Źródłem przecieku z akcji CBA mógł nie być Kaczmarek
Mariusz Jaworski, członek prokuratorskiego
zespołu, który zajmował się przeciekiem z akcji CBA w
ministerstwie rolnictwa, potwierdził przed sejmową komisją
śledczą ds. nacisków, że zespół badał różne wersje przecieku, a
nie tylko tę, że jego źródłem był ówczesny szef MSWiA Janusz Kaczmarek.
06.05.2009 | aktual.: 06.05.2009 20:41
Wcześniej podobnie zeznawali przed komisją inni prokuratorzy z zespołu.
- Były i inne wersje, które badaliśmy równolegle - zaznaczył Jaworski. Na temat szczegółów ma zeznawać na posiedzeniu niejawnym.
Prokurator odniósł się też do konferencji multimedialnej z 31 sierpnia 2007 r. podczas której m.in. ówczesny prokurator krajowy Dariusz Barski zaprezentował materiały operacyjne i dowodził, że szef MSWiA Janusz Kaczmarek spotkał się w lipcu w hotelu Marriott z Ryszardem Krauze.
Według wersji prokuratury z 2007 r. Krauze po spotkaniu z Kaczmarkiem miał przekazać informacje na temat akcji CBA posłowi Samoobrony Lechowi Woszczerowiczowi, ten zaś miał ostrzec ówczesnego ministra rolnictwa Andrzeja Leppera.
Przeciek miał dotyczyć operacji CBA, która polegała na kontrolowanym wręczeniu łapówki dwóm osobom oskarżonym o powoływanie się na wpływy w ministerstwie rolnictwa. Oferowali oni podstawionemu agentowi załatwienie odrolnienia ziemi na Mazurach.
Jaworski powiedział w środę posłom, że miał wątpliwości czy pokazać na konferencji materiały dotyczące Leppera i Woszczerowicza. Przyznał, że pytał Barskiego czy uważa za sensowne ich ujawnienie.
Jaworski przyznał, że w jego obecności nikt z prokuratorów nie wyrażał zgody na przeprowadzenie konferencji. Według niego celem konferencji było pokazanie, że Kaczmarek, b. szef PZU Jaromir Netzel i b. szef policji Konrad Kornatowski mogli składać fałszywe zeznania i utrudniać śledztwo ws. przecieku, a nie pokazanie samego mechanizmu przecieku.
Zdaniem Jaworskiego "krzywda dla postępowania się nie stała" w związku z tym, że na konferencji upubliczniono materiał operacyjny. Według niego zaprezentowanie materiałów było zgodne z prawem, bo nie miały one klauzuli tajności.
Jaworski zeznał, że podobnie jak kilku prokuratorów z zespołu, był przeciwny organizowaniu konferencji przed decyzją sądu o ewentualnym aresztowaniu Kaczmarka, Kornatowskiego i Netzla - oskarżonych o składanie fałszywych zeznań w sprawie przecieku. Ostatecznie Barski zdecydował, żeby takiego środka nie stosować.
Jaworski przyznał, że przed konferencją nie były przesłuchane wszystkie podejrzane w tej sprawie osoby.
Świadek potwierdził, że to były współpracownik Zbigniewa Ziobry i asesor prokuratorski Paweł Wilkoszewski wszczynał śledztwo ws. przecieku. Jak zeznał Jaworski, nazwisko Wilkoszewskiego nie widniało w zarządzeniu o powołaniu zespołu. Jego zdaniem, Wilkoszewski został odsunięty od jego prac, bo zachodziło podejrzenie, ze może być przesłuchany jako świadek w sprawie przecieku. - Pewnie stanie się tak niedługo - ocenił.
Jaworski zeznał, że nie ma wiedzy, aby podczas prac zespołu powstał plan działań. Jak mówił, wszystkie czynności były na bieżąco konsultowane z przełożonymi nadzorującymi śledztwo.
Podobnie zeznawali na ten temat przed komisją pozostali członkowie zespołu.
Doradcy komisji przez ponad godzinę próbowali wyjaśnić, czy przepisy regulujące pracę prokuratury wymagają sporządzenia takiego planu. Większość doradców uznała, że jest taki obowiązek, jeden ocenił, że nie ma.