ZUS dla firm na szczęście nie wzrośnie
Sejm uradował rzesze przedsiębiorców,
odrzucając w piątek rządowy projekt podniesienia składek na ZUS.
Utarł nosa rządowi, który poszedł pod prąd światowej tendencji do
obniżania obciążeń firm - pisze w "Gazecie Wyborczej" Piotr
Skwirowski.
20.11.2004 | aktual.: 20.11.2004 08:21
Przypomina on, że rok temu rząd obniżył podatki dla przedsiębiorstw. Zdawało się, że zależy mu, by firmy lepiej się rozwijały i tworzyły miejsca pracy.
Teraz w rządzie i na jego zapleczu politycznym wzięli górę zwolennicy fiskalizmu. Na szczęście przegrali.
Podwyżka składek ZUS uderzyłaby w średniaków. I to mocno. Przedsiębiorca z dochodami przekraczającymi 4500 zł musiałby dodatkowo oddać blisko 1000 zł miesięcznie! - podkreśla komentator.
Cios spadłby już na osoby z dochodami 2200 zł, czyli rzemieślników: krawców, szewców... Dodatkowe kilkaset czy tysiąc złotych składki to dla nich mogiła. Proszę spróbować odłożyć takie pieniądze z miesięcznej pensji. Nie w jednym miesiącu, bo to jeszcze może się udać, ale miesiąc w miesiąc.
Forsujący w imieniu rządu projekt podwyżki minister polityki społecznej Krzysztof Pater nie słuchał tych argumentów. Przegrał i jeśli straci posadę (mówił o tym szef SdPl Marek Borowski)
, przedsiębiorcy nie będą płakać.
Po piątkowej decyzji Sejmu zostanie jeszcze dziura w przyszłorocznym budżecie państwa. Według różnych szacunków sięgnie 1,2-1,6 mld zł. Parlament będzie musiał poszukać tych pieniędzy gdzieś indziej niż w kieszeniach przedsiębiorców.
Prywatyzacja PKO BP pokazała, że ludzi nie trzeba zmuszać do oddawania budżetowi pieniędzy. Po akcje banku sami stawali w kolejkach. Zamiast sięgać do kieszeni obywateli, może lepiej dalej prywatyzować - konkluduje Piotr Skwirowski. (PAP)