Polska"Życie ratownika jest ważniejsze niż ofiary"

"Życie ratownika jest ważniejsze niż ofiary"

Życie ratownika jest ważniejsze niż ofiary -
przekonywał na procesie sanitariuszy ósmej zmiany
polskiego kontyngentu w Iraku lekarz, ich ówczesny bezpośredni
przełożony.

Sprawa dotyczy dwóch sanitariuszy i kierowcy sanitarki z konwoju, który 7 lutego ubiegłego roku wpadł w zasadzkę w Iraku. Podczas ataku zginął st. szer. Piotr Nita. Według prokuratury, oskarżeni, mimo rozkazu, nie wyszli z pojazdu, aby udzielić pomocy rannym kolegom i zabrać ciało zabitego.

- Ratownik nie może wejść na niezabezpieczony teren. Jest zasada, że życie ratownika jest ważniejsze niż ofiary. Ratownik jest ważniejszy niż ranny. Nie powinien udzielać pomocy, jeśli jego bezpieczeństwo jest zagrożone - przekonywał dowódca sekcji medycznej, wchodzącej w skład grupy manewrowej ósmej zmiany kontyngentu, kpt. rez. Sebastian Ś.-B. Relacjonował, że widział zwłoki kpt. Nity i obrażenia świadczyły o tym, że nie można było udzielić mu pomocy. Lekarz dodał, że miał po zajściu kontakt z poszkodowanymi i sami udzielili sobie pomocy. - Każdy żołnierz ma opatrunek, najpierw jest samopomoc, potem wsparcie kolegów, dopiero trzecim etapem jest pierwsza pomoc przedlekarska ratownika - oznajmił.

Lekarz - świadek wnioskowany przez obronę - powiedział, że oskarżeni pokazywali mu w bazie, że sanitarka była uszkodzona. Dodał, że nie pamięta zbitych szyb, czy urwanych elementów, ale ślad po rykoszecie lub pocisku - tak.

Inny świadek, który był kierowcą jednego z pojazdów uczestniczących w konwoju, w którym zginął Nita - st. szer. Paweł P. - zeznał, że jego zdaniem, po ataku nie był prowadzony ostrzał ze strony przeciwnika. - Bez kłopotu wysiadłem z pojazdu i przemieściłem się do swojego sektora. Nie czułem zagrożenia, świstu kul czy odłamków - powiedział.

Sąd wysłuchał także opinii biegłych psychiatrów i zdecydował o sporządzeniu kolejnej, w opracowaniu której uczestniczyłby - o co wnioskowali obrońcy - także biegły psycholog. Biegli psychiatrzy uznali, że "nie znaleźli przesłanek, by stwierdzić, że któryś z oskarżonych był całkowicie niepoczytalny w jakimś momencie, choć w znacznym stopniu mieli ograniczoną zdolność kierowania postępowaniem".

Ich zdaniem, wbrew sugestiom obrony, w czasie ataku na konwój u oskarżonych "nie doszło do zerwania związku z rzeczywistością i nie było reakcji znieruchomienia", co potwierdza m.in. dyskusja do jakiej miało dojść na miejscu zdarzenia między oskarżonymi, a dowódcą domagającym się, by udzielali pomocy. Ponadto, jak podnosili eksperci, "reakcja znieruchomienia nie występuje zwykle w grupie, to indywidualna reakcja".

Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie zdecydował o bezterminowym odroczeniu rozprawy. Za niewykonanie rozkazu i narażenie innych żołnierzy na niebezpieczeństwo oskarżonym grozi do pięciu lat więzienia.

Do feralnego ataku na pododdział polskich żołnierzy, zabezpieczających ochronę konwoju logistycznego jadącego z bazy Scania do Bazy Echo - w którym zginął kpt. Nita - doszło 7 lutego 2007 r. ok. 20 km na północ od miasta Diwanija w prowincji Al Kadisija. Trzech innych polskich żołnierzy zostało lekko rannych w wyniku eksplozji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)