Życie po drugiej stronie muru
Symbolem trudnego sąsiedztwa izraelsko-palestyńskiego stał się długi na 450 kilometrów mur, który oddziela terytoria palestyńskie od Izraela. Sama jego budowa nie wzbudziła takiego zainteresowania w świecie, jak wizyta m.in. w Betlejem słynnego i tajemniczego artysty Banksy'ego , który zostawił swój artystyczny manifest na miejskich murach. Jak wygląda życie po drugiej stronie muru, tam, gdzie turyści prawie nie zaglądają? Reportaż Dominiki Płońskiej.
13.01.2017 | aktual.: 14.01.2017 08:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na terenach palestyńskich, na Zachodnim Brzegu Jordanu, nie ma śladu po wspólnych palestyńsko-izraelskich stosunkach sąsiedzkich. Nie ma tu domu Palestyńczyka obok domu Izraelczyka. Mimo to, Palestyńczycy i Izraelczycy żyją obok siebie, i to w samej Palestynie. Izraelczycy osiedlają się w enklawach - zamkniętych i odizolowanych osiedlach do których Palestyńczycy nie mają wstępu, nawet na terenach Palestyny. Organizacje pozarządowe doliczają się ponad 200 takich osiedli zamieszkanych przez prawie 550 tysięcy osadników. Wjeżdżając samochodem na tereny palestyńskie, wielki znak przy drodze informuje o zakazie wjazdu obywatelom Izraela - jest to znak izraelski, zatem formalnie, Izraelczycy mogą wjechać do Palestyny jedynie drogami, które prowadzą do osiedli izraelskich.
Palestynę od Izraela dzieli wielki mur ciągnący się na ponad 450 km
W Betlejem, za sprawą twórczości Banksy`ego, symbolem konfliktu izraelsko-palestyńskiego stał się ośmiometrowy mur, który jest także atrakcją dla turystów przyjeżdżających odwiedzić miejsce narodzin Chrystusa. Jerozolima jest za rogiem, 9 kilometrów stąd, kilkanaście minut jazdy samochodem, dla każdego kto nie jest Palestyńczykiem. Bariera bezpieczeństwa - tak nazywają go Izraelczycy. Palestyńczycy nazywają go “murem segregacji”albo “murem apartheidu”.
450 kilometrów, które dzieli
W praktyce to nie zawsze mur, zapora bywa też drutem kolczastym pod napięciem. Oddziela Zachodni Brzeg Jordanu od Izraela, ale też izoluje wspólnoty palestyńskie między innymi ze Wschodniej Jerozolimy, a także rolników od ich ziemi. Izraelski rząd podjął decyzję o jego budowie w 2002 roku, podczas tzw. Drugiej Intifady, w odpowiedzi na liczne palestyńskie zamachy samobójcze. Jego budowa wciąż trwa mimo tego, że w 2004 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości zaopiniował jego budowę jako niezgodną z prawem międzynarodowym. Docelowo, mur ma mieć ponad 700 km długości. Mój rozmówca - Meir Margalit, profesor Uniwersytetu Jerozolimskiego, który od kilkudziesięciu już lat działa na rzecz pojednania powiedział mi, że jego zdaniem, bez presji międzynarodowej nie ma na to w tej chwili szans. Tylko ona może zmusić obie strony do wypracowania pokoju. - Koniec końców, Palestyńczycy, tak jak my, chcą dać swoim dzieciom jeść - mówi Margalit - jesteśmy dokładnie tacy sami, tak jak oni chcemy, aby nasze dzieci
bezpiecznie wróciły do domu.
Mimo muru, który dzieli i napiętej sytuacji politycznej, ekonomiczne relacje miedzy Izraelem a Palestyna istnieją, co pokazuje codzienny ruch na checkpoincie. Przejście na drugą stronę oznacza wieloetapową kontrolę: barierki ,wykrywacze metalu i monitoring. Palestyńczycy po drugiej stronie szukają pracy, której brakuje na Zachodnim Brzegu Jordanu. Izraelczycy w Palestynie poszukują za to rynku zbytu dla swoich produktów. Aż 70 proc. warzyw i 90 proc. owoców na rynku palestyńskim pochodzi z Izraela. Według Banku Światowego, na Zachodnim Brzegu, zamieszkałym przez blisko 2,5 miliona osób, bezrobocie dochodzi do 27 procent. W Gazie, gdzie żyje 1,5 miliona ludzi, poziom bezrobocia to już 42 procent. Kto może, szuka pracy w Izraelu. Codziennie checkpointy przekraczają ci Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu Jordanu, którym Izrael wydal pozwolenia na prace. Najczęściej wykonują oni zajęcia, do których nie są wymagane duże kwalifikacje, jak np. praca na budowie. Z kolei kobiety często pracują jako pomoc domowa.
W Palestynie nie można liczyć na pomoc socjalną, emerytury nie istnieją, podobnie jak zasiłki czy tzw. chorobowe. Nie istnieje też dobrze funkcjonująca służba zdrowia, więc jeśli jesteś poważnie chory, to próbujesz dostać się do szpitala po drugiej stronie muru. Czasem udaje się dostać przepustkę, a czasem nie. Wszystko to sprawia, że ludzie mają poczucie, że mogą liczyć tylko na siebie i organizują się w spółdzielniach. Zbierają i przetwarzają oliwki, przygotowują i sprzedają posiłki, tkają tkaniny, dywany, prowadza przedszkola itd. W Palestynie są 263 spółdzielnie rolnicze - 238 na Zachodnim Brzegu Jordanu oraz 25 w Strefie Gazy. Kobiety w Palestynie stanowią 15 proc. członków spółdzielni i stowarzyszeń.
Na Zachodnim Brzegu istnieje w sumie 70 kobiecych organizacji. Kobiety są tu przedsiębiorcze i samodzielnie, nie siedzą w domu - zarabiają pieniądze na dom, tak samo jak robią to mężczyźni. Jest tu też pewien polski akcent, mianowicie nasz rodzimy program pomocowy, który wspiera nowatorską metodę upraw warzyw i owoców za pomocą hydroponiki, czyli systemu upraw bez ziemi, z ograniczonym zużyciem wody. Dzięki polskiemu wsparciu stworzono ponad 300 upraw - większość głównie na dachach palestyńskich domów i spółdzielni.