PolskaZwolnienia, mobbing, degradacje. Tak ludzie Macierewicza niszczą polski kontrwywiad

Zwolnienia, mobbing, degradacje. Tak ludzie Macierewicza niszczą polski kontrwywiad

Dziś chcą nas złamać nasze własne władze, a jutro spróbują zrobić to Rosjanie - twierdzi była oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego Magdalena E. Nie ma prawa do emerytury, nie może znaleźć pracy. - Z takimi ludźmi jak ja nikt na świecie nie postępuje w ten sposób - dodaje.

Zwolnienia, mobbing, degradacje. Tak ludzie Macierewicza niszczą polski kontrwywiad
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Violetta Baran

Magdalena E. jest jednym z oficerów polskiego kontrwywiadu, który odszedł ze służby za czasów rządów w resorcie obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Wielu z nich - jak informuje tygodnik "Polityka" - zostało wyrzuconych z pracy lub zdegradowanych. Poddawano ich szykanom i mobbingowi, jeden z nich - pułkownik Waldemar K. - popełnił samobójstwo.

K. zajmował się kontrolą przetargów i wydawaniem certyfikatów bezpieczeństwa dla firm współpracujących z polskimi służbami. Kontrolował między innymi przetargi przeprowadzane na rzecz Centrum Europejskiego Kontrwywiadu NATO - jednostki przejętej nocą przez ludzi Macierewicza. Tuż po tej operacji pułkownik zaczął skarżyć się na atmosferę w pracy. Jak opowiadają "Polityce" jego znajomi naciskano na niego, by donosił na ówczesnego szefa CEK, płk Krzysztofa Duszę i jego ludzi.

W grudniu 2015 roku K. zorientował się, że z jego sejfu zginęły tajne dokumenty, za które był odpowiedzialny. Skarżył się, że zaczęto straszyć go prokuratorem, oskarżano, że za łapówkę udzielił certyfikatu bezpieczeństwa jakiejś firmie. Na dodatek jego bezpośrednią przełożoną została dotychczasowa sekretarka.

Waldemar K. wpadł w depresję, bał się, że straci pracę, zostanie bez środków do życia, a jego bliscy stracą dach nad głową. 25 maja 2016 roku powiesił się we własnym garażu.

Sprawę jego śmierci badała prokuratura. Umorzyła ją jednak w lutym 2017 roku. Świadkowie, którzy składali zeznania w obecności prawnika SKW, zaczęli szybko "tracić pamięć".

"Do tej pory nie jest jasne, co właściwie polska strona chciała osiągnąć, wchodząc przemocą do pomieszczeń CEK. Macierewicz mógł po cichu wymienić kierownictwo, a Słowacy by to przyjęli do wiadomości" - pisze autor artykułu, słowacki dziennikarz Tomas Forro. " Od osób po obu stronach granicy, które znają kulisy sprawy, można usłyszeć, że gwałtowność całej operacji napędzały obawy w kręgu szefa MON, że pracownicy CEK posiadają jakieś dyskredytujące go i jego ludzi materiały" - dodaje Forro.

Według "Polityki" w efekcie czystek Macierewicza w służbach pracę straciły setki specjalistów, ich miejsce zajmują ludzie bez doświadczenia, którzy przechodzą przyspieszone szkolenia. Dawni oficerowie SKW nawet po zwolnieniu poddawani są szykanom i straszeni procesami sądowymi.

Źródło: Polityka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (182)