Żony górników protestowały przed kancelarią premiera. Beata Szydło nie spotkała się z kobietami
Żony górników z Kopalni Krupiński przyjechały do Warszawy, by protestować przeciwko zamknięciu kopalni. Chciały złożyć petycję na ręce Beaty Szydło. Premier nie spotkała się jednak z żonami górników i pracownicami kopalni.
07.03.2017 | aktual.: 07.03.2017 13:52
- Przed wyborami politycy PiS mówili, że żadna kopalnia mająca złoża węgla nie będzie likwidowana. Kopalnia Krupiński jest jedną z najnowszych i najnowocześniejszych kopalni w Polsce, ma złoża pozwalające jej funkcjonować i dawać miejsca pracy jeszcze przez wiele lat. Liczymy, że pani premier wysłucha naszych argumentów i zablokuje decyzję o zamknięciu naszej kopalni - powiedziała Radiu Zet żona jednego z górników pracujących w Kopalni Krupiński, Danuta Siwonia.
Kopalnia, w której pracuje ponad 2 tysiące osób, według zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej, jest trwale nierentowna. Do końca miesiąca ma trafić do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK).
Pracowników zapewnia się o zagwarantowaniu im pracy w innych kopalniach JSW lub możliwości skorzystania z osłon. Ci jednak nie wierzą w obietnice. Kopalnia jest największym pracodawcą w okolicy, ludzie boja się o swoją przyszłość.
To dlatego około 50 kobiet ruszyło o 6 rano do Warszawy. Liczyły, że uda im się przekonać premier Beatę Szydło do tego, by wstrzymała likwidację kopalni. Premier nie znalazła jednak czasu - trwało właśnie posiedzenie rządu. Kobiety złożyły więc swoją petycję w kancelarii.