Zwrot ws. martwego noworodka w Kielcach. Matki trzeba szukać od początku
Zatrzymana w Duisburgu kobieta nie jest matką noworodka, którego ciało znaleziono w Kielcach. Opisujący sprawę "Rheinishe Post" uważa, że to "porażka śledczych".
"Policja i prokuratorzy są zdumieni" - komentuje sytuację niemiecki "Rheinishe Post". Śledczy zakładali, że zatrzymana w Duisburgu i podejrzewana o zabójstwo noworodka 35-letnia kobieta jest jego matką.
W jej mieszkaniu odkryto zwłoki innej małej dziewczynki. Leżały ukryte w prześcieradłach i plastikowych torbach. Policjanci uważali, że dzieci mogły być bliźniakami.
Wiadomo już jednak, że tak nie jest. Kobieta od początku twierdziła, że nie ma nic wspólnego ze śmiercią drugiej dziewczynki. Utrzymuje też, że jej noworodek urodził się martwy.
Zobacz także: Ekskluzywny wywiad prezydenta Andrzeja Dudy dla WP
Śledczy wracają do punktu wyjścia
"Mię" – takie imię śledczy nadali dziewczynce – znaleziono 17 listopada w sortowni używanych ubrań w Kielcach. Martwe ciało noworodka musiało trafić do Polski z Niemiec. Najprawdopodobniej zostało wyrzucone do pojemnika z odzieżą. Ślady prowadziły do Duisburga w Zagłębiu Ruhry.
Tu pod koniec listopada pies tropiący wskazał trop przy starym pojemniku na ubrania na Rheinpreußenstraße. Policjanci ustalili, że mieszkająca w dzielnicy Rumeln 35-latka najprawdopodobniej miała związek ze śmiercią noworodka. Teraz wracają do punktu wyjścia i muszą szukać matki od nowa.
Źródło: kielce.wyborcza.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl