Bunt oddziałów Putina. "Dowódcy nas okłamali"
Zmobilizowani żołnierze z Syberii zdecydowali się otwarcie wystąpić przeciwko swoim dowódcom. Jak sami podkreślają, zostali okłamani przez przełożonych, a sama służba odbywa się w tragicznych warunkach. - Odpowiedzialni za ten skandal muszą odpowiedzieć - słyszymy na opublikowanym nagraniu.
W nagraniu wideo, opublikowanym na Telegramie, które zostało dostarczone przez jednego z krewnych występujących żołnierzy, wojskowi z Nowosybirska mówią, że zostali wysłani w pobliże linii frontu bez żadnego szkolenia, sprzętu i wsparcia.
Żołnierze Putina apelują do swoich przywódców o "wyprowadzenie ze strefy kontaktu i uporządkowanie jej" oraz podjęcie działań przeciwko "ludziom odpowiedzialnym za ten skandal, którzy wysłali nieprzygotowanych zmobilizowanych ludzi na linię frontu".
Zmobilizowani mieli przejść szkolenie do zadań związanych z obroną terytorialną, ale jak twierdzą "w rzeczywistości rzucono nas do jednostki szturmowej" na linię frontu. Z ich relacji wynika, że po dwóch dniach walk mają 19 rannych i dwóch zabitych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Mobiki" się buntują. Żołnierze Putina mają dość
Rosyjscy żołnierze twierdzą również, że wsparcie logistyczne nie istnieje. - Nie otrzymujemy żadnego wynagrodzenia, żywności, wody, a środki medyczne musimy zapewnić sobie na własny koszt - podkreślają w opublikowanym nagraniu.
- Żyjemy w całkowicie niehigienicznych warunkach. Jesteśmy wyposażeni jedynie w kamizelki kuloodporne klasy czwartej i hełmy B2 - słyszymy.
Z relacji krewnych żołnierzy, którzy zdecydowali się wystąpić przeciwko swojemu dowództwu, wynika, że zmobilizowani z Syberii nie zostali wcieleni do regularnej armii rosyjskiej, lecz do "milicji ludowych" z samozwańczych republik ługańskiej i donieckiej.