35‑latka: "Lalki to moja pasja"
Ma 35 lat, 200 lalek Barbie i wielką pasję. Projektuje stroje dla mattelowskich piękności. – Ubieram wyłącznie używane lalki. Szyję im sukienki, garsonki, kapelusze oraz biżuterię. Każde ubranko jest na swój sposób inne – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Anita Stokłosa, projektantka mody dla lalek. Choć miniaturowe stroje tworzy od kilku lat, długo utrzymywała swoje zainteresowania w tajemnicy.
30-centymetrowe piękności są obecne w każdym kącie domu Anity: przy maszynie do szycia, w gablocie, na stole w kuchni czy pokoju 13-letniej córki, Madzi. Część z nich, rozebrana, dopiero czeka na swoje kreacje. Wśród nich są lalki czarnoskóre z lat 70. i 80. oraz panowie. Żadna z plastikowych piękności nie jest na sprzedaż. Pod młotek idą tylko stroje. Na amerykańskim portalu E-bay za komplet, czyli pończochy, spódniczkę, żakiecik i biżuterię z torebką, trzeba zapłacić 35 dolarów. Ostatnio Anita ma powód do radości: waluta USA poszła w górę.
Butów nie robię
Anita projektuje ostrożnie. Z doświadczenia wie, że nie każdy pomysł da się przenieść na miniaturową skalę. Wyspecjalizowała się w szyciu sukienek, garsonek, kapeluszy filcowych i tworzeniu biżuterii. Stara się, żeby każdy element stroju przypominał naturalne ubrania. Poza butami. Bo tych nie robi.
Pierwszą sukienkę uszyła pięć lat temu. Jej córka, która bawiła się wtedy lalkami, chciała mieć nowe ubranie dla Barbie. – Nie myślałam wcześniej o projektowaniu. Z zawodu jestem technikiem hotelarstwa, więc z krawiectwem nie miałam nic wspólnego. Moja mama była krawcową, więc jako dziecko ciągle obserwowałam kawałki materiałów porozrzucane po domu. Nie lubiłam tego widoku, dlatego obiecałam sobie, że nigdy nie będę szyła – mówi.
Pierwsza sukienka dla Barbie zapoczątkowała powstawanie kolejnych strojów. Wkrótce było ich tak dużo, że zaczęło brakować lalek. Anita szukała ich w okolicznych lumpeksach. Kupowała za pół darmo, przynosiła do domu, myła, czesała i przebierała swoje piękności w specjalnie zaprojektowane stroje. Rozglądała się również za skrawkami materiałów do nowych kolekcji. Gdy przychodziła do mamy prosić ją o materiały, tłumaczyła, że potrzebuje ich dla córki. Wstydziła się przyznać do swojej pasji. O zainteresowaniu córki lalkami, mama Anity dowiedziała się z lokalnych gazet. Media rozpisywały się wtedy o wystawie pasjonatki lalek.
Z lalek wyrosłam
W Polsce, zdaniem Anity, zbieranie lalek dziwi prawie wszystkich, w Stanach Zjednoczonych – nikogo. – Trzy lata temu, kiedy rozpoczynałam studia artystyczne, zastanawiałam się, czy w ogóle przyznawać się uczestnikom kursu do swojej pasji. Byłam zdziwiona, kiedy okazało się, że podeszli do tematu z dużym zainteresowaniem i wyrozumiałością – mówi. Zapamiętała grymas na twarzy dyrektorki muzeum w Mysłowicach i zadane przez nią pytanie: Co może być ciekawego w lalce Barbie? – Ano może – broniła swoich piękności Anita. Wkrótce przywiozła do placówki 150 lalek. Wszystkie wypielęgnowane i wystrojone w ręcznie wykonane ubrania. Tak odbyła się w muzeum pierwsza wystawa kolekcji Barbie.
Anitę denerwują insynuacje ludzi, że nigdy nie wyrosła z lalek. – Po prostu zainteresowałam się nimi już jako osoba dorosła – mówi. Szycie ubranek traktuje jak sztukę, a przecież artystą jest niejeden dorosły. Najpierw trzeba wymyślić coś oryginalnego, wykonać krój ubranka, zaplanować szczegóły, a następnie wszystko starannie uszyć. Taka praca zajmuje nawet kilkanaście godzin dziennie.
Projektantka należy do forum kolekcjonerów lalek Dollplazza. To zamknięta społeczność, przeznaczona wyłącznie dla profesjonalistów. Uczestnikami są również mężczyźni. – Z reguły ukrywają oni swoje hobby przed rodziną. Na pocieszenie powtarzamy im, że wielcy kreatorzy mody też szyli dla lalek i nie ma się czego wstydzić – mówi. Obecnie uczestnikami społeczności jest 50 osób. Większość z nich to kolekcjonerzy lalek, ale są też osoby zajmujące się projektowaniem strojów codziennych i teatralnych. Jak również tacy, którzy wykonują miniaturowe ubrania na szydełku.
Zdarza się, że Anita dostaje zdjęcie osoby dorosłej z prośbą, żeby uszyła taki sam strój dla lalki. Szyje je, choć jak twierdzi – nie ma dwóch identycznych ubrań.
Niezależnie od płci
Zdaniem psycholog Iwony Chądrzyńskiej zbieranie lalek przez dorosłych nie musi oznaczać problemów natury psychologicznej. Szczególnie jeśli ktoś jest typem zbieracza czy kolekcjonera. Problemem jest, kiedy zbieranie lalek łączy się z ogólnym infantylizmem uczuciowym i nieumiejętnością realizowania się w życiu dorosłym. Psycholog zaprzecza, jakoby pasja kolekcjonowania lalek przez panów była równoznaczna z zaburzeniami psychicznymi. Choć ze względu na tzw. płeć mózgu dziewczynki przeważnie zainteresowane są bardziej światem ludzi, a chłopcy – rzeczy, nie znaczy, że jest to bezwzględna prawidłowość. – Wśród sławnych kreatorów wielu jest mężczyzn. Bo szycie ubrań (czy ubranek) to przede wszystkim pasja i uzdolnienia plastyczne; niezależne od płci – mówi Chądrzyńska.
Anna Sztandera, Wirtualna Polska
Zbierasz zabawki?