Zrobił zdjęcie policjantowi. Sąd zmiażdżył wniosek prokuratora
"Odpowiednie służby służą ludziom z plakatów" - taki komentarz zamieścił Seweryn Szczepaniak przy zdjęciu plakatu kandydatki do Sejmu z KO, na którym znalazł się także policjant. Prokurator oskarżył autora wpisu o to, że pomawia policjanta. Ale sąd był innego zdania. "Zachowanie oskarżonego w realiach sprawy uznać należało za rodzaj kontroli obywatelskiej oraz rzeczowo wyrażoną krytykę" - stwierdził sędzia.
Lubelscy policjanci i urzędnicy nie mają z nim lekko. Seweryn Szczepaniak jest obywatelem, który często zgłasza zauważone nieprawidłowości. A to o nocnych wyścigach w centrum Lublina, a to o samochodach parkujących w niedozwolonych miejscach, czy deweloperze, który prowadzi uciążliwą dla sąsiadów budowę. Kiedyś, zastępując miejskie służby, posprzątał trawnik z pustych butelek po "małpkach" i piwach, a szkło zaniósł do ratusza.
W ubiegłym roku, w okresie wyborczym, zwrócił uwagę na plakaty polityków, które były wywieszane na ogrodzeniu byłego kina przy ul. Peowiaków, w ścisłym centrum Lublina.
- To miejsce znajduje się w strefie konserwatorskiej i bez zgody konserwatora zabytków nic nie może tutaj wisieć. Mam nieruchomość przy tej samej ulicy i nie mogę nic na niej wieszać, więc nie wieszam. Rozmawiałem z miejskim konserwatorem zabytków i on mi powiedział to samo - mówi Seweryn Szczepaniak w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zdjęcia, nielegalnie według niego wywieszonych plakatów, Szczepaniak zamieszczał w mediach społecznościowych. Po to, aby piętnować takie zachowania.
- Chciałem zwrócić uwagę na problem, że osoby, które wydawałoby się, nie powinny tego robić, robią to w środku miasta bez żadnego zażenowania. Potem, w trakcie dyskusji ktoś mnie zapytał, dlaczego ja tego nigdzie nie zgłosiłem - relacjonuje.
Na dowód tego, że jednak zgłosił, w jednym z wpisów oprócz baneru wyborczego zamieścił także zdjęcie policjanta, który pojawił się na interwencji. Publikacja zdjęcia była przy okazji skargą na brak jego skuteczności.
- Byłem umówiony tego dnia z dzielnicowym, wskazałem mu ten plakat. Zrobiłem mu to zdjęcie, bo byłem poirytowany sytuacją, że nic się nie zmienia - wyjaśnia Seweryn Szczepaniak.
W swoim wpisie zarzucił, że "odpowiednie służby służą ludziom z plakatów". Do komentarza dołączył zdjęcie plakatu wyborczego oraz stojącego na pierwszym planie policjanta, na którym wyraźnie widać jego twarz.
Reakcja była natychmiastowa. Dzielnicowy złożył doniesienie do prokuratury, a prokurator 9 stycznia 2024 r. postawił zarzuty Sewerynowi Szczepaniakowi, że zamieścił wpisy pomawiające policjanta o "niesłużenie mieszkańcom tylko osobom z plakatów, które to wpisy i zdjęcie mogą poniżyć pokrzywdzonego w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego dla wykonywania zawodu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w Lublinie nie zgodził się z prokuratorem. W postanowieniu z 25 czerwca 2024 r. sędzia Łukasz Czapski stwierdził, że cały wpis ze zdjęciem stanowił "tylko wyraz poglądów jego autora na temat sposobu pracy funkcjonariuszy Policji", co do którego "ma on konkretne zastrzeżenia oraz niepochlebnej opinii na temat załatwienia jego zgłoszenia dotyczącego przedmiotowego plakatu".
"W demokratycznym państwie prawa realizacja prawa do krytyki, tym bardziej wyrażanej w normalnych sformułowaniach, w sposób stonowany, a nawet nieco żartobliwy, nie może być ograniczana przez uznawanie każdego rodzaju nieprzychylnej wypowiedzi za wyczerpującą znamiona pomówienia" - dodał sędzia, uzasadniając dlaczego umarza postępowanie.
Prokurator nie dała za wygraną. "Biorąc pod uwagę szczególny charakter służby policji oraz spadek prestiżu i zaufania wśród obywateli w przeciągu ostatnich kilku lat, wpisy tego rodzaju na pewno nie wpływają pozytywnie na odbiór tej służby w społeczeństwie, a wręcz powodują tworzenie spirali nienawiści. Niewątpliwie przekracza to ramy dozwolonej krytyki, czy też jak sąd stwierdził ‘opinii z wykonanej interwencji’" - argumentowała w odwołaniu prokurator Gabriela Sidor-Pawłowska z Prokuratury Rejonowej w Lublinie.
Sąd: Kontrola obywatelska i rzeczowo wyrażona krytyka
Rozpatrujący sprawę w drugiej instancji Sąd Okręgowy w Lublinie ponownie jednak stanął po stronie Seweryna Szczepaniaka. Zdaniem sądu jego komentarz nie odnosił się personalnie do dzielnicowego, a do "konkretnej formacji mundurowej".
