Zwłoki w garażu Płaczewie. Arka aresztowali razem z teściową
- Gdyby policja na poważnie zajęła się rok temu podpaleniem, to tej zbrodni by nie było. Wiedzieliśmy, że Arka prędzej czy później znów zamkną, ale nie, że za to - mówią nam mieszkańcy pomorskiego Płaczewa, gdzie kilka dni temu w blaszanym garażu znaleziono zabetonowane zwłoki 36-letniego Krzysztofa.
36- letni Krzysztof został brutalnie zamordowany w niewielkiej, popegeerowskiej wsi Płaczewo. Jak twierdzą śledczy, do zabójstwa doszło w nocy z 10 na 11 kwietnia podczas libacji alkoholowej. Ofiara została najpierw dotkliwie pobita, potem ciało zostało zabetonowane w garażu na posesji głównego podejrzanego.
Zarzut zabójstwa w zamiarze bezpośrednim prokurator przedstawił czterem mężczyznom w wieku 17, 23, 40 oraz 34 lat. Ten ostatni to Arkadiusz, zarzuconego mu przestępstwa dopuścił się w warunkach recydywy. Mężczyzna, według sąsiadów, od dawna sprawiał we wsi problemy.
Krzysztof dobrze znał się z Arkiem. Nieraz pomagał mu w pracach przy domu. Ostatnio przy szambie; panowie nie zdążyli nawet zasypać rowu po doprowadzeniu rury. Garaż, w którym znaleziono zwłoki ofiary, znajdował się tuż za płotem Arkadiusza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak mówią sąsiedzi, koledzy byli jednak zupełnie innymi ludźmi. Krzysztof spokojny i niekonfliktowy, od lat nie miał już rodziców, nigdy nie był w poważnym związku, pracował tylko dorywczo. Arek natomiast miał bogatą przeszłość kryminalną, miejscowi się go bali. Dwa lata temu wprowadził się do młodszej o kilka lat Darii i starał się utrzymać ją oraz pięcioro jej dzieci.
- Ale tam pełno imprez było nocami. Nie pracował, prowadził tryb nocny, przez te dwa lata miał tu z 15 samochodów na podwórku. Ciężko powiedzieć, że to tyran, nie był wielki albo napakowany, wydzierał się czasem za to i miał pełno tatuaży. To bandzior - tak o Arku opowiadają sąsiedzi.
Twierdzą, że Arek i jego świeżo poślubiona małżonka zaczęli się więcej kłócić, odkąd wprowadziła się do nich teściowa. Teraz zarówno Arek, jak i teściowa są w areszcie w związku z zabójstwem Krzysztofa. Kobieta odpowie za pomoc w ukrywaniu zwłok i zacieranie śladów przestępstwa.
- Gdyby policja na poważnie zajęła się rok temu podpaleniem, to tej zbrodni by nie było - twierdzi jedna z mieszkanek.
A inna dodaje: - Rok temu wybuchł tu bardzo dziwny pożar. Arek postawił jeden z tych swoich samochodów tuż przy ścianie domu. W nocy samochód zajął się ogniem, płomienie przeszły na budynek, a że w tym budynku jest sześć wydzielonych lokali, to ludzie musieli się przez to wyprowadzić na kilka miesięcy.
Mieszkańcy podejrzewali, że sam Arek stał za podpaleniem, by wyłudzić pieniądze z odszkodowania. Mówią, że sprawę prowadzili śledczy, ale dowodów na podpalenie nie znaleźli.
Na podwórku, tuż obok garażu, w którym zalane betonem zostało ciało Krzysztofa, wciąż stoi kanapa na trawniku. Kilka plastikowych krzesełek obok grilla. Zostały jeszcze po ostatniej, tragicznej zakrapianej imprezie, których odbywało się tam bardzo dużo.
Płaczewo. Ciało ukryte w garażu
Śledczy ustalili, że do morderstwa doszło w nocy z 11 na 12 kwietnia, podczas libacji alkoholowej z udziałem kilku osób. 36-latek został bestialsko pobity pięściami i skopany przez kilku napastników.
Śledczy pierwszych zatrzymań w tej sprawie dokonali w sobotę 20 kwietnia, ale zwłoki odnaleźli dzień później. Rozkuli beton w blaszanym garażu i znaleźli pod nim ciało 36-latka.
Zatrzymali siedem osób, zarzut zabójstwa usłyszało czterech mężczyzn w wieku 17, 23, 34 oraz 40 lat. Co ważne, chodzi o zabójstwo z zamiarem bezpośrednim, czyli śledczy przyjęli, że Krzysztof był bity po to, żeby pozbawić go życia. Arkadiusz miał już na koncie zabójstwo, więc sąd potraktuje go jako recydywistę. Tylko jeden z zatrzymanych mężczyzn się przyznał, dwaj inni potwierdzili swój udział w zdarzeniu, choć według śledczych umniejszają swoją rolę.
Poza nimi zarzuty usłyszała 48-latka, teściowa Arkadiusza. Zdaniem prokuratury nie udzieliła pomocy Krzysztofowi, utrudniała śledztwo, pomagała ukryć ciało oraz zatrzeć ślady. Podobnie jak pozostali czterej podejrzani, została tymczasowo aresztowana, na razie na trzy miesiące.
- W trakcie przeprowadzonej sekcji zwłok biegły stwierdził zmiany urazowe w postaci stłuczeń powłok głowy i twarzy ze złamaniem kości nosa, kości podstawy i sklepienia czaszki. Bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny był krwiak podtwardówkowy współistniejący z obrzękiem mózgu - poinformowała Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski