WAŻNE
TERAZ

Polska wygrywa z Finlandią - taką reprezentację chcemy oglądać!

Zostać komandosem

Selekcja do elitarnego 1 Pułku Specjalnego Komandosów z Lublińca

Obraz

/ 18Droga przez mękę - zdjęcia

Obraz
© CombatCamera

Zimny wiosenny poranek. Pod nogami rozmarzające błoto. Wokół las i góry poprzecinane strumieniami. O 6:00 rano grupa młodych mężczyzn zostaje nagle zbudzona przez wojskowych instruktorów. Mają rozpocząć próbę prawdy. Część z nich ma za sobą kilka wojen. Przed nimi ponad 200 km przełajów, przeprawy przez rzeki, nocne pobudki i Bóg wie, co jeszcze. Chcą się dostać do zespołów bojowych 1 Pułku Specjalnego Komandosów z Lublińca.

Zbiórka. Stoją w dwuszeregu. Instruktor czyta regulamin. Mają zostawić zegarki, pieniądze, telefony komórkowe, tytoń w jakiejkolwiek formie, własne jedzenie (poza połową czekolady na każdy dzień). Mogą mieć ze sobą tylko to, co znalazło się na liście: kompas, nóż, środki opatrunkowe, zasypkę do stóp, szczoteczkę do zębów, zapalniczkę. Są szczegółowo przeszukiwani. Część z nich zabrała całkiem spore zapasy jedzenia. Zostawiają konserwy i suche pieczywo. Od tej pory przez pięć dni będą jedli wyłącznie wojskowe racje żywnościowe, tzw. "eski". Trzy zestawy na dzień. W każdym z nich znajdują się dwie konserwy, rozpuszczalna herbata, mleko w tubce i dwie maleńkie porcje sucharów.

- Na mojej selekcji po kilku dniach miałem tak dość tych konserw, że ostatnie dwa dni w ogóle ich nie jadłem. Szedłem na "oparach" jedzenia - schudłem siedem kilo - opowiada mi szef selekcji, doświadczony podoficer z pułku komandosów.

/ 18Na drodze do jednostki specjalnej

Obraz
© CombatCamera

Jeden z kandydatów zapomniał zostawić gum do żucia. - A co to k... jest? Co ja mówiłem? Jak chcesz mieć ślinotok to ssij guzik, a nie będziesz żuł gumy. Będę miał cię na oku - rzuca nerwowo sierżant "Mucha". To psychologiczna gra. Trzeba sprawdzić, czy kandydaci są odporni psychicznie.

Dostają numery. Od tej pory będą się posługiwać tylko nimi. Nie będzie już Rafała, Krzyśka, Maćka. Będzie 422, 453 i 455. Lekarz przypomina kandydatom, jak udzielić pierwszej pomocy. Na selekcji dochodzi czasem do wypadków. Najczęstszy uraz to zwichnięcie kolana, choć zdarzają się też zawały serca. Czasem z walki kandydatów wykluczają pęcherze na stopach - wtedy każdy krok staje się cierpieniem. A przejść trzeba około 200 kilometrów.

/ 18Checkpoint, jak na wojnie

Obraz
© CombatCamera

Po krótkich instrukcjach 36 młodych mężczyzn rusza na trasę. Wyglądają jak wytrawni turyści. Świetne buty górskie, bielizna termoaktywna, camelbagi (worki na wodę, wyposażone w specjalną rurkę; dzięki temu można pić bez zatrzymania). Pytam jednego z kandydatów: ważyłeś plecak? Ile ma? - Około 20 kilogramów. Nie jest źle - dodaje z uśmiechem.

Ich trasa podzielona jest na odcinki. Te dłuższe mają po 20-30 km. Często po błocie i kamieniach. Odcinek kończy się na punkcie kontrolnym. Tam za każdym razem pada pytanie: "czy chcesz zrezygnować?". Instruktorzy kuszą: "po co się męczyć? I tak nie dojdziesz. Wyglądasz na zmęczonego". Pierwszego dnia odpada jeden - oficer, po raz drugi na selekcji. Czuł, że i tak nie da rady.

/ 18"Nie malować mi tu obrazów"

Obraz
© CombatCamera

Do wykonania dostają również zadania specjalne. Na przykład przerysowanie drogi z mapy, a potem marsz według własnego szkicu. - Nie malować mi tu obrazów! To ma być schematyczna mapa - pogania "Mucha".

/ 18Ranny

Obraz
© CombatCamera

Po 12 godzinach marszobiegu dochodzą na miejsce noclegu. Zmęczeni rozkładają namioty. Zmrok zapada szybko. Po godzinie snu budzi ich warkot silników i krzyk: "Panowie pobudka! Ruszamy na trasę. 20 minut na spakowanie się. Biegiem". Kilku z kandydatów w ogóle nie rozkładało namiotów. Tego się spodziewali. Byli już na selekcji. Woleli podrzemać na karimacie niż rozkładać namiot. Po czterech minutach już czekali na dalsze instrukcje.

/ 18Ciężka przeprawa

Obraz
© CombatCamera

Zostali podzieleni na grupy. W kilkuminutowych odstępach, w zupełnych ciemnościach instruktorzy puścili ich na trasę. Co parę kilometrów czekają na nich instruktorzy. Dają kolejne wskazówki, dokąd dalej. Idę z nimi. Nic nie mówią. Ciężko oddychają. Ja mam tylko lekki plecak, oni niosą na sobie kilkanaście kilogramów. Droga bez przerwy pod górkę. Krótkie zejście i znowu w górę. W środku trasy czeka dwóch instruktorów na quadach. Każą im przejść przez najgłębsze błoto. Sięga po kostki.

/ 18Najcięższy ma być rannym

Obraz
© CombatCamera

Po półtorej godziny marszu widać światła i słychać warkot silników. Instruktorzy już czekają. Nowe zadanie. Mają jak najszybciej przygotować prowizoryczne nosze z tego, co jest pod ręką: gałęzi, sznurków, karimat, ubrań. Każda grupa wymyśla swój własny patent. Instruktorzy obserwują, jak kandydaci współpracują. Potem transport rannego. Najpierw każda grupa wybiera najlżejszego. "Mucha" nie ma litości. To najcięższy ma być niesiony przez resztę. Jeden niesie plecak "rannego", reszta trzyma nosze. Cztero-, sześcioosobowe grupy ruszają. Po kilkuset metrach, gdy nie widać już świateł, w grupie przed nami zamieszanie. Duży ranny został zmieniony przez najmniejszego. Nagle podjeżdżają instruktorzy. Oszuści dostają po minusie. Jeszcze jeden i odpadają z selekcji.

/ 18Masakowanie

Obraz
© wp.pl

Ranny jest ciężki. Nikt nie wie, jak długo trzeba go będzie nieść. Co kilkaset metrów robią krótkie odpoczynki. Zmieniają się. Po dwóch kilometrach znowu czekają instruktorzy. - Koniec. Wstawać. Odtąd idziecie normalnie. Zlikwidować nosze.

Ruszają w dalszą drogę. Są zdezorientowani. Nikt nie wie, która jest godzina, ile przeszli. Dokąd dalej. Marsz jest monotonny. Krok za krokiem. Po nierównej drodze. Dochodzimy do skrzyżowania. Grupa, w której idę, jest pierwsza. Czekamy na resztę. Część dochodzi bardzo zmęczona. Kolejne zadanie: 3 km biegiem w pełnym rynsztunku. Pierwsi ruszają żwawo. Ci ostatni ledwo ciągną za sobą nogi.

/ 18Ciężkie nogi

Obraz
© CombatCamera

Po kilkuset metrach instruktorzy każą im skręcać na pole. Nocleg. Zostaje im cztery, może pięć godzin snu. Pada rzęsisty deszcz. Rozkładają namioty. Niektórzy mają tzw. norki - czyli nieprzemakalne nakładki na śpiwór. To będzie najcięższa noc.

