ZUS. Polacy masowo uciekali na zwolnienia lekarskie. ZUS nie będzie wyciągał konsekwencji

Epidemia koronawirusa w Polsce wybuchła na początku marca. Rząd systematycznie podejmował decyzje o wprowadzaniu kolejnych obostrzeń. Zamknięto szkoły, galerie handlowe czy obiekty sportowe, a także ograniczono handel w sklepach. Część firm przeszła na pracę zdalną, a pracownicy swoje obowiązki wykonywali w domach.

Jak wynika z danych ZUS, w marcu tego roku wzrosła liczba zarejestrowanych zaświadczeń lekarskich o czasowej niezdolności do pracy. Polacy wzięli ich ponad 3,3 mln, co oznaczało wzrost o 36 proc. Z kolei w okresie od 1 kwietnia do 25 maja lekarze wypisali ponad 3 miliony zwolnień lekarskich.

Jak informuje interia.pl, najwięcej zwolnień miało datę wystawienia 16 marca, czyli dzień, w którym zamknięto wszystkie szkoły w Polsce. Wystawiono ponad 323 tysiące takich dokumentów. To rodzi podejrzenie o nieprawidłowościach, ale wszystko wskazuje na to, że ZUS nie będzie wyciągał konsekwencji.

- Od stycznia do czerwca 2018 roku wystawiono ponad 7,5 mln zaświadczeń lekarskich o chorobie własnej, co daje średnią 1,25 mln miesięcznie. Poziom ponad 3 mln w marcu jest bardzo wysoki i ma zapewne bezpośredni związek z koronawirusem. Wiele osób w ten sposób zabezpieczyło siebie i swoje rodziny przed konsekwencjami sytuacji epidemicznej dla rynku pracy. Tak zrobili głównie samozatrudnieni przedsiębiorcy, rzadziej pracownicy etatowi - komentuje dr Stanisław Maksymowicz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, ekspert ds. zdrowia Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i Nowej Konfederacji, którego cytuje interia.pl.

Do tej pory w Polsce wykryto 28 577 przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarły 1222 osoby. Z kolei ozdrowieńców jest już 13 805.

Zobacz także: Włodzimierz Czarzasty krytykuje rząd. "Flaki mi się przewracają"