jakim kątem i jak nieudane, nie mogło w żadnym stopniu spowodować takiego rozczłonkowania konstrukcji, które zostało udokumentowane".

W raporcie komisji badającej katastrofę smoleńską, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller, jako przyczyny katastrofy wskazano zejście poniżej minimalnej wysokości przy nadmiernej prędkości opadania i pogodzie uniemożliwiającej widok pasa oraz spóźnione odejście na drugi krąg. Według raportu, nie stwierdzono związku między stanem technicznym samolotu a wypadkiem; śladów detonacji materiałów wybuchowych lub paliwa ani też pożaru w trakcie lotu.

Polska prokuratura wojskowa w kwietniu 2011 r. wykluczyła, by 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku doszło do zamachu. Pod koniec marca prokurator generalny Andrzej Seremet powtórzył, że prokuratura nadal prowadzi postępowanie w sprawie, przyczyna katastrofy nie została ustalona, a prokuratura stwierdziła, że nie znaleziono żadnych dowodów, by przyczyną katastrofy był zamach.

W środę zespół parlamentarny przyjął także stanowisko, w którym wzywa premiera Donalda Tuska do ujawnienia stenogramów z posiedzeń Rady Ministrów, w trakcie których była mowa o planowanych sekcjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.

Posłowie zaapelowali do premiera o odwołanie ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza oraz poprosili prokuraturę o wszczęcie postępowania "wyjaśniającego bezprawne działania Rady Ministrów i ministra zdrowia".

Zespół domaga się wyjaśnienia w jakich okoliczności doszło do niedopuszczenia amerykańskiego patologa Michaela Badena do sekcji zwłok Przemysława Gosiewskiego. Zespół powołuje się na wypowiedzi ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, który pytany o odmowne rozpatrzenie wniosku o udział w sekcji Badena powiedział w TVN24: "To była suwerenna decyzja ministra Arłukowicza. Zresztą, uzasadniona przez niego na posiedzeniu rządu".

Arłukowicz, wyjaśniając w radiowej Trójce sprawę, poinformował, że 15 marca zadzwonił do niego Antoni Macierewicz prosząc o zgodę, by sekcja zwłok mogła zostać przeprowadzona w Akademii Medycznej we Wrocławiu.

- Oczywiście powiedziałem, że takich spraw nie można załatwić przez telefon. Tego samego dnia z pismem zwróciła się pani Gosiewska z prośbą - tutaj cytuję dokładnie - na "użycie tej sali" w Akademii Medycznej we Wrocławiu do przeprowadzenia sekcji zwłok. Ja odpowiedziałem zgodnie z prawdą i prawem, że minister zdrowia nie ma kompetencji, aby wnikać w to w jaki sposób udostępnia swoje sale Akademia Medyczna. Tylko tyle w tej sprawie wymienialiśmy korespondencji - powiedział minister zdrowia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (620)