10 / 18Instruktor w pościgu

Obraz
© CombatCamera

Rano jak zwykle na quadach i toyotach hilux pojawiają się instruktorzy. Uczestnicy dostają 40 minut na spakowanie mokrych namiotów i zjedzenie śniadania. Potem ruszają na trasę. Kilku chłopaków rezygnuje po nocy. Przemarzli. Wielu ma już pęcherze na nogach. Posypują stopy zasypką dla dzieci - ta wysusza wilgotną skórę.

11 / 18Pociąg do wojsk specjalnych?

Obraz
© CombatCamera

Dziś indywidualne marsze. Często niewygodnym szlakiem wąskotorowej kolejki bieszczadzkiej. Z przodu idzie kilku chłopaków, którzy wyprzedzają całą resztę o dobre dwie godziny. Jeden z nich biega ekstremalne maratony, ale nawet on wygląda na zmęczonego.

12 / 18Przeprawa

Obraz
© CombatCamera

Przed noclegiem czeka ich jeszcze przeprawa przez rzekę. Opatrzność chyba im sprzyja, bo wyszło słońce. Instruktorzy narzekają: "eee, zła pogoda. Będzie im łatwiej".

13 / 18Walka z wodą

Obraz
© wp.pl

Strumień nie jest głęboki, ale trzeba dobrze wybrać przejście. Inaczej woda będzie sięgała do ud, a nie do kolan. Część chłopaków się chwieje. Wyglądają jakby mieli się przewrócić. Ciąży plecak i 30 km marszu po górskich szlakach tego dnia.

14 / 18Cicha noc, zimna noc

Obraz
© CombatCamera

Drugi dzień okazał się krytyczny. Odpadło dziesięciu śmiałków. Po nocy jeszcze jeden, któremu zamarzł mokry śpiwór. Już zapowiedział, że wraca jesienią na kolejną selekcję. Tym razem z lepszym namiotem.

- Panowie, wczoraj byliście nad przepaścią. Dziś zrobicie wielki krok naprzód - tak zbiórkę zaczyna instruktor. - Jeśli ktoś ma ochotę na śniadanie, to zapraszam do hotelu. Stawiam jajecznicę i dobre kanapki. Nie macie jeszcze dość tych "esek"? - kusi. Nikt się nie zdecydował. Kilku chłopaków odpowiada: "bardzo chętnie panie instruktorze, ale w piątek".

15 / 18Krok w przepaść

Obraz
© CombatCamera

Trzeci dzień to bardzo strome podejścia. Pogoda zapowiadała się dobrze, ale na szczytach gór zalegała gęsta mgła. Wiał silny wiatr. Łamał gałęzie i zrywał instalację elektryczną. W hotelu, w którym zatrzymali się instruktorzy, wieczorem nie było prądu. Odpadają już po jednym. Ci, którzy poprzedniego dnia wydawali się słabi, odzyskali siły - doszli w czołówce. "Maratończyk" wychodzi ostatni, a dochodzi pierwszy. Chyba nic go już nie zatrzyma.

16 / 18Ranne stopy

Obraz
© CombatCamera

Niektórzy idą z potężnymi pęcherzami na stopach. Kilku zrezygnowało właśnie z tego powodu. Ci, którzy wytrwali, mówią, że po pewnym czasie ból daje się znieść. Najgorzej jest rano stanąć na nogi. Potem w marszu zapomina się o tym, że każdy krok oznacza cierpienie. Jedynym wrogiem, którego trzeba pokonać, staje się własna słabość - chęć odwrotu.

17 / 18Poranna herbata

Obraz
© CombatCamera

Kolejny ranek. To już przedostatni dzień. Nikt nie odpowiada na zaczepki instruktorów. Nikt nie chce zrezygnować. Grupa stała się bardziej zwarta. Jeszcze tylko dwa dni i zakończy się ich próba. Rano - coś ciepłego do picia. Paczka sucharów z konserwą i w drogę. Tego dnia zamiast trzech porcji żywieniowych dostali dwie. W nocy muszą odszukać ukryte w lesie jedzenie. Dostają wskazówki, gdzie znajdują się małe paczki. Kto znajdzie, będzie jadł. Kto nie, będzie musiał przepościć do rana.

