Został postrzelony i okradziony. Chce pozwać Google

Walter Fischel, 55-letni turysta z Connecticut w USA został brutalnie zaatakowany i okradziony w Nyanga. Stało się to po tym, jak Google Maps skierowało go przez tę znaną z przestępczości dzielnicę Kapsztadu. Mężczyzna ogłosił, że zamierza pozwać platformę.

Został postrzelony i okradziony. Chce pozwać Google
Został postrzelony i okradziony. Chce pozwać Google
Źródło zdjęć: © Getty Images | Louise Gubb
oprac. KAGU

25.04.2024 | aktual.: 25.04.2024 21:54

Fischel, po przylądowaniu w Kapsztadzie, wynajął samochód na lotnisku i skorzystał z Google Maps, aby znaleźć drogę do swojego celu - Simon's Town, malowniczego miasteczka położonego nad zatoką False Bay.

Najbardziej oczywistą i bezpieczną trasą dla amerykańskiego turysty byłoby skierowanie się na autostradę nr 2, która jest bezpośrednio połączona z lotniskiem. Autostrada ta łączy się z główną arterią Kapsztadu M3, która bezpośrednio prowadzi do Simon's Town. Całość trasy powinna zająć nieco ponad godzinę.

Jednak system nawigacji zainstalowany w samochodzie, którym podróżował Fischel, skierował go na drugą stronę autostrady i poprowadził przez Nyanga, dzielnicę położoną na południe od lotniska.

Nyanga to typowe afrykańskie slumsy, zbudowane z tysięcy prowizorycznych bud, skleconych z blach, opon i desek. Od momentu założenia w 1946 roku do dziś jest to najbiedniejsza i najbardziej niebezpieczna, przynajmniej dla białych turystów, część aglomeracji Kapsztadu.

Gdy Fischel wjechał w ciasną sieć uliczek Nyangi, został zatrzymany i zaatakowany przez napastników. Postrzelono go w twarz i obrabowano ze wszystkiego, co miał przy sobie.

55-latek nie jest jedyny

Fischel nie jest jedyną osobą, która chce pozwać Google Maps. We wtorek Jason i Katharine Zoladz z Los Angeles również pozwali giganta technologicznego po tym, jak na początku roku zostali zaatakowani niemal w tym samym miejscu, co Fischel.

Scenariusz w ich przypadku był identyczny; nawigacja w wypożyczonym na lotnisku samochodzie zamiast na autostradę skierowała ich do Nyanga. Gdy zatrzymali samochód na czerwonym świetle, "jeden z bandytów rzucił kostką brukową przez okno po stronie kierowcy, łamiąc dolną szczękę Jasona Zoladza na kilka kawałków, przecinając jego skórę i mięśnie do kości i pozbawiając go przytomności" – napisano w policyjnym raporcie.

Według relacji policji napastnicy wyciągnęli parę z samochodu, oddali kilka strzałów i ukradli gotówkę, karty kredytowe i telefony komórkowe.

Katharine Zoladz, która jest dyrektorem regionalnym biura amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd w Los Angeles stwierdziła, że nie zostawi sprawy bez ukarania winnych. Winnych - jak podkreśliła - nie tylko rabunku, ale i błędnego pilotowania.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pozew przeciwko Google

W pozwie przeciwko Google oskarżyła platformę, że skierowała ją do dzielnicy, która od dawna znana jest jako miejsce licznych brutalnych ataków na turystów, dokonywanych przez uzbrojonych bandytów. W pozwie poinformowano, że Google był świadomy tego stanu, bo wielokrotnie otrzymywał ostrzeżenia od amerykańskich i lokalnych urzędników o błędnych wskazówkach.

"Gangi rabusiów czyhały na turystów podróżujących wynajętymi samochodami" i "napadały na samochody, wrzucając cegły lub duże kamienie przez szyby samochodów, brutalnie atakując pasażerów i kradnąc kosztowności" – napisała w pozwie.

Inny fragment pozwu, cytowany przez "Mercury News", opisuje, że ulica Nyanga New Eisleben Road była znana jako główne miejsce ataków, ponieważ "gangi wiedziały, że Mapy Google kierują na nią niczego niepodejrzewających turystów, jadących wynajętymi samochodami".

Jason przeszedł trzygodzinną operację rekonstrukcyjną i "teraz żyje z czterema metalowymi płytkami w szczęce, ciągłym bólem i drętwieniem oraz stoi w obliczu prawdopodobieństwa przyszłych operacji, a Katharine doznała trwałego uszczerbku na zdrowiu emocjonalnym" - czytamy w pozwie.

Para nie ujawniła, jakiego odszkodowania spodziewa się od Google.

"Traktujemy bezpieczeństwo kierowców bardzo poważnie i obecnie analizujemy pozew" – skomentował sprawę rzecznik Google w rozmowie z "New York Post"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)