Zwykli ludzie śpią pod Sejmem
Przed północą pod Sejmem było kilkadziesiąt osób. Niektórzy przyszli tu rano, inni dołączyli w ciągu dnia. Na noc zostali najwytrwalsi. Rano przyjadą inni. Kto? To zwyczajni ludzie, studenci, pracownicy, nie związani z żadną organizacją polityczną. Przyszli dziś i przyjdą jutro. Dopóki Jarosław Kaczyński nie podpisze rezygnacji - mówi Piotr Zygarski, rzecznik porozumienia "Nasze Miasto".
Zobacz galerię:
Antyrządowa manifestacja pod Sejmem
Rozłożyli się rano na chodniku po przeciwnej do Sejmu stronie ulicy Wiejskiej. To tu zbierają się zwykle uczestnicy manifestacji. Byli tu górnicy, pielęgniarki, związkowcy ze zbrojeniówki. Ten protest jest inny: nikt nie rzuca petard, nikt nie używa syren. Jest kilka namiocików, megafon i sporo ludzi. Większość z nich około północy pojedzie do domów - ten i ów pyta o ostatnie metro, o autobus. Zostaną nieliczni - po to, by protest trwał.
Jutro dojadą inni. Kraków, Łódź, Wrocław, może Bydgoszcz. Będzie nas więcej. Nie jesteśmy związani z żadną organizacją i zapraszamy wszystkich - mówi Zygarski. Wszystkich, nawet posłów PiS. Zebrani dookoła wybuchają śmiechem.
Będziemy tu dopóki premier nie podpisze dymisji - mówią. Ale po cichu dodają, że będzie potrzeba dużo wytrwałości. Nie krzyczą, bo już po 22.00. Ale z niepokojem przekazują sobie numery telefonów - tak na wszelki wypadek, jakby się coś działo. Jakby policja chciała "zgarnąć".
Pójdę do tego tam, zapytam jakie mają plany - mówi Zygarski. Za chwilę wraca i rozkłada ręce: Nie wie.
Namiociki puste. Z podjeżdżającej taksówki wysiada kilku ludzi z plecakami. Będą nocować.
Krótko przed północą do zebranych wychodzi Renata Beger, witana oklaskami. Uśmiecha się do tłumu. Dziękuję, że tu jesteście. Dziękuję. Wygłasza kilka zdań o państwie, wolnym od układów, od korupcji. Państwie, w którym wszyscy chcieliby żyć. Odpowiada na kilka pytań. Prosi o spokój. Ale jest zmęczona. Przepraszam was, muszę iść - mówi. Nie spałam ubiegłej nocy.
Oklaski. Renata Beger oddala się w stronę hotelu poselskiego.
Wszyscy wiedzą, że ma być spokojnie. Nikt nie chce dać powodu do tego, by można było zlikwidować miasteczko namiotowe. Proszę, uprzątnijmy siatki - odzywa się głos przez megafon. Niech nie będzie, że śmiecimy pod Sejmem. Prowiant do namiotów.
Ludzie powoli się rozchodzą. Ulicą Wiejską zbliża się dziewczyna, śpiewa na głos jakąś rewolucyjną pieśń. Nie przerywając, zrzuca plecak. To jedna z tych osób, które będą tej nocy czuwać na chodniku pod gmachem parlamentu. (bart)