Zwariował z miłości
Jak niebezpieczna może być wirtualna miłość świadczy historia pewnego młodego Chińczyka Ji Zhonga, który wylądował w szpitalu psychiatrycznym z diagnozą: załamanie nerwowe z powodu tragicznego końca jego wirtualnego małżeństwa.
14.02.2003 | aktual.: 14.02.2003 09:23
Pacjent był stałym bywalcem jednej z matrymonialnych stron internetowych, zajmujących się kojarzeniem wirtualnych par. Gdy dwoje internautów się w sobie zakocha, mogą wziąć internetowy ślub, potwierdzony specjalnym "świadectwem" wystawionym przez stronę internetową.
Ji Zhong odnalazł w sieci swą drugą połowę. Wzięli ślub. Razem meblowali swoje wirtualne mieszkanie. Po pewnym czasie administrator strony powiadomił ich, że dziewczyna spodziewa się dziecka. Radość młodego mężczyzny była ogromna, tym bardziej że wedle chińskiego prawa jest jeszcze za młody, by się ożenić i mieć prawdziwe, legalne dziecko.
Chińczyk tak bardzo zaangażował się w swoje wirtualne życie, że czytał nawet książki o porodzie i wychowywaniu noworodków.
Nie była mu jednak dana radość, jaką przynosi zmienianie wirtualnych pampersów - pisze "Rzeczpospolita". Pewnego dnia administrator powiadomił go, że żona i dziecko zmarły podczas przedwczesnego porodu (prawdopodobnie dziewczyna miała dość tej zabawy)
.
Zhong, kompletnie załamany, zaczął całymi dniami przesiadywać przed wirtualną mogiłą swoich bliskich (internetowe cmentarze to chińska specjalność). Przerażeni rodzice umieścili go w szpitalu psychiatrycznym. (mk)