"Zdjęcie zostało wykonane podczas publicznej interwencji zgłoszonej przez oskarżonego. Wskazane działania były niewątpliwie podjęte w obronie szeroko rozumianego interesu społecznego, skoro przedmiotem interwencji miało być sprawdzenie legalności umieszczenia baneru wyborczego" - czytamy w uzasadnieniu odmowy uwzględnienia zażalenia.
"Zachowanie oskarżonego w realiach sprawy uznać należało za rodzaj kontroli obywatelskiej oraz rzeczowo wyrażoną krytykę (...), która nie była ukierunkowana na znieważenie pokrzywdzonego" - podsumowała sędzia Magdalena Krzysiak i utrzymała w mocy umorzenie postępowania karnego przeciwko Szczepaniakowi. Decyzja jest prawomocna.
Policja: funkcjonariusz podczas pełnienia służby jest osobą apolityczną
- Wyroku sądu komentować nie będziemy - zastrzega w rozmowie z WP nadkomisarz Kamil Gołębiowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Podkreśla jednak, że wzywający na interwencję zrobił policjantowi zdjęcie bez jego wiedzy i zgody na tle plakatu wyborczego, a następnie zamieścił komentarz w internecie.
- Ten post w odczuciu policjanta godził w jego dobre imię, w związku z czym zdecydował się złożyć zawiadomienie. W takich sytuacjach postępowanie dzielnicowego jest jak najbardziej zrozumiałe, bo funkcjonariusz podczas pełnienia służby jest osobą apolityczną, która przede wszystkim realizuje czynności na rzecz społeczeństwa. Sugestie tego typu są co najmniej niestosowne i nie na miejscu - tłumaczy nadkom. Gołębiowski.
Policjant podkreśla również, że sprawa zgłoszenia wywieszenia baneru wyborczego była analizowana przez funkcjonariuszy.
- Plakat został zamieszczony na ogrodzeniu prywatnej posesji, policjanci skontaktowali się z jej właścicielem, który oświadczył, że jemu to nie przeszkadza i nie będzie sprawy zgłaszał - tłumaczy Kamil Gołębiowski.
- Nawiązaliśmy również kontakt z konserwatorem zabytków, który oświadczył, że owszem informacja o wywieszeniu plakatu powinna być przekazana do niego, ale ta sytuacja nie stanowi naruszenia przepisów prawa polegającego na niszczeniu i uszkodzeniu zabytków, bo fizycznie baner nie był wywieszony na zabytku, tylko na ogrodzeniu. Policjanci w tej sprawie nie skierowali wniosku o ukaranie do sądu - przekonuje nadkom. Kamil Gołębiowski.
Urzędnicy przyznają, że na wywieszenie jakiegokolwiek plakatu w centrum Lublina potrzebna jest zgoda. Justyna Góźdź z Urzędu Miasta Lublin informuje, że "zespół urbanistyczno-architektoniczny Starego Miasta i Śródmieścia Lublina jest wpisany do rejestru zabytków".
"Zgodnie z art. 36 ust. 1 pkt 11 ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami pozwolenia konserwatora wymaga podejmowanie działań, które mogą prowadzić do zmiany substancji lub wyglądu zabytku. Tym samym każde powieszenie plakatu na tym obszarze wymaga uzyskania pozwolenia konserwatora" - odpowiedziała WP Justyna Góźdź.
"W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości wszczynana jest kontrola i formułowane są zalecenia. Jeśli ten etap procedury nie przynosi rezultatów, wówczas naliczana jest kara" - dodała.
Sztab posłanki o zgodę nie występował
Sztab posłanki KO Bożeny Lisowskiej o zgodę na wywieszenie plakatu przy ul. Peowiaków nawet nie występował. Parlamentarzystka przyznaje, że zgodę na wykorzystanie ogrodzenia udzielił jej właściciel nieruchomości.
- Od wielu lat mój przyjaciel zezwala mi na kilka lokalizacji w mieście i nigdy nie informował mnie, że to miejsce wymaga zgody konserwatora zabytków - mówi Bożena Lisowska. Dodaje, że gdyby była świadoma potrzeby wystąpienia o zgodę, to jej sztab złożyłby taki wniosek.
Przekonuje, że w innym miejscu, również w centrum Lublina, ale w znacznie bardziej reprezentacyjnej lokalizacji (na rogu ul. 3 Maja i Żołnierzy Niepodległej), o zgodę sztab wystąpił.
- Tam też wisiały moje plakaty. Właścicielem nieruchomości są moi bliscy znajomi. Uzyskałam od nich pozwolenie, ale oni zastrzegli, że to miejsce wymaga też zezwolenia od konserwatora zabytków. Szefowa mojego sztabu zwróciła się z wnioskiem, poczekaliśmy na decyzję, uiściliśmy opłaty i dostaliśmy tą zgodę - mówi Lisowska.
Dziś Seweryn Szczepaniak wciąż uważa, że jego komentarz nie był za mocny. - Sąd także uznał, że to nie było za mocne. To było rzeczowe - mówi. Jak dodaje, komentarz o "służeniu ludziom z plakatów" dotyczył nawet bardziej niż policji "innych służb, które bezpośrednio podlegają prezydentowi miasta".
Nie żałuje również dlatego, że - jak mówi - jego wpisy wywołały pewną zmianę przy ulicy Peowiaków. - Muszę przyznać, że to wszystko przyniosło efekt. W trzecich wyborach (do Parlamentu Europejskiego - red.) tych plakatów już nie było - kwituje Seweryn Szczepaniak.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: