Zyta Gilowska: SB nie działała bezbłędnie
Ja nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek służba, nawet tak ciemna i tak skuteczna, jak SB mogła działać bezszelestnie i bezbłędnie. Gdyby tak było, to byśmy mieli do czynienia z iście diabelską maszynerią - powiedziała Zyta Gilowska, wiceszefowa Platformy Obywatelskiej, w "Salonie Politycznym Trójki".
22.12.2004 | aktual.: 22.12.2004 11:34
Jolanta Pieńkowska: Panie profesor, z ujawnionych przez IPN materiałów, które publikuje dziś Rzeczpospolita wynika, że Małgorzata Niezabitowska współpracowała ze Służbą Bezpieczeństwa. Niezabitowska mówi :"...poświęcę resztę życia, by udowodnić, że nie byłam agentką...". Jak pani odbiera to, co w ciągu ostatnich dni dzieje się wokół tej sprawy ?
Zyta Gilowska: Na szczęści pani Małgorzata Niezabitowska nie będzie musiała poświęcać życia, ponieważ mamy sąd lustracyjny. Ja osobiście wierzę w sądy w Polsce. To jest organ do tego przygotowany zawodowo, proceduralnie, żeby ocenić. Nie można dzisiaj powiedzieć kto jest winny, kto jest niewinny zanim wypowie się sąd , zwłaszcza w tak delikatnej sprawie, jak lustracja. Bo w istocie oskarżenia lustracyjne są...to jest śmierć cywilna dla bardzo wielu osób.
Jolanta Pieńkowska: Ale dziś mamy taką sytuacje, bo do dziś mogliśmy domniemywać - jest coś, nie ma niczego. Ale dziś mamy, można powiedzieć, twardy dowód. W archiwum IPN przechowywana jest dokumentacja tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa, numer ewidencyjny 67042, pseudonim "Nowak", Małgorzaty Anny Niezabitowskiej -Tomaszewskiej.
Zyta Gilowska: Nie zmam się na tym, ale o ile się orientuję w procedowaniu w postepowaniu sądowym, to sąd musi mieć dowód . I taki dowód, to powinny być oryginały. Na przykład jeśli przedstawię kopię aktu notarialnego, w zasadzie nikt mi tego nie uzna. To powinien być oryginał. Więc pytanie, czy są oryginały. Jeśli oryginałów nie ma , to jakie poszlaki wskazują na winę. I to już naprawdę jest rzecz dla sądu. Ja się tu absolutnie nie czuję kompetentna. Z faktu, że ubecy nadawali numery, moim zdaniem, za wiele nie wynika. Ale, jak powiadam, to jest kwestia sądu.
Jolanta Pieńkowska: Mimo, że są notatki w tej teczce sporządzone przez oficera prowadzącego ?
Zyta Gilowska: Ależ oficer prowadzący mógł sporządzać sobie różne notatki. Ja pamiętam ten ustój, parszywy niemożebnie i te ciemne machinacje SB. Więc sobie wyobrażam, że w ramach tych machinacji mogli sporządzać również fałszywe notatki.
Jolanta Pieńkowska: I w tej sprawie dopuszcza pani możliwość prowokacji i tego, że ta teczka mogła zostać spreparowana , tak, jak mówi Małgorzata Niezabitowska ?
Zyta Gilowska: Ja myślę, że były przypadki preparowania materiałów już wcześniej przed 1989 rokiem. Ponieważ oni, to byli tylko ludzie. Oni mogli się popisywać przed zwierzchnością, że mają więcej, niż jedno źródło informacji. Mogli też wzmacniać niektóre doniesienia . Oni byli też dość bezkarni w tym, co robili. Oni nie przypuszczali nigdy, że to zostanie odkryte. Więc ja myślę sobie, że w tych strasznych chwilach. To są straszne chwile. Ja myślę, że dojdziemy wreszcie do takiej sytuacji, o której mówi pan doktor Antoni Dudek, że trafimy na jakąś bombę, że wreszcie się okaże, że oni również fałszowali. Nie materiały, tylko różne swoje konfabulacje. Bo oni też się starali. O premie, o awanse. Ja nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek służba, nawet tak ciemna i tak skuteczna, jak SB mogła działać bezszelestnie i bezbłędnie. Gdyby tak było, to byśmy mieli do czynienia z iście diabelską maszynerią. Wszystko, co robią ludzie jest obarczone jest ryzykiem błędu, a także zaniechań, zaniedbań i - ja nie twierdzę
prowokacji. Tylko nie wierzę w to, żeby ten system działam bezszelestnie i bezbłędnie. Ale to nie może być kwestia wiary . Dlatego powiadam i powtarzam jeszcze raz, sąd. Przygotowany, uzbrojony w wiedzę, w procedury. Wierzę, że wyda sprawiedliwy werdykt.
Przeczytaj cały wywiad