Jarosław Kaczyński ubolewał w zeszłym tygodniu nad upadkiem kultury politycznej, gdy zdradził, że poseł Paweł Graś z PO chciał pobić posła Tadeusza Cymańskiego z PiS. Okazało się, że chodziło zaledwie o groźby złamania palca, a obaj panowie już się na siebie nie gniewają. Ale coś jest na rzeczy – w obecnej kadencji Sejmu wyjątkowo dużo pracy ma komisja etyki poselskiej. Przez rok działalności w obecnej kadencji rozpatrzyła już 29 skarg posłów na posłów. Tylko w tym tygodniu załatwi kolejne cztery. Dla porównania w poprzedniej – trwającej dwa lata – kadencji takich spraw było zaledwie 13, a w latach 2001–2005 (gdy większość w sejmie miało SLD) – 57.
Zgodnie z regulaminem Sejmu każdy poseł, który uzna, że inny poseł naruszył zasady etyki, może donieść o tym do komisji. Ta wymierza jedną z trzech kar: uwagę, upomnienie lub naganę*. Poza nazwą niczym się nie różnią, nie ma kar finansowych.
Za co podpadają posłowie? Janusz Palikot (PO) dostał uwagę, gdy zasugerował, że prezydent jest alkoholikiem. Taką samą karę otrzymał Aleksander Szczygło (PiS) za nazwanie żołnierzy z Nangar Khel „bandą durniów”. Marka Suskiego (PiS) ukarano za sugestię, że PO jest nielegalnie finansowana (stwierdził, że każdy urzędnik polecony przez Platformę musi oddawać tej partii 10 procent pensji). A Andrzej Dera (PiS) poczuł się urażony, bo gdy wszedł na mównicę, poseł PO Andrzej Biernat rzucił: „Teraz gdera poseł Dera”.
Najbardziej oryginalny (w negatywnym sensie) jest Mirosław Drzewiecki, minister sportu i poseł PO. Przy okazji dyskusji o programie „Orlik 2012” nazwał radnych Świdnicy „leniami”, „niepoważnymi ludźmi”, „debilami”, „nierobami”, „malkontentami” oraz „sabotażystami, którzy byliby gotowi głodzić własne dzieci”. Co ciekawe, podtrzymał swoje twierdzenia. Za karę dostał uwagę.
- - Posłowie nie mają dzienniczków, dlatego uwagi otrzymują jako oddzielne pismo, czyli na kartce papieru