Ostatniego dnia zostają obudzeni około 2:30 nad ranem. Najpierw kilka kilometrów marszobiegu. Determinacja jest duża, bo nikt nie chce odpaść parę godzin przed końcem. Zdarzało się już tak, że kandydat zostawał wykluczony z selekcji 5 km przed metą.

18 / 18Dla nich to koniec

Obraz
© CombatCamera

Nad ranem zostają zapakowani na stara. Sądzą, że to część zadań. Nie wiedzą, że instruktorzy wiozą ich do mety. Mają sobie podawać zielone chemiczne światło, tak aby nie zasnąć. Czekają na tych najbardziej zmęczonych. Instruktorzy wiozą ich kilka kilometrów. Stop. - Wysiadać! - słychać krzyk. - Teraz pobiegniecie 10 km. Trzech ostatnich odpada - zapowiada instruktor. Zaczynając biec powoli, tak aby na finisz zostawić najwięcej sił. Po kilometrze kolejna niespodzianka. Zostają podzieleni na trzy grupy. Ci, którzy byli najsłabsi, zostają dowódcami. Nikt nie protestuje. Znowu wsiadają do samochodu. Na pace stara jadą z zamkniętą plandeką i szykują się do kolejnego zadania. Biegu na azymut. Gdy dojeżdżają na miejsce, okazuje się, że czeka na nich... stół zastawiony jedzeniem. Są zupełnie zdezorientowani. Czy to kolejne zadanie? Nie, to koniec selekcji. Z pułku przyjechał szef szkolenia. Każdy uczestnik otrzymał odznakę i dyplom.

Są zmęczeni, ale szczęśliwi. Teraz przed nimi szkolenie podstawowe - kurs działań specjalnych. Przepustka do tego, by zostać prawdziwym komandosem.

Wybrane dla Ciebie

Nie tylko zakłócają sygnał GPS. Coraz bardziej zuchwałe działania Rosji
Nie tylko zakłócają sygnał GPS. Coraz bardziej zuchwałe działania Rosji
Wyniki Lotto 07.09.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 07.09.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Trump stawia ultimatum Hamasowi. "Ostatnie ostrzeżenie"
Trump stawia ultimatum Hamasowi. "Ostatnie ostrzeżenie"
Rekordowa liczba migrantów pokonała nielegalnie kanał La Manche
Rekordowa liczba migrantów pokonała nielegalnie kanał La Manche
Mocne słowa Zełenskiego i stanowcze oczekiwania. "Putin testuje świat"
Mocne słowa Zełenskiego i stanowcze oczekiwania. "Putin testuje świat"
Będą kolejne sankcje wobec Rosji? Trump wyraził gotowość
Będą kolejne sankcje wobec Rosji? Trump wyraził gotowość
Tragedia podczas czytania Koranu. Zawalił się dach, trzy osoby zginęły
Tragedia podczas czytania Koranu. Zawalił się dach, trzy osoby zginęły
"FAZ": prawicowo-populistyczna rewolucja na Zachodzie
"FAZ": prawicowo-populistyczna rewolucja na Zachodzie
Izrael zbombardował kolejny wieżowiec w Gazie. Mieszkali tam uchodźcy
Izrael zbombardował kolejny wieżowiec w Gazie. Mieszkali tam uchodźcy
Rosyjski atak na Kijów. Człowiek Trumpa: to eskalacja
Rosyjski atak na Kijów. Człowiek Trumpa: to eskalacja
Bombowiec "Łoś" zestrzelono w 1939 roku. Niezwykłe odkrycie w Walewicach
Bombowiec "Łoś" zestrzelono w 1939 roku. Niezwykłe odkrycie w Walewicach
805 dronów i 13 rakiet poleciało na Ukrainę. Starmer: jestem przerażony
805 dronów i 13 rakiet poleciało na Ukrainę. Starmer: jestem przerażony